Zdymisjonowany wczoraj przez premiera prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) Roman Kwaśnicki powiedział, że nie zgadza się z zarzutami o nepotyzm i niegospodarność.

Na dzisiejszej konferencji prasowej zorganizowanej w centrali KRUS w Warszawie Kwaśnicki poinformował, że skierował do sądu sprawę przeciw "Dziennikowi" za publikacje, które - jak to określił - dyskredytują go jako urzędnika państwowego. "Nie zgadzam się z powtarzanymi za "Dziennikiem" przez media zarzutami o nepotyzm i nieprawidłowości w KRUS" - powiedział.

Kwaśnicki zaznaczył, że jego konferencja jest prywatna, a za skorzystanie z sali w siedzibie KRUS zapłaci z własnej kieszeni.

"Jestem zaskoczony tak szybkim odwołaniem z pełnionej funkcji"

Podkreślił, że jest zaskoczony "tak szybkim" odwołaniem z pełnionej funkcji. Minister rolnictwa Marek Sawicki wnioskował do premiera o odwołanie prezesa KRUS w czwartek i jeszcze tego samego dnia została wręczona mu dymisja.

Pełnomocnik ds. walki z korupcją Julia Pitera mówiła wczoraj, że wyniki kontroli kancelarii premiera potwierdziły informacje o nepotyzmie w KRUS, o którym od kilku tygodni informowały media.

Według medialnych doniesień, w Kasie, rządzonej przez PSL, dochodziło do nepotyzmu i nadużyć, a jej prezes Roman Kwaśnicki zataił w oświadczeniu majątkowym, że zasiada we władzach prywatnej spółki.

"Nie naruszyłem ustawy antykorupcyjnej. W oświadczeniu niczego nie zataiłem"

Kwaśnicki powiedział dziś, że nie zna wyników kontroli przeprowadzonej przez kancelarię premiera w KRUS. Według niego, nie zna ich jeszcze minister Sawicki.

Były szef KRUS oświadczył, że nie jeździł na koszt firmy do Jeleniej Góry, gdzie mieszka. Według Pitery, w ciągu pół roku przejechał on 40 tys. kilometrów i zużył 5,5 tys. litrów benzyny.

"Nie naruszyłem ustawy antykorupcyjnej. W oświadczeniu niczego nie zataiłem" - podkreślił Kwaśnicki, odnosząc się do zarzutu zasiadania we władzach prywatnej spółki Energosalix, zajmującej się m.in. produkcją wierzby energetycznej. Dodał, że z funkcji zrezygnował w 2003 r.

Kwaśnicki zaznaczył, że nie zatrudniał też w KRUS krewnych i znajomych, a kryterium partyjności nie decydowało o uzyskaniu pracy.

"Minister rolnictwa, wręczając mi dymisję powiedział, że "nie ma zarzutów do mojej pracy"

Były prezes ujawnił, że jeszcze przed odwołaniem, oprócz SMS-ów i telefonu z pogróżkami, otrzymał wiadomość o możliwości zdymisjonowania go.

Dodał, że o tych incydentach, nie informował swych partyjnych kolegów; ani wicepremiera Waldemara Pawlaka, ani ministra rolnictwa Marka Sawickiego.

Na pytanie dziennikarzy, czy jego dymisja może mieć związek z nieobecnością w kraju szefa PSL Waldemara Pawlaka, Kwaśnicki ujawnił, że rozmawiał z wicepremierem telefonicznie w środę. Pawlak miał mu wtedy powiedzieć, by "zachował spokój", ale "nie obiecywał pomocy".

B. prezes KRUS zaznaczył, że minister rolnictwa, wręczając mu dymisję powiedział, że "nie ma zarzutów do jego pracy".