W przyszłym roku z NFZ do szpitali trafi na leczenie nawet o 2 mld zł mniej niż w tym. NFZ nie podwyższy wartości umów ze świadczeniodawcami w 2010 roku. Dyrektorzy szpitali obawiają się, że gorsza sytuacja finansowa NFZ spowoduje wzrost ich zadłużenia.
NFZ przyznaje, że w jego budżecie jest coraz mniej pieniędzy. Jacek Paszkiewicz, prezes Funduszu, zdradza GP, że spodziewa się, iż do końca tego roku tylko wpływy z KRUS będą niższe o 0,5 mld zł. Dodatkowo spada ściągalność składki zdrowotnej. Do końca roku z tego powodu do NFZ może wpłynąć mniej o ponad 1,7 mld zł.
– Od kilku miesięcy obserwujemy bardzo duże wahania w ściągalności składki. To bardzo niepokojący sygnał, bo oznacza, że za kilka miesięcy sytuacja może być jeszcze gorsza – uważa prezes Funduszu.
To zła informacja, szczególnie dla świadczeniodawców, którzy za dwa miesiące rozpoczną kontraktowanie świadczeń na przyszły rok. Nie mogą się spodziewać, że będą wyższe od tegorocznych. Niewykluczone, że mogą być nawet niższe. W przypadku szpitali – nawet o kilka procent.
A to oznacza, że NFZ nie zakontraktuje większej liczby świadczeń. Nie poprawi się więc ich dostępność, a kolejki do deficytowych zabiegów się nie skrócą. Z planu finansowego NFZ na 2010 roku wynika, że najdotkliwiej spadek środków na leczenie odczuje województwo śląskie, gdzie jest bardzo dużo wysokospecjalistycznych szpitali, w których leczą się pacjenci z całego kraju.

NFZ łata dziury

NFZ ma ustawowy obowiązek przeznaczania na świadczenia zdrowotne co najmniej tyle samo pieniędzy, ile w poprzednim roku kalendarzowym. Ze względu na niższe wpływy w tym roku i gorsze prognozy gospodarcze Fundusz może mieć w przyszłym roku z tym problem. Aby ratować sytuację, zamierza wykorzystać środki zgromadzone w tzw. funduszu zapasowym, a także dodatkowe środki, jakie wpłynęły do NFZ w 2008 roku.
– W funduszu zapasowym jest 2,7 mld zł. Mamy do dyspozycji jeszcze 1,1 mld zł, jakie trafiły dodatkowo do NFZ w ubiegłym roku. Środki te posłużą do załatania dziury w przychodzie składki w 2010 roku. Według prognoz może ona wynieść ponad 2 mld zł – mówi prezes NFZ.
Pozostałe środki z funduszu, a także tzw. rezerwa ogólna (NFZ musi ją tworzyć co rok w wysokości 1 proc. łącznej sumy przychodów), która wynosi 0,5 mld zł, zostaną przeznaczone na pokrycie niedoborów finansowych w 2011 roku.
– W ciągu najbliższych trzech lat NFZ nie będzie stać na sfinansowanie kolejnych drogich metod leczenia czy diagnozowania. Na miejscu tych świadczeniodawców, którzy liczą na finansowanie przez NFZ nowych technologii, wstrzymałbym się do 2012 roku – dodaje Jacek Paszkiewicz.



Częściowo zapłacone nadlimity

Sytuacji NFZ nie poprawia też konieczność spłaty innych zobowiązań. Pieniędzy domagają się inne kraje UE, gdzie Polacy korzystali ze świadczeń zdrowotnych (np. w czasie wyjazdów turystycznych). Za ich leczenie NFZ ma zapłacić 186 mln zł. Poza tym przeciw NFZ toczy się kilkaset postępowań sądowych. Świadczeniodawcy, ale także pacjenci, domagają się łącznie ponad 1,3 mld zł.
Wciąż nieuregulowana pozostaje też kwestia tzw. nadwykonań, czyli zapłaty za świadczenia, jakie świadczeniodawcy wykonali ponad określony w kontraktach limit. Tylko za ubiegłoroczne nadwykonania NFZ musi zapłacić około 200 mln zł. A w I półroczu tego roku świadczeniodawcy przekroczyli kontrakty o około 600 mln zł. Jak zapewnia Ewa Kopacz, minister zdrowia, tegoroczne nadlimity zostaną zapłacone w pierwszej kolejności. Bardziej skomplikowana jest kwestia uregulowania nadwykonań za rok ubiegły.
– Ponieważ umowy świadczeniodawców z NFZ na ubiegły rok zostały rozwiązane, to NFZ nie może zapłacić nadwykonań. W takiej sytuacji świadczeniodawcy muszą wystąpić do sądu z wnioskiem o uregulowanie zaległości przez NFZ. Wtedy jest zawierana tzw. ugoda przedsądowa i na tej podstawie są wypłacane pieniądze – mówi Ewa Kopacz.

Niższe kontrakty, dłuższe kolejki

Jak wynika z projektu planu finansowego NFZ na 2010 rok, w przyszłym roku zamierza on przeznaczyć 54,5 mld zł na sfinansowanie świadczeń zdrowotnych. Na podstawową opiekę zdrowotną NFZ wyda prawie 7 mld zł, a na leczenie szpitalne 23,3 mld zł. W przypadku tego ostatniego oznacza to, że na ten cel będzie o 2 mld zł mniej niż w tym roku.
– To przełoży się na wysokość kontraktów szpitali z NFZ. Nie ma więc co marzyć o zwiększeniu ich wartości czy podwyżce ceny za punkt medyczny – uważa Danuta Tarka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Zespolonym Szpitalu w Płocku oraz prezes Stowarzyszenia Menadżerów Opieki Zdrowotnej (STOMOZ).
Niższe kontrakty, a jednocześnie rosnące koszty utrzymania szpitali, mogą spowodować wzrost ich zadłużenia. Tego właśnie najbardziej obawia się część ich dyrektorów.
– Ze względu na kryzys i ciągłe wahania kursu walut, bardzo wzrosły ceny leków i środków medycznych. Dodatkowo więcej płacimy za gaz czy prąd. Ze wstępnych szacunków wynika, że nasze koszty wzrosły o 10 proc. w porównaniu z 2008 rokiem – mówi Janusz Atłachowicz, szef Szpitala Powiatowego w Rawiczu.
Dodaje, że w przypadku części placówek taka sytuacja może doprowadzić do wzrostu zadłużenia.
– W innych na pewno zostaną obcięte niezbędne nakłady inwestycyjne. To jest bardzo niebezpieczne, zwłaszcza że wymagania NFZ dotyczące wyposażenia, aparatury, liczby lekarzy itp. ciągle rosną – dodaje Janusz Atłachowicz.
Niższe nakłady NFZ na świadczenia zdrowotne to również zła informacja dla pacjentów. Brak wzrostu wartości kontraktów szpitali jest jednoznaczny z utrzymaniem dotychczasowych poziomów limitów świadczeń zdrowotnych, jaki w ciągu roku mogą zrealizować placówki.
– Przed nami dwa bardzo ciężkie lata. W tym czasie na pewno nie poprawi się dostęp do najbardziej deficytowych świadczeń zdrowotnych, a szpitalne kolejki niestety nie ulegną skróceniu – mówi Jan Czeczot, dyrektor SP ZOZ im. W. Orłowskiego w Warszawie.