O służbę w armii zawodowej ubiega się dziewięciu chętnych na jedno miejsce. Od przyszłego roku w wojsku ma służyć 100 tys. żołnierzy. Teraz jest ich prawie 97 tys.
Na początku ubiegłego roku resort obrony prowadził kampanię reklamową, zachęcając młode osoby do wstępowania do wojska. Wtedy rząd zakładał, że armia zawodowa będzie liczyć 120 tys. żołnierzy zawodowych i 30 tys. w Narodowych Siłach Rezerwowych (NSR). Do wojska miało zostać przyjętych około 40 tys. ochotników. Ostatecznie w armii będzie służyć 100 tys. żołnierzy zawodowych i 10 tys. w NSR.
– Zmniejszenie liczebności armii zawodowej jest związana z kryzysem i trudną sytuacją finansową w resorcie obrony – mówi gen. Stanisław Koziej.
Według niego takie planowanie nie najlepiej świadczy o ministerstwie, które powinno przewidywać inne warianty tworzenia armii.
W jego ocenie, jeśli sytuacja kryzysowa będzie się pogłębiać, to utrzymanie 100-tys. armii będzie nierealne.
Z informacji uzyskanych z resortu obrony wynika, że w armii już służy 84 tys. żołnierzy zawodowych i 10 tys. nadterminowej służby wojskowej oraz 2,5 tys. kandydatów. Obecnie w wojsku jest 3 tys. wolnych etatów i mają one zostać obsadzone przez ochotników, którzy zgłosili się do wojskowych komend uzupełnień. W ewidencji WKU jest ich już ponad 28 tys. Spośród nich aż 26,5 tys. chce służyć w korpusie szeregowych, gdzie wymagane jest tylko wykształcenie gimnazjalne. Pozostali to 137 oficerów rezerwy z wykształceniem wyższym i 1,5 tys. podoficerów rezerwy z wykształceniem średnim.
– Obecny nabór był bardzo spontaniczny i może się okazać, że większość z ochotników nie jest przydatna dla armii lub ci, którzy zostaną przyjęci, nie wytrzymają trudnej służby – mówi Stanisław Ruman, szef Zespołu do spraw Profesjonalizacji Sił Zbrojnych. Tłumaczy, że wojsko nie jest zainteresowane gimnazjalistami posiadającymi wykształcenie ogólne, ale osobami przynajmniej po szkole zawodowej lub technikum. Małe szanse na służbę mają też oficerowie rezerwy z wykształceniem wyższym, chyba że są lekarzami, których wciąż brakuje armii.
Nabory do określonych jednostek wojskowych prowadzone są przez ich dowódców. Z kolei ochotnicy, którzy zadeklarowali chęć wstąpienia do służby zawodowej, są powiadamiani przez WKU o terminie naboru.
– Obecnie nie przeprowadzamy naboru do służby zawodowej spośród żołnierzy rezerwy – mówi kpt. Artur Babiś, p.o. dowódcy jednostki wojskowej nr 3957 w Jarosławiu.
Dodaje, że w jednostce są żołnierze zasadniczej służby wojskowej pełnionej nadterminowo, którzy chcą przejść do armii zawodowej. Otrzymała ona limit powołań do zawodowej służby wojskowej (65 żołnierzy w 2009 roku) i sukcesywnie realizuje powołania spośród żołnierzy nadterminowych pełniących obecnie służbę. Zdaniem kpt. Artura Babisia jednostka ma wystarczającą liczbę kandydatów spośród żołnierzy nadterminowych, którzy sprawdzili się już w armii. Dlatego dowódca nie musi prowadzić dodatkowego naboru.