W polskiej administracji panuje bałagan. Nie ma czytelnego systemu służby publicznej, zatrudniania i wynagradzania urzędników.

■ Nowy rząd zapowiada duże zmiany w administracji. Planuje m.in. zlikwidować Państwowy Zasób Kadrowy. Czy to krok w dobrym kierunku?
- Osoby, które znalazły się w PZK, są przygotowane do obejmowania stanowisk kierowniczych w administracji. Do egzaminu dającego szansę na taki awans może przystąpić każdy, kto ma wyższe wykształcenie. Jeśli zda sprawdzian m.in. wiedzy, z języka obcego i predyspozycji kierowniczych, może być powołany na kierownicze stanowisko. Administracja w ten sposób pozyskuje nowe osoby, często z doświadczeniem zawodowym w sektorze prywatnym.
■ Do tej pory stanowiska te były zagwarantowane dla urzędników służby cywilnej?
- W służbie cywilnej jest wielu urzędników, którzy choć są świetnymi specjalistami, nigdy nie będą kierownikami. Specjaliści są obecnie bardzo pożądani, to oni przygotowują diagnozy, analizy i oceny merytoryczne danego zagadnienia. Mianowanie daje im stabilne zatrudnienie, większe zarobki i otwiera drogę kariery eksperckiej. Do wejścia w życie ustawy o PZK tylko oni mogli obejmować wysokie stanowiska. Tymczasem kierownicy organizują i nadzorują pracę innych, czyli muszą znać się na zarządzaniu. Takie osoby wyłania egzamin do PZK.
■ Wiele młodych osób twierdzi jednak, że bez znajomości rozpoczęcie pracy w administracji jest niemożliwe.
- Rzeczywiście, obecny system doboru pracowników, zwłaszcza w małych miejscowościach, nie jest wolny od nepotyzmu, a czasem i korupcji. Sprzyjają temu, niestety, tzw. konkursy na stanowiska w administracji, bo skład komisji konkursowej zależy do tych, którzy zatrudniają.
■ Jak powinien być przeprowadzany nabór?
- Być może, wzorem Belgii, należy wprowadzić centralny egzamin dla osób kandydujących do pracy w służbie cywilnej, przeprowadzany przez niezależną instytucję. Egzamin byłby przepustką do pracy w całej administracji publicznej: rządowej, samorządowej i państwowej. Jako pierwsza powinna go zorganizować administracja skarbowa - jej pracownicy są najliczniejszą grupą w służbie cywilnej. Taki sposób doboru kadr powinny wdrożyć także inne instytucje, m.in. Kancelaria Sejmu, Senatu, NFZ, a zwłaszcza ZUS, który zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy pracowników. Obecnie pracownicy wielu instytucji są poza służbą cywilną, co nie podnosi jej znaczenia i prestiżu.
■ Czy to jedno z ważniejszych zadań dla nowego rządu?
- Zmiana sposobu rekrutacji pracowników to jedno z najważniejszych zadań, ale nie jedyne. Należy też uporządkować i zmienić system wynagrodzeń.
■ Premier Donald Tusk zapowiedział, że nie da pieniędzy na podwyżki dla urzędników w niektórych resortach.
- Oszczędzanie na administracji może nie przynieść dobrych skutków. Dziś są urzędy lepsze, które lepiej wynagradzają swoich pracowników, i gorsze, proponujące wyjątkowo niskie wynagrodzenia. Do tych drugich należy m.in. resort edukacji. Osoby w nim zatrudnione, mające wyższe wykształcenie, odpowiadające za tworzenie prawa oświatowego, zarabiają średnio 3 tysiące złotych brutto. Dlatego do tego konkretnego urzędu trudno pozyskać, a potem zatrzymać odpowiednio wykwalifikowaną kadrę. Podobnie jest w niektórych urzędach centralnych, urzędach wojewódzkich, inspekcjach, np. ochrony środowiska. W efekcie młodzi pracownicy po uzyskaniu doświadczenia odchodzą do sektora prywatnego, który płaci znacznie więcej. Dlatego należy doprowadzić do wyrównania wynagrodzeń na porównywalnych stanowiskach. To jest operacja, którą trzeba było przeprowadzić już dawno.
■ Firmy prywatne także dzielą się na lepiej i gorzej płacące. Dlaczego nie może być tak w administracji?
- Różnicowanie wynagrodzeń w urzędach, np. centralnych, jest całkowicie nieuzasadnione.
Zadania legislatora z resortu edukacji niczym nie różnią się od legislatora z resortu finansów, a wynagrodzenia - tak. Dla sprawnego działania państwa ważne jest, aby cała administracja funkcjonowała prawidłowo, a więc m.in. gwarantowała podobne wynagrodzenie na podobnych stanowiskach.
■ Premier twierdzi jednak, że administracja jest za duża, i chce pozwalniać urzędników.
- Sprawne państwo potrzebuje urzędników do tworzenia prawa, kontrolowania czy jest przestrzegane, a także zarządzania funduszami publicznymi, w tym unijnymi. Zanim zacznie się ich zwalniać, należy przewidzieć, czy zwolnienia nie spowodują złych skutków dla państwa i społeczeństwa. Trzeba najpierw przeprowadzić audyt i stwierdzić, kto i jakie zadania wykonuje. Taki audyt już rozpoczęto i powinno się go dokończyć.
■ Czy powinno także uporządkować się przepisy dotyczące urzędników?
- Należy dążyć do stworzenia jednego korpusu służby publicznej obejmującego: administrację państwową (NIK, Kancelaria Sejmu, Senatu, Prezydenta), rządową (ministerstwa, urzędy centralne i wojewódzkie oraz inspekcje) oraz samorządową (urzędy gminy, powiaty, urzędy marszałkowskie). We wspólnym korpusie dla całej administracji publicznej należy być może wyłonić grupy specjalizujące się w określonych dziedzinach, np. legislatorów, audytorów. Specjaliści ci byliby systematycznie szkoleni, doskonaleni, a także odpowiednio wynagradzani. Zmiany może przynieść tylko konsekwentne działanie, odpowiednio rozłożone w czasie.
Rozmawiała Jolanta Góra
■ JÓZEFINA HRYNKIEWICZ
profesor nadzwyczajny w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1997-2006 była rektorem Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Humanistycznej w Skierniewicach. Od 2 listopada 2006 roku jest dyrektorem KSAP.
Józefina Hrynkiewicz, dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej / DGP