Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Grażyna Prawelska-Skrzypek zapewniła w czwartek w Sejmie, że intencją ministerstwa nie jest ograniczenie kształcenia na kierunkach, które cieszą się największym zainteresowaniem studentów, lecz zmniejszenie oferty tych, które "nie przygotowują absolwentów do pracy i życia".

Odpowiadała ona na pytania posłów PiS Marii Zuby i Ryszarda Terleckiego w sprawie "wprowadzenia limitowanych nieodpłatnych kierunków studiów na uczelniach publicznych". Zdaniem posłów, ministerstwo chce wprowadzić "koncesjonowanie dostępu do nauki".

Jak mówiła Prawelska-Skrzypek ministerstwu nauki chodzi o skłonienie uczelni publicznych do racjonalizowania kształcenia. Temu ma służyć zapis, jaki się znalazł w projekcie nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym, który jest w konsultacjach społecznych. Wiceminister zacytowała go: "Uczenie publiczne będą mogły samodzielnie otwierać nowe kierunki studiów pod warunkiem, że nie zwiększy się liczba studentów studiów stacjonarnych w uczelni. Zwiększenie liczby studentów studiów stacjonarnych będzie wymagało finansowania ze środków własnych, albo zgody ministra wydanej na podstawie analizy struktury kształcenia w kraju".

"Jeśli będą to kierunki, które są bardzo potrzebne z punktu widzenia potrzeb rynku pracy, to nie będzie tego ograniczenia"

"Jeśli będą to kierunki, które są bardzo potrzebne z punktu widzenia potrzeb rynku pracy, to nie będzie tego ograniczenia" - zaznaczyła wiceminister. Przypomniała, że racjonalizowaniu kształcenia na uczelniach służyć ma też dalsze rozbudowywanie systemu studiów na kierunkach zamawianych, poprzez zwiększanie liczby miejsc na tych kierunkach, wspieranie studentów tych kierunków stypendiami oraz dodatkowe zajęcia dla studentów tych kierunków.

"Naszą intencją jest odejście od sytuacji, gdy 35 proc. studentów studiuje na kierunkach społecznych, pedagogicznych i humanistycznych, przy czym najwięcej na studiach pedagogicznych, a nie na kierunkach przygotowujących do wykonywania zawodu nauczyciela, a 23 proc. na kierunkach ekonomicznych i administracyjnych. Większość z tych osób nie znajduje pracy lub pracuje znacznie poniżej swoich kwalifikacji i aspiracji, co powoduje frustracje i generalnie obniżenie rangi posiadania wykształcenia wyższego" - oceniła Prawelska-Skrzypek.

Według niej uczelnie powinny odejść od edukacji "podażowej", czyli takiej gdzie oferta uczelni uzależniona jest tylko od niezmiennych od lat możliwości, lecz przejść na "popytowe podejście", czyli związane z potrzebami rynku pracy jeśli chodzi o wykształcenie absolwentów.