Dzięki wprowadzeniu nowego systemu rozliczeń świadczeń wartość kontraktów szpitali z NFZ wzrosła średnio o 12 proc. Dyrektorzy szpitali twierdzą, że system wymaga zmian, bo zmusza on ich do wydłużania czasu hospitalizacji pacjentów. Kryzys spowodował, że wpływy do NFZ są niższe i w związku z tym szpitale nie mają co liczyć na więcej pieniędzy.
Już rok działa nowy system rozliczania świadczeń szpitalnych, tzw. jednorodne grupy pacjentów (JGP). NFZ podkreśla, że dzięki jego wprowadzeniu poprawiła się wycena niedoszacowanych wcześniej świadczeń. Dyrektorzy szpitali nie podzielają jednak entuzjazmu Funduszu. Wskazują, że część świadczeń wciąż jest wyceniana poniżej kosztów, a ustalenie wyceny punktu medycznego na poziomie 51 zł nie pokrywa kosztów działalności placówek i podwyżek przyznanych ich pracownikom w 2006 roku.
Dodatkowo część szpitali wciąż nie otrzymała pieniędzy z NFZ za tzw. nadwykonania z ubiegłego roku. W związku ze zmniejszającymi się wpływami do Funduszu nie wiadomo, czy zostaną w ogóle opłacone. Nie ma też pewności, czy NFZ zapłaci za tegoroczne nadwykonania. To natomiast odbija się negatywnie na ogólnej sytuacji finansowej szpitali, przez co ich zadłużenie znów rośnie.

NFZ: wycena świadczeń wzrosła

Jak wynika z analizy przygotowanej przez NFZ, na zmianie systemu rozliczania świadczeń szpitalnych skorzystały praktycznie wszystkie szpitale. Na przykład w przypadku placówek klinicznych średnia wartość hospitalizacji za II półrocze 2008 r. była wyższa w stosunku do I półrocza o 14,27 proc. Ponadto wartość przeciętnej hospitalizacji w marcu tego roku była wyższa niż za okres lipiec–listopad ubiegłego roku o ponad 12 proc. Tym samym o tyle wzrosła wartość kontraktów szpitali z Funduszem.
– W I półroczu ubiegłego roku średnio za jedną hospitalizację w naszym regionie Fundusz płacił 2206 zł. W tym roku jest to aż 3131 zł – mówi Jolanta Pulchna, rzecznik małopolskiego oddziału NFZ.
Dzięki JGP wzrosła więc wycena części świadczeń. NFZ twierdzi, że więcej płaci za procedury chirurgiczne (o 15–17 proc.), pediatryczne (7 proc.), okulistyczne (4 proc.) i urologiczne (4 proc.). Największy wzrost nastąpił w przypadku świadczeń z zakresu neonatologii. Wyniósł prawie 50 proc.

JGP wciąż z wadami

Sami dyrektorzy szpitali podkreślają, że faktycznie w przypadku części świadczeń zdrowotnych nastąpiła poprawa ich finansowania. Skorzystały na tym jednak placówki, które akurat wykonują te lepiej wyceniane świadczenia.
– Wciąż na bardzo niskim poziomie wyceniane są np. procedury wykonywane na oddziałach intensywnej terapii – ocenia Danuta Tarka, prezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej.
Ponadto wprowadzenie systemu JGP znacznie podniosło koszt udzielanych świadczeń zdrowotnych. Szpitale zostały zmuszone do zatrudnienia dodatkowych pracowników tylko do jego obsługi, musiały zakupić odpowiednie oprogramowanie i licencje. Wrosły też koszty hospitalizacji pacjentów.
– JGP narzuca szpitalom określony czas leczenia różnych chorób. Żeby otrzymać więcej środków za leczenie chorego, w wielu przypadkach trzeba go pozostawić w szpitalu dłużej – mówi Piotr Kuna, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi.
Szpitalom zostały również narzucone nowe wymagania wobec aparatury, jaką muszą posiadać, i liczby zatrudnionych specjalistów.
– Obecnie musi być dwóch lekarzy na każdym oddziale świadczącym określone usługi. Wcześniej było ich trzech na cały szpital i mogli wykonywać świadczenia na kilku oddziałach – mówi Piotr Kuna.



51 zł i ani grosza więcej

W związku z wprowadzeniem nowego systemu rozliczeń NFZ podniósł też szpitalom limity na świadczenia, ale jednocześnie określił, że za punkt medyczny zapłaci 51 zł. W ten sposób mają one wykonać kontrakt na poziomie z ubiegłego roku.
– Tyle że dla szpitali oznacza to konieczność wykonywania większej liczby świadczeń przy takim samym lub niższym poziomie finansowania. Dla Funduszu to bardzo korzystne, bo tańszym kosztem zwiększa dostępność do procedur medycznych – zaznacza Wanda Korzycka-Wilińska, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy.
Świadczeniodawcy domagają się więc podwyższenia wyceny punktu medycznego do 56–58 zł również z tego powodu, że od 2009 roku do ceny świadczenia NFZ dolicza również koszty podwyżek dla pracowników medycznych, które zostały im przyznane na podstawie tzw. ustawy wedlowskiej w 2006 roku.
– Obecnie z tych samych pieniędzy pokrywane są koszty świadczeń i podwyżek. W efekcie mamy ich mniej na leczenie pacjentów, bo NFZ nie bierze pod uwagę, że rosną nasze koszty – podkreśla Danuta Tarka.
Jeszcze na początku roku prezes NFZ nie wykluczał, że w połowie roku może nastąpić podwyżka wyceny punktu medycznego. Te nadzieje ostudził jednak kryzys.
– Cena punktu w lecznictwie szpitalnym pozostanie na niezmienionym poziomie, ponieważ na razie wpływy ze składki zdrowotnej są poniżej planu i nie zanosi się, że będzie lepiej w kolejnych miesiącach – wskazuje Edyta Grabowska-Woźniak, rzecznik NFZ.

Kłopot z nadwykonaniami

Niższe wpływy do NFZ powodują, że w części województw Fundusz wciąż nie zapłacił nadwykonań za 2008 roku, czyli świadczeń udzielonych przez szpitale powyżej limitu określonego w kontrakcie z NFZ.
– Łączna wartość nadwykonań za 2008 rok na Lubelszczyźnie wyniosła 123 mln zł, a w szpitalach 86 mln zł. Nie zostały one zapłacone z powodu braku środków – mówi Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego NFZ.
To skrajny przypadek, bo większość oddziałów przynajmniej częściowo je uregulowała. Nie wiadomo, czy Fundusz będzie w stanie to zrobić w przypadku nadwykonań, które powstaną w tym roku. Jeżeli w drugiej połowie roku nie poprawi się ściągalność składki do NFZ, to szanse na to są małe.