Ponad połowa słuchaczy szkół dla dorosłych kształci się w zawodach, w których nie ma pracy. W Polsce nie ma instytucji prognozującej sytuację na rynku pracy i zapotrzebowanie na poszczególnych specjalistów. MEN chce, aby słuchacze w szkole dla dorosłych byli zobowiązani do zdawania egzaminu po jej zakończeniu.
Wielu absolwentów szkół dla dorosłych rejestruje się w urzędzie pracy jako bezrobotni, muszą się przekwalifikować lub pracują w innym zawodzie niż ten, w którym się kształcili. Dzieje się tak dlatego, że dyrektorzy takich szkół, decydując o wyborze kierunku kształcenia, nie mają wiedzy o prognozowanej sytuacji na rynku pracy. Nie ma też instytucji, która na bieżąco zajmowałaby się takimi analizami.

Produkują bezrobotnych

W ubiegłym roku ponad połowa słuchaczy szkół zawodowych dla dorosłych (tych, którzy ukończyli 18 lat) kształciła się w zawodach, w których było najwięcej bezrobotnych absolwentów. Co trzeci zawód zaliczany był przez powiatowe urzędy pracy do tzw. nadwyżkowych. Takich, w których jest ponad 10 proc. osób bezrobotnych w stosunku do liczby ofert pracy, jakimi dysponują urzędy pracy. Takie są wnioski najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli po skontrolowaniu 40 placówek kształcących osoby dorosłe.
Eksperci podkreślają, że nie ma w Polsce instytucji, która prognozuje sytuację na rynku pracy z kilkuletnim wyprzedzeniem. Dyrektorzy szkół dla dorosłych nie otrzymują więc na bieżąco informacji o planowanym zapotrzebowaniu na poszczególnych specjalistów na rynku pracy.
– Oni powinni dysponować takimi analizami opisującymi zapotrzebowanie rynku pracy co najmniej do 2013 roku – mówi Marek Rymsza z Instytutu Spraw Publicznych.



Historyczne dane

Obecnie dyrektorzy szkół, decydując o wyborze kierunków kształcenia dla dorosłych, dysponują historycznymi danymi o rynku pracy. Na wniosek dyrektora szkoły urząd pracy może mu też dostarczyć dane o liczbie zarejestrowanych bezrobotnych i ofertach pracy. Tymczasem dyrektor szkoły, otwierając jakiś kierunek nauczania, chce wiedzieć, czy pracodawcy w najbliższych latach będą chcieli zatrudnić jego absolwentów.
– Nie przygotowujemy takich prognoz – mówi Katarzyna Ptak, dyrektor Urzędu Pracy w Tychach.
Dodaje, że dyrektorzy szkół sami przedstawiają propozycje otwarcia pewnych kierunków, a urząd opiniuje je na podstawie bieżących informacji o złożonych ofertach pracy i liczbie bezrobotnych. Wobec takiej praktyki dyrektorzy szkół często w ogóle rezygnują z opinii urzędu pracy.
– Przy wyborze kierunków kształcenia nie braliśmy pod uwagę danych z urzędów pracy – mówi Aneta Poniestera z Centrum Edukacji EDUS z Wołomina.
Tutaj dorośli mogą kształcić się przez dwa lub trzy lata w liceum dla dorosłych, liceum uzupełniającym dla dorosłych i szkole policealnej w dwóch kierunkach: technik weterynarii i technik informatyk. Te kierunki szkoła oferuje już od trzech lat. O ich wyborze zdecydowali głównie sami przyszli słuchacze.
– Ludzi dzwonią albo przychodzą do sekretariatu szkoły i informują, w jakim kierunku chcieliby się kształcić – mówi Aneta Poniestera.
Podobnie jest w całej Polsce.
– Od trzech lat kształcimy w zakresie bhp, bo chęć uzyskania kwalifikacji w tym zakresie sygnalizowali nam słuchacze – mówi Irena Krzemińska, dyrektor w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Płocku.
Nie tylko brak rozeznania dyrektorów co do prognozowanej sytuacji na rynku pracy decyduje o kłopotach ze znalezieniem zatrudnienia przez absolwentów szkół. Wielu z nich kończy szkołę, ale nie przystępuje do egzaminu. NIK twierdzi, że ponad połowa absolwentów nie uzyskuje dyplomu potwierdzającego nabycie kwalifikacji zawodowych. Nie zdają egzaminu, bo nie ma takiego wymogu.
– Do egzaminu końcowego przystępuje około 60 proc. dorosłych – mówi Irena Krzemińska.
Dodaje, że bez dyplomu połowa absolwentów może mieć problem ze znalezieniem zatrudnienia.



Zespół w resorcie

W Ministerstwie Edukacji Narodowej od kilku miesięcy działa zespół, który ma dostosować do potrzeb rynku pracy system szkolnictwa ustawicznego. W jego skład wchodzą, oprócz przedstawicieli ministerstwa, dyrektorzy szkół dla dorosłych, pracodawcy, pracownicy urzędów pracy i przedstawiciele związków zawodowych.
– We wrześniu przedstawimy propozycje reformy szkolnictwa ustawicznego ministrowi edukacji narodowej – mówi Krzysztof Symela, dyrektor Departamentu Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w MEN.
Jego zdaniem o wyborze kierunków kształcenia w szkołach dla dorosłych powinny decydować ogólne trendy cywilizacyjne, skoro urzędy pracy nie dysponują prognozowanymi informacjami na ten temat.
– Dorosłych należy kształcić w dziedzinach naukowo-technicznych, np. jako technik mechatronik zajmujący się naprawą wszelkich urządzeń związanych z elektroniką, w sektorze gastronomicznym i związanym z opieką nad ludźmi starszymi i niepełnosprawnymi, a także organizacją czasu wolnego – mówi Krzysztof Symela.
Podkreśla, że realizacja kształcenia w tych kierunkach będzie oznaczała, że w przyszłości w szkołach dla dorosłych będą wygaszane kierunki, których ukończenie jest w praktyce równoznaczne z zasileniem szeregów bezrobotnych.
MEN chce wprowadzić jeszcze jedną zmianę, która ma ułatwić znalezienie pracy przez absolwentów szkół dla dorosłych. Każdy uczestnik będzie musiał zdać egzamin.
– Chcemy, aby słuchacz musiał zdawać egzamin po uzyskaniu jakichś konkretnych kwalifikacji już po każdym roku nauki. A nie dopiero po zakończeniu szkoły – mówi Krzysztof Symela.
Zdaniem Marka Rymszy to dobre rozwiązanie dla absolwentów i firm.
– Oni szybciej trafią na rynek, a przedsiębiorcom łatwiej będzie uzupełnić braki kadrowe – mówi Marek Rymsza.
207 powiatów nie prowadzi szkół dla dorosłych