Resort sprawiedliwości nie wprowadzi abolicji dla osób, które nie stawiły się do wojskowych komend uzupełnień. Niektóre prokuratury umarzają jednak takie postępowania. Inne natomiast rozsyłają listy gończe.
W grudniu ubiegłego roku nastąpiło ostatnie obowiązkowe wcielenie do armii. Mimo to prokuratury wciąż ścigają około 15 tys. osób, które dopuściły się przestępstwa, uchylając się od służby wojskowej. Tak zdecydował Andrzej Czuma, minister sprawiedliwości. O zaprzestanie ich ścigania wnioskował Bogdan Klich, minister obrony narodowej. W tym roku pobór został zastąpiony kwalifikacją wojskową i wciąż jest przewidziana sankcja za niestawienie się do rejestracji.
W opinii Andrzeja Czumy uchylanie się od obowiązku stawienia się do poboru, nawet w kontekście wprowadzenia obowiązku stawienia się do kwalifikacji, nie oznacza zaistnienia nadzwyczajnych okoliczności społecznych uzasadniających wprowadzenia abolicji dla osób uchylających się od wojska.
Jednak praktyka prokuratur wobec uchylających się od wojska może być różna. Na przykład na umorzenie wszystkich postępowań wobec takich osób zdecydowała się Prokuratura Rejonowa w Słupsku.
- Większość spraw dotyczących osób uchylających się od obowiązkowej służby w wojsku była zawieszona, bo nie mogliśmy ustalić miejsca ich zamieszkania - wskazuje Renata Krzaczek-Śniegocka, zastępca prokuratora rejonowego.
Tłumaczy, że wszystkie te sprawy zostały wznowione i umorzone ze względu na znikomą szkodliwość czynu. A postanowienia są prawomocne, bo były dwukrotnie awizowane. O umorzeniu tych spraw zostały też powiadomione odpowiednie wojskowe komendy uzupełnień.
- Jeśli wojsko postanowiło przenieść do rezerwy nawet tych, co uchylili się od służby w armii, to uznaliśmy, że te postępowania należy umorzyć - mówi Renata Krzaczek-Śniegocka.
Są też prokuratorzy, którzy nie zdecydowały się na umorzenie takich spraw.
- Nie będziemy umarzać postępowań, bo nie został uchylony przepis karny ani też nie została wprowadzona ustawa abolicyjna - mówi Anna Huzarska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze.
Prokuratorzy, jeżeli nie mogą odnaleźć osób uchylających się od wojska, zawieszają postępowania i wysyłają za nimi na terenie kraju listy gończe, a w przypadku ich schwytania zazwyczaj areszt stosuje się na 14 dni. Nie występują oni jednak do sądu o wydanie europejskiego nakazu aresztowania, bo zagrożenie karą jest zbyt niskie. Dlatego przebywający za granicą, dopóki nie wrócą do kraju, mogą czuć się bezpiecznie.
- W ostatnim czasie na lotnisku w Krakowie została zatrzymana osoba, która wróciła z zagranicy i była poszukiwana listem gończym za uchylanie się od stawienia się na wezwania komendanta WKU. Musiała złożyć poręczenie majątkowe i dopiero wtedy areszt został uchylony - mówi Anna Huzarska.
Dodaje, że zawiadomienia z WKU o popełnieniu takich przestępstw wpływały do prokuratury nawet w tym roku. Tłumaczy, że jeżeli osoby takie nie zostaną schwytane, to wobec nich postępowania ulegną przedawnieniu dopiero w 2019 roku, nawet jeśli postępowanie będzie zawieszone.
Prokuratorzy zalecają osobą uchylającym się od służby skontaktowanie się z prokuratorem prowadzącym, który może przychylić się do zastosowania jedynie kary grzywny, która najczęściej wynosi od 500 do 1000 złotych.