Nie dojdzie do masowych zwolnień nauczycieli na skutek podniesienia górnej granicy pensum. Będzie więcej pracy, bo do szkoły pójdą sześciolatki - uważa wiceminister edukacji Krystyna Szumilas.

Chodzi o rządowy projekt nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela. Zakłada on upoważnienie samorządów do podwyższenia pensum nauczycieli o cztery godziny tygodniowo, czyli o 20 proc., bo obecnie większość nauczycieli musi obowiązkowo prowadzić lekcje przez 18 godzin tygodniowo.

Szumilas na czwartkowej konferencji prasowej w MEN odniosła się do stanowiska Związku Nauczycielstwa Polskiego, że upoważnienie samorządów do wydłużenia czasu pracy nauczycieli doprowadzi do zwolnień nauczycieli, bo skoro będą oni pracować więcej, mniej ich będzie potrzebnych.

"Może to przynieść w konsekwencji redukcję stanu zatrudnienia o ponad 100 tys. osób. (...) Tym bardziej, że rząd w dalszym ciągu forsuje pomysł odebrania nam uprawnień do wcześniejszych emerytur. Połączenie tych dwóch planów spowoduje gwałtowny wzrost bezrobocia w środowisku nauczycielskim, a jednocześnie wywoła uzasadnione protesty" - tłumaczył prezes ZNP na konferencji prasowej.

Według Szumilas, te obawy są nieuzasadnione. "W tej chwili obniżamy wiek szkolny, a więc zwiększamy liczbę dzieci w systemie edukacji. Wprowadzamy obowiązkowe przygotowanie roczne dla pięciolatków, to również powoduje większą liczbę godzin dla nauczycieli. (...) W związku z obniżeniem wieku szkolnego planujemy również zwiększenie liczby godzin na zajęcia świetlicowe, bo chcemy, żeby nauczyciele dobrze opiekowali się dziećmi również po zajęciach szkolnych" - tłumaczyła wiceminister.

Nauczyciele i tak uczą więcej godzin niż przewiduje pensum

Jej zdaniem, o zapotrzebowaniu na pracę nauczycieli świadczy też fakt, że większość z nich już teraz prowadzi więcej zajęć niż przewiduje pensum. "W tej chwili nauczyciele mają ok. 1,35 mln godzin ponadwymiarowych. W przeliczeniu na etaty to jest ok. 75 tys. etatów. Ta liczba świadczy o tym, że nie ma możliwości, aby nauczyciele stracili pracę" - argumentowała.

Szumilas podkreśliła ponadto, że samorządy nie muszą zwiększać czasu pracy nauczycieli, a jeśli to zrobią, mają obowiązek to uzasadnić. Mają też, jak tłumaczyła, możliwość podwyższania wynagrodzenia nauczycieli, którzy będą więcej pracowali. "Samorząd terytorialny może w różny sposób podnosić wynagrodzenia nauczycieli. Może podnieść stawkę wynagrodzenia zasadniczego, może podnieść dodatek motywacyjny. To wszystko można zawrzeć w regulaminie wynagradzania" - powiedziała wiceminister.

MEN i ZNP różnią się w ocenie pomysłu zwiększenia uprawnień samorządów do ustalania czasu pracy i wysokości wynagrodzenia nauczycieli

Prezes ZNP Sławomir Broniarz mówił w czwartek, że większość samorządów stara się dbać o edukację na swoim terenie, ale zdarzają się takie, które biorą pod uwagę tylko kryteria ekonomiczne i zechcą zaoszczędzić, dodając nauczycielom godzin pracy, nie podwyższając im płacy.

Z kolei zdaniem wiceminister edukacji, nie ma powodu do obaw, bo samorządy już teraz mają prawo płacić nauczycielom więcej niż określona rozporządzeniem minimalna stawka i to się sprawdza. "Patrząc na średnie pensje nauczycieli w kraju oraz funkcjonujące w gminach regulaminy wynagradzania widać, że często samorządy z tej możliwości korzystają" - powiedziała Szumilas.