Kwaśnicki tłumaczył się w piątek przed sejmową komisją rolnictwa z zarzutów mediów o nieprawidłowościach w polityce kadrowej w Kasie. "Dziennik" i "Newsweek" pisały o nepotyzmie w KRUS oraz nieprawidłowościach przy rozdziale środków na letni wypoczynek dzieci.
Prezes poinformował posłów, że zarzuty dotyczące tego, iż zasiada on w radach nadzorczych, zarządach, czy organach spółek handlowych są nieprawdziwe. Pozostałe zarzuty określił jako perfidne i oparte na nieprawdziwych skojarzeniach. Zaznaczył, że jako prezes od stycznia 2008 r. nie miał wpływu na zatrudnianie czy awanse wymienianych w artykułach osób.
"Nie wiedziałem o związkach pomiędzy pracownikami, nie mam prawa ingerować w ich prywatność. Mam prawo do zatrudniania zaufanych sobie osób, szczególnie, że chodzi o trzy na ponad 6 tys. zatrudnionych w KRUS" - mówił posłom. Zaznaczył, że wysłał sprostowania do gazet. Jeśli nie zostaną opublikowane - wystąpi do sądu przeciw tytułom i autorom artykułów - zapowiedział.
Zalewski: kontrolerzy nie stwierdzili naruszeń prawa i większych nieprawidłowości
Wiceminister rolnictwa Marian Zalewski poinformował posłów, że skończyła się już w KRUS pierwsza część kontroli. Kontrolerzy nie stwierdzili naruszeń prawa i większych nieprawidłowości - zapewnił. Zalewski dodał, że minister zdecydował m.in. by wprowadzić w całej KRUS - w centrali i oddziałach - jednolite zasady zatrudniania.
Posłowie komisji niezależnie od przynależności partyjnej w swoich wypowiedziach oceniali, że w całej sprawie nie chodzi o to, że dyrektor zatrudnił swoich znajomych, czy członków rodziny, a o likwidację Kasy i skłócenie miasta i wsi. Zastanawiali się na czyje zlecenie powstały artykuły "Dziennika" i "Newsweeka".
Romuald Ajchler (Lewica) mówił, że z jego rodziny nikt nie pracuje w administracji państwowej i można to sprawdzić, jednak rozumie to i uważa za normalne, że po zmianie władzy partie polityczne obsadzają stanowiska swoimi ludźmi. "Tak robiliście wy, tak robią obecnie rządzący. To normalne, że nowy minister, czy prezes chce pracować z ludźmi, którym ufa, i ich zatrudnia" - mówił.
Posłów niepokoiło jedynie, że cała sprawa pojawiła się w mediach i według nich jest elementem walki z KRUS i dążeniem do likwidacji Kasy. "To instytucja, do której rolnicy mają zaufanie i trzeba uważać, panie prezesie, żeby tego zaufania nie naruszyć. Jak się sprawuje władzę, to trzeba liczyć się z tym, że dziennikarze będą szukali taniej sensacji. Ja sam tego doświadczyłem" - powiedział wiceprzewodniczący komisji Wojciech Mojzesowicz (PiS).
Mojzesowicz: gdyby było zagrożenie likwidacji KRUS, PiS zwróci się o pomoc do prezydenta
Mojzesowicz zapowiedział, że gdyby było zagrożenie likwidacji KRUS, PiS zwróci się o pomoc do prezydenta.
Kwaśnicki zapewnił, że podczas swego siedmiomiesięcznego urzędowania rozwiązał umowę o pracę jedynie z 6 osobami, a 5 innym umowa wygasła. Przeprowadzono 3 nabory na wicedyrektorów oddziałów - w Kielcach, Opolu i Warszawie, przy czym w Warszawie nie wybrano kandydata - tłumaczył.
Media informowały, że za rządów obecnego prezesa, karierę robią tam jego przyjaciółka, brat i konkubina brata, a etaty w KRUS-ie i Funduszu Składkowym KRUS mają ludzie związani z dyrektorem w centrali Kasy Wojciechem Kobielskim: jego syn, narzeczona syna i jej matka. Z kolei Kazimierz Pątkowski, prawa ręka prezesa, miał zadbać o pracę dla syna, kochanki i jej córki. Do KRUS trafiła też szwagierka ministra rolnictwa - podawały media.
Komentarze (13)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePrzywrócenie sprawiedliwych zgodnych z konstytucją zasad opodatkowania i ubezpieczenia w KRUS to koniec pyskatego elektoratu dla PSL. Lepiej przyczaić się w cieniu.
Masz rację córko rolnika. Moja kuzynka na wsi ma auto, syn auto, mąż auto. Mają: traktor, kosiarkę opryskiwacz, różne inne maszyny. Brakuje im tylko kombajnu. Dom wbudowano 10 lat temu, teraz budują synowi, ale jak przyjadę, to wiecznie słyszę, że taka bieda. Chyba na umyśle, bo inaczej nie można powiedzieć.
Dyrektor oddziału ZUS we Wrocławiu Antoni Malaka i szef prawników tegoż oddziału ZUS Zbigniew Rak przyłapani na okłamywaniu swoich warszawskich zwierzchników i sądu. Oszukiwali, by zatuszować sabotowanie polityki prozatrudnieniowej rządu i bezprawne represjonowanie bezrobotnego za jego aktywność zawodową. Wpisz w wyszukiwarce: Bloger Adam Kłykow i czytaj „ZUS – szczyt głupoty”. Coś ze świata absurdu, legislacyjne polish jokes.
Wszystkich niezainteresowanych przepraszam za te powtórki, ale dopóki na prawniczy debilizm urzędników ZUS nie reagują nadzorujące tę instytucję Kancelaria Premiera oraz Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej - dopóty mam zamiar być tą kroplą, która drąży skałę...