Kilka unijnych krajów z północy Europy sprzeciwiło się dziś sankcjom karnym, w tym więzienia, za zatrudnianie i eksploatowanie nielegalnych pracowników spoza Unii Europejskiej. Sprzeciw wyraziła również Polska.

"Jesteśmy przeciwko sankcjom karnym za nielegalne zatrudnianie. Kary finansowe, administracyjne są wystarczające" - powiedział podsekretarz stanu w MSWiA Piotr Stachańczyk.

Podczas otwartej dla dziennikarzy dyskusji na posiedzeniu ministrów spraw wewnętrznych także Niemcy, Szwecja, Finlandia, Czechy i Holandia wyraziły zdecydowany sprzeciw. Litwa zgłosiła rezerwę.

Mamy do czynienie z podziałem Północ - Południe, przyznał francuski minister ds. imigracji Brice Hortefeux. "Kraje Północy mają więcej zastrzeżeń, kraje Południa są bardziej za" - powiedział na konferencji prasowej Francuz.

"Stosowanie prawa karnego nie jest właściwą metodą do zwalczania zatrudniania nielegalnych imigrantów"

"Stosowanie prawa karnego nie jest właściwą metodą do zwalczania takiego zjawiska jak zatrudnianie nielegalnych imigrantów. Człowiek, który zatrudnia nielegalnego imigranta, powinien wiedzieć, że poniesie karę finansową - być może nawet takiej wysokości, że będzie musiał zlikwidować przedsiębiorstwo" - tłumaczył na konferencji prasowej Stachańczyk. "Nie należy w to wprowadzać całego aparatu państwa: prokuratorów, sędziów" - dodał.

Zgodnie z propozycją dyrektywy przedstawionej przez Komisję Europejską w maju 2007 roku, kraje członkowskie mają ustalić system obowiązujących na terenie całej UE kar administracyjnych, finansowych, a nawet więzienia. Te ostatnie groziłyby w przypadku, gdy pracodawcy udowodni się zatrudnianie i eksploatowanie przynajmniej czterech nielegalnych pracowników z państw trzecich.

Ponadto pracodawcy, którym udowodni się zatrudnianie na czarno, będą musieli pokrywać koszty biletu powrotnego dla osób nielegalnie zatrudnianych i przebywających na terenie UE.

Sankcje karne mają wchodzić w grę w wyjątkowych przypadkach

Sankcje karne, jak pozbawienie wolności, mają wchodzić w grę w wyjątkowych przypadkach - tj. wielokrotnego łamania prawa, zmuszania do pracy w szczególnie trudnych warunkach albo kiedy pracodawca wie, że zatrudnione przez niego osoby są ofiarami handlu ludźmi.

Ale Stachańczyk uważa, że na takie sytuacje, "kiedy ci ludzie są przymusowo trzymani w straszliwych warunkach, na współczesne niewolnictwo" prawo karne ma już odpowiedź.

Choć autorem propozycji jest KE, to Francja, która objęła w lipcu przewodnictwo w UW poprała je i włączyła do paktu imigracyjnego, która ma zostać przyjęty na szczycie europejskim w październiku.

Większość krajów tzw. Południa (Włochy, Hiszpania, Portugalia, Cypr, Grecja, Malta), które na co dzień mają do czynienia z przybywającymi z Afryki nielegalnymi imigrantami, opowiedziały się za sankcjami karnymi wobec zatrudniających ich pracodawców.

Wobec tak dużych różnic w UE, najbardziej prawdopodobna wydaje się propozycja fińska - dać krajom prawo wyboru, czy chcą sankcji karnych, czy nie.

Polska: zamiast na ilości skupić się na jakości kontroli

Te same kraje, które są przeciwne sankcjom karnym, są też niechętne innej propozycji, a mianowicie wprowadzeniu minimalnego odsetka kontroli przeprowadzanych w firmach pod kątem zatrudniania nielegalnych imigrantów, który miałby wynosić 5 proc. Obecnie, według KE takiej kontroli podlega tylko 2 proc. przedsiębiorstw w UE, zdecydowanie za mało.

"We wstępnej propozycji było przewidziane nawet 10 proc. To jest gigantyczna liczba. U nas uprawnienia do kontroli legalności pracowników ma Państwowa Inspekcja Pracy, która nie jest zbyt liczna, oraz służba celna, która robi to przy okazji innych kontroli" - wyjaśniał Stachańczyk. Dodał, że dla Polski także 5 proc. to zdecydowanie za dużo.

Kilka krajów, w tym Polska, zaproponowało, by zamiast na ilości skupić się na jakości kontroli, zapewniając, że będą one przeprowadzane w sektorach, gdzie jest zatrudnianych najwięcej nielegalnych pracowników.