Dziś odbyło się plenarne posiedzenie Komisji Trójstronnej, podczas którego przedstawiciele rządu, pracodawców i związków zawodowych doszli do porozumienia w kwestii wysokości minimalnego wynagrodzenia na 2009 r.
Wysokość minimalnego wynagrodzenia jest corocznie przedmiotem negocjacji w Komisji Trójstronnej, jednak jeżeli rząd, pracodawcy i związkowcy nie dojdą do porozumienia, wówczas decyzję podejmuje rząd.
"To od wielu lat pierwsze porozumienie, które w połowie roku daje sygnał zarówno pracownikom, jak i pracodawcom, czego się mogą spodziewać od 1 stycznia przyszłego roku" - powiedziała minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak po zakończeniu posiedzenia Komisji Trójstronnej.
Wcześniej rząd proponował, by minimalne wynagrodzenie wzrosło z obecnego poziomu 1126 zł, do 1204 zł, co stanowiłoby ok. 37 proc. średniej pensji. Z kolei związki zawodowe chciały, by minimalna płaca wyniosła 50 proc. przeciętnej.
Szef Komisji Krajowej "Solidarności" Janusz Śniadek tłumaczył, że warunkiem ustępstwa ze strony związków zawodowych była deklaracja rządu i pracodawców, że zostaną podjęte prace zmierzające do ustalenia - w dalszej perspektywie - minimalnego wynagrodzenia na poziomie 50 proc. średniej pensji.
"Została otwarta furtka, by w przyszłości minimalne wynagrodzenie wyniosło 50 proc. średniej krajowej pensji" - ocenia przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) Jan Guz.
Brak porozumienia co do wzrostu płac w sferze budżetowej
Komisja Trójstronna nie doszła natomiast do porozumienia w sprawie podwyżek płac w 2009 r. w sferze budżetowej. Rząd i pracodawcy są zdania, że wzrost wynagrodzeń w administracji powinien wynieść 3,9 proc., na co składa się 2,9 proc. przewidywanej inflacji plus jeden punkt procentowy.
"Zaproponowany przez rząd wzrost wynagrodzeń na poziomie 3,9 proc. jest dramatycznie niski" - uważa Janusz Śniadek. Jego zdaniem, przyjęcie takiego rozwiązania prowadziłoby do rozwarstwienia wynagrodzeń w sferze budżetowej i produkcyjnej. Związki zawodowe chciałyby, aby podwyżka wyniosła nie mniej niż 15 proc.
Jak powiedziała ekspert z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Małgorzata Krzysztoszek, pracodawcy opowiadają się za wyższym wzrostem wynagrodzeń w sferze budżetowej, ale pod warunkiem, że wiązałoby się to z restrukturyzacją zatrudnienia w administracji.
"Opowiadamy się za wzmocnieniem jakościowym i ilościowym w administracji. W niektórych obszarach urzędników jest jednak za dużo" - wyjaśniła Małgorzata Krzysztoszek.
Brak porozumienia w kwestii wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej oznacza, że to rząd określi go w rozporządzeniu.
W posiedzeniu Komisji Trójstronnej, obok wicepremiera Waldemara Pawlaka, wzięli udział między innymi minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak oraz wiceminister gospodarki Rafał Baniak. Stronę związkową reprezentowali przedstawiciele Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, a pracodawców - Business Centre Club, Konfederacji Pracodawców Polskich, Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" i Związku Rzemiosła Polskiego.
Komentarze (21)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTO SĄ MAŁE WYPŁAT A JA I TAK NIE MOGE TEGO LUDZIOM DAĆ PIEPSZNE TO WSZYSTKO I PRZEJDĘ DO SZAREJ STREFY TAM LUDZIE KASĘ ROBIĄ.
pracownik ma nie zdechnąc za te pieniądze
Problemem nie jest wysokość wynagrodzenia, ale narzuty na te wynagrodzenia, np. ZUS. Gdyby obniżyć koszty składek ZUS, przy takim samym wynagrodzeniu, pracownik otrzyma więcej na rękę, a pracodawca będzie miał mniejsze koszty. Jeśli kilka firm produkujących ten sam produkt rozpocznie konkurencję cenową, wygra ten, który da najmniejszą cenę przy porównywalnej jakości.
Innymi słowy wszyscy zarabiali by więcej, a ceny utrzymania się byłyby niższe.
CHYBA SIĘ Z RADOŚCI UPIJĘ.