Rząd chce, aby kary za nielegalne zatrudnianie osób spoza Polski były wyższe. UE kończy prace nad dyrektywą zdecydowanie zaostrzającą kary nakładane na nieuczciwe firmy. Firmy zatrudniające nielegalnych emigrantów stracą na pięć lat prawo do korzystania ze środków unijnych.
NOWOŚĆ
Przedsiębiorcy zatrudniający nielegalnie cudzoziemców będą surowiej karani. To m.in. efekt zmian, jakie proponuje resort pracy w projekcie nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Co najmniej 10 tys. zł grzywny zapłaci na przykład pracodawca, jeśli zostanie przyłapany na nielegalnym zatrudnianiu cudzoziemca i w ciągu dwóch lat ponownie popełni takie samo wykroczenie. Prawdziwa rewolucja czeka jednak nasze firmy po wdrożeniu przez Polskę tzw. dyrektywy Frattiniego, którą do końca tego roku przyjąć ma Parlament Europejski. Przewiduje ona m.in. pięcioletni zakaz ubiegania się o środki z funduszy unijnych przez firmy zatrudniające nielegalnie obcokrajowców.

Wyższe grzywny

Rządowy projekt nowelizacji, który trafił już do konsultacji społecznych i międzyresortowych, obok dotychczasowej grzywny za nielegalne zatrudnianie przez firmy cudzoziemców, wynoszącej co najmniej 3 tys. zł, wprowadza dodatkowe kary. Zgodnie z projektowanym art. 120 ustawy firmy zapłacą co najmniej 10 tys. zł kary, jeśli w ciągu dwóch lat ponownie nielegalnie zatrudnią cudzoziemca. Tyle samo zapłacą za wprowadzenie go w błąd.
- Firmy okłamują czasem cudzoziemców, twierdząc że załatwiły wszystkie formalności niezbędne do legalnego wykonywania przez nich pracy - mówi Emilia Małys z departamentu migracji w resorcie pracy.
Przedsiębiorca zapłaci też 3 tys. zł kary za to, że najpierw weźmie od cudzoziemca pieniądze, np. za uzyskanie zezwolenia, transport czy zakwaterowanie, a następnie go nie zatrudni. Za nadużycia mają też być karani pośrednicy zajmujący się sprowadzeniem cudzoziemców do pracy w Polsce.
- To dlatego, że czasami obiecują pracownikom pracę, a okazuje się, że pracodawca nie istnieje - mówi Emilia Małys.
Zdarza się też, że pośrednicy oszukują pracodawców. Na przykład dostarczają im sfałszowane dokumenty potwierdzające kwalifikacje zawodowe cudzoziemca. Za taki proceder będzie im grozić co najmniej 10 tys. zł grzywny.
- Liberalizujemy dostęp do naszego rynku pracy dla cudzoziemców, jeśli jednak ktoś nie chce z tego korzystać w legalny sposób, poniesie określone sankcje - mówi Janusz Grzyb, dyrektor departamentu migracji w resorcie pracy.
Tłumaczy, że nowe wykroczenia określone w projekcie są odpowiedzią na negatywne praktyki stosowane przez przedsiębiorców.
- Grzywny są za wysokie - wskazuje z kolei Zbigniew Bachman, dyrektor Biura Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa.
Jego zdaniem nałożenie na małą lub średnią firmę wysokiej kary za nielegalne zatrudnienie kilkunastu osób może nawet zagrozić jej istnieniu na rynku.

Drakońska dyrektywa

Kary będą jednak jeszcze bardziej dolegliwe. Pod koniec roku ma być uchwalona tzw. dyrektywa Frattiniego - od nazwiska wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Polska musi ją wdrożyć w ciągu dwóch lat, czyli prawdopodobnie do końca 2010 r. Przewiduje ona, że w całej UE zostaną zharmonizowane zasady karania przedsiębiorców, którzy zatrudniają imigrantów nielegalnie przebywających na terenie UE.
Dyrektywa przewiduje m.in., że cudzoziemiec będzie mógł domagać się zaległego wynagrodzenia przed sądem państwa członkowskiego. Jeśli nie będzie można ustalić czasu trwania zatrudnienia i wynagrodzenia, zostanie przyjęte, że trwało ono co najmniej trzy miesiące, a cudzoziemiec otrzymywał płacę minimalną lub równowartość odpowiadającą wynagrodzeniu rynkowemu za daną pracę. Pracodawca zapłaci też składki ubezpieczeniowe i podatki. Choć państwo sfinansuje pobyt cudzoziemca do czasu wydania wyroku, to firma będzie zobowiązana do zwrotu tych kosztów, jeśli wyrok będzie dla niej niekorzystny.
- Firma pokryje też koszty deportacji cudzoziemca - mówi Mirosław Bieniecki z Instytutu Spraw Publicznych.
Oprócz kar finansowych firmy będą też podlegać innym sankcjom. Na przykład do pięciu lat mogą być pozbawione prawa do ubiegania się o środki z funduszy unijnych i nie będą mogły brać udziału w przetargach publicznych. A w ciągu roku od wykrycia nielegalnego zatrudnienia będą musiały zwrócić pieniądze z unijnych funduszy.
- W przypadku bardzo poważnego naruszenia przepisów sąd może zamknąć firmę czasowo lub na stałe albo cofnąć udzieloną jej licencję - dodaje Mirosław Bieniecki.

Nowe koszty i obowiązki

Zdaniem Mirosława Bienieckiego, Polska boryka się przede wszystkim z nielegalnym zatrudnieniem cudzoziemców, a nie z tym, że przebywają oni nielegalnie na terenie naszego kraju. Tłumaczy, że wprowadzenie dyrektywy spowoduje, że polskie firmy będą niepotrzebnie obciążone obowiązkami administracyjnymi w niej przewidzianymi, np. koniecznością informowania o rozpoczęciu zatrudnienia przez cudzoziemca albo posiadania dokumentów legalizujących jego pobyt. Dyrektywa narzuca też państwom UE obowiązek kontrolowania pod kątem legalności pracy cudzoziemców 5 proc. wszystkich przedsiębiorstw rocznie.
- Przeprowadzenie takiej liczby kontroli przez inspektorów PIP wydaje się nierealne - mówi Krzysztof Lewandowski, naczelnik w departamencie polityki migracyjnej MSWiA.
97,3 tys. pracowników zza wschodniej granicy chciały zatrudnić polskie firmy od II połowy ubiegłego roku
97,3 tys. pracowników zza wschodniej granicy chciały zatrudnić polskie firmy od II połowy ubiegłego roku / ST