W 2007 roku padł emerytalny rekord - ZUS przyznał ponad 200 tys. emerytur, tj. ponaddwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Zaledwie 38,4 tys. osób, czyli co szósty nowy emeryt, ukończył wiek emerytalny. W ciągu najbliższych pięciu lat na wypłatę emerytur z ZUS zabraknie co najmniej 157,6 mld zł.
NOWOŚĆ
W ubiegłym roku ZUS przyznał rekordową liczbę emerytur - wynika z najnowszych danych Zakładu. Prawo do świadczeń uzyskało 215,4 tys. osób. Rok wcześniej było ich 103,9 tys. Można też zaobserwować tendencję, że Polacy przechodzą na emerytury w coraz młodszym wieku. W ubiegłym roku kobiety zaczęły otrzymywać świadczenie w wieku zaledwie 55,8 lat. Dzieje się tak, mimo że Polacy żyją coraz dłużej i są coraz zdrowsi. Eksperci podkreślają, że masowa ucieczka na świadczenia jest efektem łagodnych przepisów hojnie dających prawo do wcześniejszych emerytur i wciąż niedokończonej reformy. Ubezpieczeni, obawiając się zmiany przepisów, gdy tylko mogą, korzystają ze świadczeń. W efekcie w maju tego roku emerytury z ZUS pobierało już 4,7 mln osób. Już obecnie zakład szacuje, że na ich wypłatę w latach 2009-2013 zabraknie prawie 158 mld zł (w najbardziej optymistycznym wariancie).
Jeśli więc obecna walka różnych grup zawodowych o uzyskanie prawa do emerytur pomostowych (np. nauczycieli i kolejarzy) skończy się powodzeniem, będzie to tylko zwycięstwo formalne. Jeśli rząd ulegnie i przyzna im świadczenia, to ZUS i tak nie będzie miał pieniędzy na wypłaty.

100 proc. więcej świadczeń

Ze statystki ZUS prowadzonej od początku lat 90. wynika, że 1992 rok był do tej pory rekordowy, jeśli chodzi o liczbę przyznanych emerytur. Prawo do nich uzyskało wtedy 164,7 tys. osób.
- W Polsce w tamtym okresie dokonywała się transformacja i świadczenia społeczne były sposobem na łagodzenie jej skutków - mówi Jak Rutkowski z Banku Światowego.
Tłumaczy, że państwo prowadziło taką politykę, aby zachować spokój społeczny. W kolejnych latach zmniejszała się liczba emerytur przyznawanych przez ZUS. Zarówno w ubiegłym roku i dwa lata wcześniej przyznano ich 103,9 tys. Ale w 2007 roku zdecydowanie wzrosła liczba przyznanych świadczeń. Po raz pierwszy liczba nowych emerytów przekroczyła 200 tys.
Eksperci podkreślają, że nie jest to wynikiem tylko i wyłącznie procesu starzenia się polskiego społeczeństwa, choć postępuje on w coraz szybszym tempie. Według prognozy GUS, liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie w latach 2008-2013 z 6,2 mln do 7 mln. Za pięć lat będą one stanowić 18,6 proc. społeczeństwa (obecnie 16,3 proc.).
- Tak duży przyrost liczby osób, którym po raz pierwszy przyznano emeryturę, nie wynika tylko i wyłącznie z demografii. To głównie tzw. efekt ostatniego roku obowiązywania przywilejów emerytalnych - mówi Wiktor Wojciechowski, wicedyrektor Działu Analitycznego w Fundacji FOR.
Tłumaczy, że ludzie są niepewni, jakie regulacje będą obowiązywać od przyszłego roku i dlatego niemal wszyscy, którzy mogą, przechodzą na emeryturę. Wskazuje, że rząd powinien więc jak najszybciej przesądzić o tym, które osoby pracujące w tzw. szkodliwych warunkach uzyskają prawo do emerytur pomostowych oraz ostatecznie wygasić tzw. przywileje pracownicze, np. dla 55-letnich kobiet, i zlikwidować świadczenia przedemerytalne, które tak naprawdę są wcześniejszymi emeryturami dla bezrobotnych.

Wyższe składki do ZUS

- Emerytur nie wypłaca żadne anonimowe państwo, ale finansują je osoby pracujące - mówi prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej.
Tłumaczy, że masowe odchodzenie z rynku pracy stosunkowo młodych osób oznacza konieczność ogromnych dopłat z budżetu do ZUS (w tym roku dotacja wyniesie prawie 35 mld zł), a w przyszłości konieczność podwyższenia składek na emeryturę. Z prognozy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (administruje nim ZUS) wynika, że największy deficyt będzie miał bowiem fundusz wypłacający emerytury. W ciągu najbliższych pięciu lat wyniesie minimum 157,6 mld zł, w wariancie pośrednim 180,55 mld zł, a maksymalnie aż 226,36 mld zł.
- Zła sytuacja tego funduszu to efekt wielu czynników, choć na większość z nich miała i ma wpływ polityka rządów - wskazuje Jan Rutkowski.
Jego zdaniem trudno się spodziewać, by zmieniła się coraz gorsza sytuacja demograficzna Polski, ale rządy mogą podejmować działania zmierzające do wydłużania aktywności zawodowej Polaków.
- Nie może być tak, że żyjemy coraz dłużej, a pracujemy coraz krócej - mówi Jan Rutkowski.
Rząd zdaje sobie z tego sprawę i dlatego do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o emeryturach pomostowych. Zakłada on, że prawo do świadczeń z tytułu wykonywania pracy w tzw. szkodliwych warunkach będzie miało około 150 tys. osób spośród około 1,1 mln obecnie uprawnionych.
- Wypłata wszystkich wcześniejszych emerytur łącznie z zasiłkami i świadczeniami przedemerytalnymi kosztuje rocznie około 20 mld zł - mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Problem polega na tym, że na propozycje rządu nie godzą się związki zawodowe. Chcą wydłużania w nieokreśloną przyszłość obowiązujących obecnie przywilejów. Eksperci wskazują jednak, że taka decyzja byłaby obietnicą bez pokrycia.
- Następne rządy musiałyby odbierać przyznane przywileje albo, co mało realne i szkodliwe dla gospodarki, podwyższać składki ZUS - tłumaczy prof. Marek Góra.

Emeryci coraz młodsi

Wiktor Wojciechowski zwraca uwagę, że w Polsce aż 85 proc. osób odchodzi z rynku pracy przed uzyskaniem wieku emerytalnego. W ubiegłym roku średni wiek kobiety przechodzącej na emeryturę wynosił 55,8 lat, a mężczyzny 59,7 lat. Polacy odchodzą więc z rynku pracy na pięć lat przed uzyskaniem ustawowego wieku emerytalnego.
- Gorzej jest tylko na Węgrzech. Tam odsetek osób odchodzących na emeryturę przed uzyskaniem wieku emerytalnego wynosi ponad 93 proc. - mówi Wiktor Wojciechowski.
Wskazuje jednak, że w Niemczech jest to 55 proc., na Słowacji 42 proc., w Czechach 31 proc., a w Szwecji tylko 15 proc. Z kolei w Danii praktycznie nikt nie odchodzi z rynku pracy przed ukończeniem wieku emerytalnego. Co więcej, w Polsce obniża się wiek odejścia z rynku pracy, a w innych krajach rośnie. Eksperci wskazują, że kontynuowanie takiej polityki grozi nie tylko niewypłacalnością systemu emerytalnego, ale także spowolnieniem rozwoju gospodarczego Polski.
SZERSZA PERSPEKTYWA - UE
W analizie dotyczącej dezaktywizacji osób w wieku przedemerytalnym bierze się pod uwagę dwa wskaźniki - ustawowy wiek emerytalny oraz tzw. efektywny wiek emerytalny. Pierwszy określa formalny wiek upoważniający do przejścia na świadczenie. Drugi, który jest ważniejszy, to faktyczny moment odejścia z rynku pracy. Dane dotyczące tego drugiego wskaźnika gromadzi m.in. europejskie biuro statystyczne Eurostat (nazywa to average exit age from the labour force, tj. średni wiek odejścia z rynku pracy). Z danych tych wynika, że w 27 krajach UE osoby przechodzą na emeryturę w wieku średnio 61,2 lat. W 2006 roku najdłużej pracowali Rumuni (64,3 lata), Bułgarzy (64,1 lat), Irlandczycy (64,1 lat), Szwedzi (63,0 lat) i Brytyjczycy (63,2 lata). Najkrócej (obok Polaków, którzy według danych ZUS odchodzili na świadczenie mając 56,6 lat) pracują Maltańczycy (58,5 lat), Francuzi (58,9 lat) i Słoweńcy 59,8 lat.
1,48 tys. zł przeciętna wysokość emerytury z ZUS
Jak ZUS przyznaje emertury / DGP
Tak duży przyrost liczby osób, którym po raz pierwszy przyznano emeryturę, nie wynika tylko i wyłącznie z demografii. To głównie tzw. efekt ostatniego roku obowiązywania przywilejów emerytalnych. Ludzie są niepewni, jakie regulacje będą obowiązywać od przyszłego roku i dlatego niemal wszyscy, którzy mogą, przechodzą na emeryturę. / ST
Z prognozy wypłacalności Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że w latach 2009–2013 na emerytury zabraknie minimum 157,6 mld zł. Jeśli więc rząd premiera Donalda Tuska, który przesłał do konsultacji projekt ustawy o emeryturach pomostowych zakładający ograniczenie przywilejów emerytalnych, ulegnie presji związków i poszerzy listę zawodów do nich uprawniających, złoży obietnice bez pokrycia. / DGP