Gdyby pielęgniarki rzeczywiście kierowały się tylko względami społecznymi i sytuacją w służbie zdrowia, to dzisiaj powinno być nowe "białe miasteczko" i to większe - ocenił w czwartek, w rok od powstania w stolicy "białego miasteczka" były premier Jarosław Kaczyński.

"Białe miasteczko" przed kancelarią premiera istniało od 19 czerwca do 15 lipca 2007 r. - przez 27 dni. Pielęgniarki rozbiły namioty na chodniku naprzeciw siedziby szefa rządu. Do pikietujących zaczęli dołączać lekarze, a potem związkowcy różnych branż z całego kraju. Domagano się m.in. podwyżek w 2007 r. i obietnicy wzrostu płac w kolejnych latach oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia.

Miasteczko zostało założone spontanicznie, kiedy premier Kaczyński odmówił spotkania z przedstawicielkami protestujących. Jednocześnie Kancelarię Premiera okupowały 4 przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Podejmując decyzję o likwidacji miasteczka pielęgniarki mówiły m.in., że akcja nie przyniosła spodziewanego przez nie rezultatu, ale nie czują się przegrane.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej w Katowicach Jarosław Kaczyński powiedział, że dziś nie rozwiązywałby tego sporu inaczej. "Nie byliśmy w stanie w ramach tamtego budżetu dać takich pieniędzy, jakich pielęgniarki oczekiwały. Poza tym nie chcę nikogo oskarżać, ale dzisiaj mamy taką sytuację, że gdyby te panie kierowały się tylko względami społecznymi, to dzisiaj powinno być nowe białe miasteczko i to znacznie większe, a nie ma" - ocenił.

Jarosław Kaczyński przypomniał, że jego rząd obiecał na ten rok 11 mld zł dla służby zdrowia

"Dziś jest tak, jak jest i reakcji nie widać, więc sądzę, że można z tego wyciągać pewne wnioski. Ale rozumiem, że większość pań, które tam przyjeżdżały, przyjeżdżały z najlepszą wolą i w poczuciu oburzenia na stan, w jakim pracują. To całkowicie rozumiem, nie mam do nich pretensji" - dodał.

Jarosław Kaczyński przypomniał, że jego rząd obiecał na ten rok 11 mld zł dla służby zdrowia. "To nie jest realizowane, ale nie przez nasz rząd. Myśmy obiecali, że dodamy połowę Funduszu Pracy, który przy dzisiejszym poziomie bezrobocia jest kompletnie niepotrzebny, plus zwiększenie składki. Razem to miało być 11 mld zł więcej. Czyli dużo pieniędzy także na podwyżki dla pielęgniarek" - powiedział.

Negatywnie ocenił też pracę obecnej minister zdrowia Ewy Kopacz. "Naprawdę nie chcę rzucać oskarżeń, ale patrząc na to, co robi pani minister Kopacz, to przypomina się pani Sawicka, bo nie sposób wytłumaczyć racjonalnie inaczej tych wszystkich działań, które są podejmowane - żeby doprowadzić do takiego kryzysu, żeby już ludzie machnęli ręką: To już sprywatyzujcie" - mówił J. Kaczyński.