Kilkuletni impas w Unii Europejskiej w sprawie przepisów o tygodniowym czasie pracy został przełamany. Porozumienie osiągnęli ministrowie 27 krajów na spotkaniu w Luksemburgu.

Kompromisowe rozwiązanie przewiduje, że 48 godzin to tygodniowy limit, ale pracodawca będzie mógł za zgodą pracownika wydłużyć tydzień pracy do 60 godzin w trzymiesięcznym okresie rozliczeniowym, chyba że inaczej stanowi zbiorowy układ pracy lub porozumienie partnerów społecznych w danym kraju.

Przy braku porozumienia i przy zaliczeniu nieaktywnego czasu dyżurów do normalnego czasu pracy (tak jak w Polsce) tygodniowy czas pracy można wydłużyć nawet do 65 godz.

Ponadto, nowe przepisy, w przypadku lekarzy, czy strażaków, różnicują czas pracy aktywnej i nieaktywnej.

Polscy eksperci mówią, że nowa dyrektywa nie będzie miała wpływu na przepisy, które od nowego roku regulują sposób zatrudniania lekarzy w naszym kraju.

A jak jest teraz ?

Obecna dyrektywa z 1993 roku, nowelizowana 10 lat później, dawała możliwość wydłużenia tygodnia pracy nawet do 78 godzin - za zgodą pracownika. Poza tym, że ten czas zostanie skrócony do maksymalnie 65 godzin, ministrowie zgodzili się na kilka dodatkowych warunków, np. zgoda pracownika nie może nastąpić wcześniej niż po czterech tygodniach od podpisania umowy o pracę. Dlatego unijny komisarz ds. pracy Vladimir Szpidla cieszył się "że kompromis ma sens i stanowi oczywisty postęp społeczny".

Ale - wbrew apelom "socjalnie" nastawionych krajów - stosowanie opt-outu nie będzie ograniczone w czasie. Zadowolona jest z tego Polska, która chciała uniknąć kłopotów z czasem w pracy w służbie zdrowia, gdzie stosowane są opt-outy (dyżury lekarskie!). Dlatego Polska poparła kompromis, przyjęty większością kwalifikowaną.

"To sukces. Wcale nie tak łatwo było przepchnąć propozycje, na których właściwie tylko nam zależało" - cieszyli się polscy dyplomaci.

Wstrzymały się m.in. Belgia, Hiszpania, Grecja i Cypr

Kraje te krytykują zbyt duże ustępstwa na rzecz obozu "liberalnego". Ich przedstawiciele wyrazili nadzieję, że dodatkowe kryteria opt-outu wprowadzi Parlament Europejski, który na równi z krajami członkowskimi ma prawo głosu w sprawie dyrektywy. Kraje "socjalne" domagają się m.in. ograniczenia w czasie możliwości przedłużenia tygodnia pracy do 60 - 65 godzin.

Obozu "socjalnego" tym razem nie wsparła Francja, która w przededniu swojego przewodnictwa UE chętnie pozbyła się problemu dyrektywy, dyskutowanej w UE od czterech lat. Stanowisko Francji na forum UE komplikuje trwająca wewnętrzna dyskusja o odejściu od obowiązującego tam 35-godzinnego tygodnia pracy, jednak francuski minister pracy Xavier Bertrand dał do zrozumienia, że liczy jeszcze na poprawki eurodeputowanych.

48 godz. to za mało

Nowa, unijna dyrektywa o tygodniowym czasie pracy, była konieczna, bo prawie połowa krajów nie przestrzega tej obecnie obowiązującej, ustalającej limit tygodniowy na 48 godzin.

Bruksela wiele razy groziła postępowaniem przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości

Wstrzymywała się jednak z ostateczną decyzją, dając unijnym stolicom czas na znalezienie porozumienia w tej sprawie.

Nowe przepisy, uzgodnione przez ministrów, musi jeszcze zatwierdzić Parlament Europejski.

Wraz z dyrektywą o czasie pracy ministrowie przyjęli też dyrektywę o agencjach pracy tymczasowej

Chodzi o zrównanie praw pracowników tymczasowych z zatrudnionymi na stałe już od pierwszego dnia zatrudnienia, chyba że inaczej postanowią partnerzy społeczni w danym kraju członkowskim. Taki kompromis był do zaakceptowania dla Wielkiej Brytanii, gdzie w maju została zawarta umowa między związkowcami a pracodawcami. Wcześniej Londyn najgłośniej protestował, twierdząc, że propozycja grozi zachwianiem równowagi na rynku pracy, wzrostem kosztów i utratą konkurencyjności.

Ta dyrektywa była dla Polski obojętna, bowiem polskie prawo nie przewiduje żadnej dyskryminacji pracowników tymczasowych.

W zależności od poprawek przyjętych przez PE, dyrektywa o czasie pracy może wejść w życie za dwa - trzy lata. Po czterech latach od wdrożenia Komisja Europejska ma przedstawić raport z jej funkcjonowania, zaś rok później - propozycje ewentualnych zmian.