W 2007 roku liczba sporów zbiorowych wzrosła prawie pięciokrotnie. Strony konfliktu często nie przestrzegają przepisów dotyczących ich rozwiązywania.
Do okręgowych inspektoratów pracy w ubiegłym roku zgłoszono ponad 2,8 tys. sporów zbiorowych. Rok wcześniej było ich 659.
- Świadczy to o braku dialogu między pracodawcą a pracownikami - podkreśla Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Najczęściej związkowcy domagali się od pracodawców podwyżek płac, corocznej ich waloryzacji i wyrównania dysproporcji płacowych pracowników zatrudnionych w tej samej grupie zawodowej. Chcieli też wprowadzenia nagród jubileuszowych i dodatkowego wynagrodzenia rocznego. Związki domagały się również wprowadzenia dodatkowych płatnych przerw w pracy i dodatkowego urlopu. Dopominały się również o zaprzestanie zmuszania pracowników do pracy w godzinach nadliczbowych w niedziele i święta bez zachowania przy tym przepisów o odpoczynku. Wskazywał na wymuszanie pracy na podstawie umów cywilnoprawnych.
- Postulaty związków, zarówno działających w ochronie zdrowia, jak i oświacie, nie odnosiły się do poszczególnych pracodawców, a zmierzały do uzyskania zmian systemowych - wskazuje prof. Krzysztof Rączka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tłumaczy, że ich spełnienie byłoby możliwe po podjęciu działań legislacyjnych, wykraczających poza zakres kompetencji pracodawców.
Ze wstępnych danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że w ubiegłym roku tylko co czternasty spór zakończył się podpisaniem porozumienia. W 82 przypadkach strony podpisały protokół rozbieżności, otwierając tym samym drogę do dalszego etapu prowadzenia sporu, czyli mediacji lub arbitrażu. W 11 przypadkach organizacje związkowe odstąpiły od zgłoszonych żądań, kończąc tym samym spór zbiorowy, a w dwóch - nastąpiła likwidacja pracodawcy.