Pracodawcy nie mogą zakazać podwładnym rozmów w języku polskim. Nie mogą także prowadzić dokumentacji pracowniczej wyłącznie w języku obcym.

Przed szczecińskim sądem pracy toczy się proces wytoczony firmie call-center, dotyczący zakazywania pracownikom używania języka polskiego w salach, w których obsługiwali zagranicznych klientów. Były pracownik firmy Mirosław Michałowski, który zaprotestował przeciwko takim ograniczeniom, twierdzi, że właśnie z tego powodu wkrótce potem został zwolniony z pracy.
Zgodnie z ustawą z 7 października 1999 r. o języku polskim (Dz.U. nr 90, poz. 999 z późn. zm.), na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej przy wykonywaniu przepisów z zakresu prawa pracy używa się języka polskiego.
- Dlatego pracodawca nie ma prawa zakazywać używania języka polskiego w kontaktach w miejscu pracy - uważa Waldemar Gujski, adwokat i właściciel Kancelarii Adwokackiej Waldemar Gujski.
Jego zdaniem przepisy te nie stanowią przeszkody, aby np. umowy o pracę lub inne dokumenty związane ze stosunkiem pracy były sporządzane w dwujęzycznych egzemplarzach.
Pracodawcy, którzy używają wyłącznie języka obcego w miejscu pracy, muszą liczyć się nie tylko z ewentualnymi powództwami ze strony podwładnych, ale także z reakcją Państwowej Inspekcji Pracy. W przypadku firmy HIT Elektronics Poland z Ciechanowa kontrola inspektorów pracy wykazała, że dokumentacja czasu pracy i wynagrodzeń pracowników była prowadzona w języku angielskim. Inspektorzy pracy skierowali wystąpienie do pracodawcy z żądaniem przestrzegania prawa w tym zakresie. Jednak za łamanie przepisów dotyczących mówienia po polsku w miejscu pracy przełożonym grożą także surowsze kary. Inspektorzy mogą nałożyć na nich grzywnę (tzw. mandat) lub skierować skargę do sądu.
- Grozi im nawet odpowiedzialność karna - mówi Andrzej Kwaliński, szef Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie.
Pracodawcy muszą bowiem dbać o przestrzeganie przepisów dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy w zakładzie. Ich obowiązkiem jest więc udostępnienie podwładnym np. instrukcji pracy lub obsługi maszyn.
- Jeśli instrukcja będzie sporządzona w języku angielskim czy chińskim, co w globalnej gospodarce coraz częściej się zdarza, to pracodawca, co prawda, przedstawi podwładnym instrukcję, ale jej dostępność dla pracowników będzie ograniczona - uważa Andrzej Kwaliński.
Dlatego jego zdaniem, gdyby w przytoczonym przykładzie doszło do np. śmiertelnego wypadku przy pracy z udziałem pracownika, pracodawca poniósłby z tego tytułu odpowiedzialność karną.
Zasada, że pracownikom nie można nakazać rozmów w pracy wyłącznie w języku obcym, nie może być przeszkodą, aby wymagać od podwładnych znajomości języka obcego w ogóle. W niektórych zawodach (np. dyplomata, nauczyciel) jest to nawet warunek zatrudnienia, a pracownik wykonuje większość obowiązków, używając tych właśnie języków.
PRAWO ZMUSZA PREZESÓW DO NAUKI POLSKIEGO
Ustawa o działalności ubezpieczeniowej w art. 27 pkt 3 przewiduje, że co najmniej dwie osoby wchodzące w skład zarządu krajowego zakładu ubezpieczeń, w tym prezes zarządu, muszą posiadać udowodnioną znajomość języka polskiego. Ten zapis to zmora towarzystw ubezpieczeniowych. Franz Fuchs, prezes Compensy, nie dostał zgody Komisji Nadzoru Finansowego na odstąpienie od tego wymogu. To początek sporu z KNF, bo podobna sprawa toczy się od kwietnia 2005 r. Wtedy Erich Fischer, prezes Generali, nie dostał takiej zgody. Spółka odwołała się bezskutecznie do KNF. Przegrała też przed sądem administracyjnym. Złożyła więc skargę kasacyjną do NSA.
Co ciekawe, w kwietniu 2005 r. taką zgodę dostał Michael Jensen, prezes AIG. Nadzór uznał, że sposób organizacji spółki nie wymaga znajomości naszego języka od prezesa zarządu.
ŁUKASZ GUZA
Franz Fuchs, prezes Compensy / DGP