Pracodawcy przedstawią jutro w Komisji Trójstronnej własne propozycje zmian w sposobie rozwiązywania sporów zbiorowych. Strajkujący pracownicy nie będą mogli okupować przedsiębiorstw, blokować bram, dróg, urządzeń i firmowych budynków. Związki zawodowe, choć uznają zasadność zmian, nie zgadzają się na drastyczne ograniczanie ich roli.
NOWOŚĆ
Nie może być tak, że jedna mała organizacja związkowa, choć reprezentatywna, jest w stanie zerwać zakończone już negocjacje innych związków działających w zakładzie pracy z pracodawcą - mówi GP Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
Dlatego Konfederacja przygotowała propozycje zmian w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, którymi jutro zajmie się Komisja Trójstronna. Wszyscy jej partnerzy - także organizacje związkowe - uważają, że działające w firmach związki zawodowe nie mogą działać na niekorzyść pracowników, wysuwając niemożliwe do realizacji żądania.

Rząd poprze zmiany

- Poprzemy zmiany w ustawie o sporach zbiorowych. Muszą się jednak na nie zgodzić wszyscy partnerzy społeczni zasiadający w Komisji Trójstronnej - deklaruje Rafał Baniak, wiceminister gospodarki.
Zapowiada, że jeśli członkowie KT wypracują porozumienie w tej sprawie, to wynegocjowane rozwiązania zostaną przeniesione do rządowego projektu ustawy o sporach zbiorowych.
Wszystko wskazuje na to, że w projekcie tym znajdą się przepisy umożliwiające rezygnację z konsultacji ze wszystkimi zakładowymi związkami ważnych kwestii dla firmy. Zamiast tego pracodawca mógłby rozmawiać o sprawach kluczowych z wyłącznie jedną reprezentacją pracowników albo tylko z przedstawicielami ogólnopolskich reprezentatywnych związków.

Kto jest partnerem rozmów

Postulat organizacji pracodawców popierany jest także przez związkowców. Obecnie bowiem pracodawca musi traktować na równi żądania związków reprezentujących większość pracowników, jak i tych małych, nazywanych potocznie kanapowymi.
W opinii Janusza Śniadka przewodniczącego NSZZ Solidarność, jedną ze słabości dialogu jest trudność z uzgodnieniem porozumień z wieloma związkami, które przelicytowują się w żądaniach, nieraz ze szkodą dla pracowników. Podobnie uważa Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
- Sami wystąpiliśmy o podjęcie tematu reprezentatywności związków na posiedzeniu Komisji Trójstronnej - dodaje.
Zdaniem Jana Guza, postępujące rozdrobnienie ruchu związkowego osłabia jego siłę, a pracodawcom stwarza poważny problem: jak pogodzić interesy wszystkich stron.
OPZZ proponuje, żeby w sprawach dotyczących całej załogi mogły zabierać głos i występować z inicjatywą sporów zbiorowych tylko organizacje reprezentatywne. Pozostałe związki mogłyby interweniować tylko w sprawach indywidualnych stosunków pracy.
- To dobre rozwiązanie - uważa profesor Jerzy Wratny z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
W jego przekonaniu, w każdym zakładzie pracy powinien być tylko jeden reprezentatywny związek zawodowy, a nie kilka, jak obecnie. To znacznie ułatwiłoby kontakty z pracodawcą. Profesor proponuje, by to załoga wskazywała ten reprezentatywny związek w powtarzanym co jakiś czas referendum.
Pracodawcy proponują, żeby reprezentatywnymi związkami w firmie były te, które zrzeszają co najmniej 33 proc. załogi. Obecnie może do nich należeć nie mniej niż 7 proc. pracowników.
Związki zawodowe nie zgadzają się jednak na tak ustalony próg reprezentatywności. Zgodnie twierdzą, że doprowadzi to do eliminacji mniejszych organizacji.
Co więcej, jak podkreślają szefowie OPZZ i NSZZ Solidarność, proponowane przez pracodawców rozwiązanie, przy obecnym poziomie tzw. uzwiązkowienia, uniemożliwi przeprowadzenie strajku.
Podobnego zdania jest Marcin Rzepecki, właściciel kancelarii prawnej z Bełchatowa. W jego przekonaniu, tak ustalona reprezentatywność sprawi, że nie będzie możliwe osiągniecie porozumienia i przeprowadzenie akcji protestacyjnej, a strajk będzie mógł być przeprowadzony maksymalnie w kilkunastu firmach w Polsce.

Tylko powstrzymanie się od pracy

Zakaz okupacji przedsiębiorstw lub ich części, zakaz blokowania bram, dróg, urządzeń, budynków lub hal przedsiębiorstwa, zakaz aktywnego utrudniania lub uniemożliwiania pracy pracownikom niezaangażowanym w strajk lub akcję protestacyjną - to kolejne propozycje pracodawców. Co więcej, w swoim projekcie ustawy zapisali, że strajk ma polegać wyłącznie na powstrzymaniu się pracowników od pracy.
- Zakazanie eskalacji strajku, a więc prowadzenia m.in. okupacji zakładu pracy, oznacza, że większość postulatów pracowniczych przedstawianych w sporze zbiorowym nie będzie przez pracodawcę zrealizowana - podkreśla Marcin Rzepecki.
Tłumaczy, że tylko przez eskalację strajku, wywieranie w ten sposób nacisku na pracodawców, ulegają oni żądaniom załogi.
OPZZ już zapowiada, że nie poprze takiego rozwiązania. Wiceprzewodniczący związku Andrzej Radzikowski podkreśla, że można ucywilizować strajk, ale nie można zabrać pracownikom prawa do niego. Jego zdaniem, do tego właśnie zmierzają propozycje pracodawców.
Nie zgadza się z nim Andrzej Malinowski. W jego przekonaniu bowiem akcje strajkowe utrudniające pracę tym, którzy do sporu nie przystąpili, powodują bardzo duże straty w przedsiębiorstwach.

Rejestr strajkujących

Konfederacja Pracodawców Polskich postuluje także wprowadzenie przepisów, zgodnie z którymi organizator strajku co najmniej trzy dni przed jego rozpoczęciem zgłaszałby do okręgowego inspektora pracy listę osób kierujących strajkiem oraz biorących w nim udział.
Wiceprzewodniczący OPZZ zapowiada jednak, że żadna z organizacji związkowych z Komisji Trójstronnej nie wyrazi na to zgody.
Z kolei w opinii Marcina Rzepeckiego, propozycja pracodawców ma zastraszyć ludzi, którzy zamierzają strajkować.
- Lista strajkujących ma być wprawdzie poufna i przekazywana wyłącznie do wiadomości inspektora pracy. Trudno jednak będzie wytłumaczyć pracownikom, że wpisanie ich na nią z imienia i nazwiska nie przyczyni się np. w przyszłości do zwolnienia z pracy - ocenia Marcin Rzepecki.
2,8 tys. sporów zbiorowych zgłoszono w 2007 roku do okręgowych inspektoratów pracy