- Dobrze się stało, że opiekunowie zwierząt wycofanych ze służby mają dostać wsparcie. To jednak cały czas za mało - mówi Grzegorz Chmielewski, jeden z założycieli Zakątka Weteranów, zajmującego się psami i końmi wycofanymi ze służby
DGP
Specjalne miesięczne dodatki dla opiekunów zwierząt, które zostały wycofane z pracy w służbach mundurowych, przewiduje nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw procedowana obecnie przez Senat. Państwa organizacja zabiegała o to od dłuższego czasu.
Od dawna twierdzę, że zwierzęta pracujące w formacjach mundurowych powinny za swoją służbę otrzymywać dozgonną opiekę. Niestety zainteresowanie państwa kończy się z chwilą, gdy są już stare oraz schorowane i trzeba je wycofać z pracy. Tak nie powinno być.
A do czego zwierzęta są wykorzystywane w służbie?
W Polsce do pracy w formacjach mundurowych wykorzystywane są psy i konie (w innych krajach także inne gatunki zwierząt). Są one ujęte w tzw. wachlarzu środków przymusu bezpośredniego i – na równi z bronią, pałką służbową, miotaczem gazu – mogą być używane w celu podporządkowania sobie osób w trakcie działań zabezpieczających porządek publiczny. W służbach wykorzystywane są też predyspozycje psów do pracy węchowej m.in. do wykrywania zapachu narkotyków, materiałów wybuchowych, zwłok.
Co dzieje się ze zwierzęciem, które nie jest już przydatne?
Najczęściej czworonogiem na emeryturze opiekuje się nim jego dotychczasowy przewodnik. Problem w tym, że nie otrzymuje na to żadnej pomocy finansowej od państwa. A przecież są to często zwierzęta stare i chore. Największy problem jest z końmi. Opieka nad nimi wymaga dużych nakładów finansowych, nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Tymczasem wielu opiekunów koni nie mieszka na wsi, tylko w mieście i musieliby wynajmować im miejsce w stajni plus zapewnić opiekę weterynaryjną. To są pieniądze porównywalne z miesięczną pensją funkcjonariusza. Wielu na to po prostu nie stać. Część zwierząt trafia też do naszego ośrodka. Jesteśmy jedyną organizacją, która zajmuje się tymi sprawami. Nie ma żadnej instytucji z ramienia rządu, która byłaby za to odpowiedzialna.
Państwa placówka działa od 2017 r. Co wcześniej działo się ze zwierzętami, którymi nie był w stanie zająć się opiekun?
Funkcjonariusz szukał mu domu wśród rodziny i znajomych. Uprzedzając pani pytanie – nie słyszałem o sytuacjach, by koń trafiał do rzeźni, a pies był usypiany, bo nie miał kto się nimi zająć. Czasami psy były wykorzystywane jako stróże na posesjach, co nie było dla nich dobre, bo w ich wieku nie powinny być tak eksploatowane. Choć to i tak lepsze rozwiązanie niż schronisko, gdzie przebywałyby w warunkach, na jakie sobie nie zasłużyły.
Są schroniska, w którym zwierzęta traktowane są dobrze.
Problem w tym, że psy pracujące w służbie to nie są zwykłe zwierzęta. Przy opiece nad nimi ważne jest kontynuowanie pracy, jaką wykonywały w poszczególnych formacjach. Zamknięcie ich w kojcach, karmienie i wyprowadzanie kilka razy dziennie to dla nich za mało. Trzeba zapewnić im podobne bodźce, jakie miały podczas pracy. Szkolimy więc wolontariuszy i pokazujemy, co można z takim psem zrobić, żeby nie czuł się oderwany od rzeczywistości, którą zna. Do tego psy, które w majestacie prawa miały atakować w przypadku wystąpienia zagrożenia, to nie są zwierzęta, które możemy przekazać pod opiekę każdemu. Mogą bowiem kogoś pogryźć. To są z reguły zwierzęta o silnych charakterach. W takiej sytuacji obwiniany jest pies. To błąd. To przecież człowiek je uczył i wymagał od nich określonych zachowań, za które teraz mają być karane.
Ile zwierząt mają państwo obecnie pod opieką?
Teraz opiekujemy się dziesięcioma psami i siedmioma końmi, z czego pięć jest u nas, a dwa zostały przekazane do adopcji. Oznacza to, że zwierzęta są nasze, ale ktoś inny się nimi zajmuje, bo ma odpowiednie warunki.
A ile zwierząt odchodzi ze służby w policji każdego roku?
Około 100–150 psów rocznie. Koni znacznie mniej, bo zaledwie kilka.
To sporo, przekładając to na możliwości państwa ośrodka.
Szczególnie że jesteśmy jedynym tego typu ośrodkiem w Polsce. Problemem są kwestie finansowe. Obecnie działamy dzięki darowiznom.
Czy rozwiązanie zaproponowane w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt jest wystarczające?
Dobrze się stało, że opiekunowie zwierząt dostaną wsparcie. Potrzebne są jednak rozwiązania systemowe. Nie może być tak, że zwierzęta, które do nas trafiają, są uzależnione wyłącznie od wsparcia osób, które poruszone ich losem przelewają pieniądze. Powinny znaleźć się publiczne pieniądze na utrzymanie takiego ośrodka jak nasz. Moglibyśmy wtedy pomyśleć o zwiększeniu liczby miejsc dla naszych podopiecznych. To zresztą nie są duże sumy. Utrzymanie takiego miejsca jak nasze kosztuje obecnie 10–11 tys. zł miesięcznie, nie licząc kosztów nagłych interwencji weterynaryjnych, m.in. zabiegów. Oczywiście przydałyby się też środki na inwestycje w ośrodek. Zbudowaliśmy go bowiem własnym sumptem. Konie mieszkają w stodole zaadaptowanej na stajnię. Ale to w dalszej kolejności. ©℗