Pracownicze plany kapitałowe zgromadziły jak dotąd 1,4 mld zł aktywów. Niektóre z zarządzających nimi firm po pierwszych miesiącach inwestowania pieniędzy swoich uczestników mogą poszczycić się niezłymi efektami
Media

Fundusze zdefiniowanej daty, którymi zarządzają instytucje finansowe w ramach programu Pracowniczych Planów Kapitałowych ruszyły (w większości) pod koniec ubiegłego roku, natomiast w 2020 r. zaczęły do nich trafiać pierwsze składki ubezpieczonych. Trzeba przyznać, że start PPK zbiegł się w czasie z wyjątkowo burzliwym okresem na rynkach finansowych – w pierwszych dwóch miesiącach roku trwała hossa na giełdach akcji, następnie wybuchła pandemia, powodując paniczną wyprzedaż aktywów różnej klasy – akcji, obligacji i surowców z ropą i gazem na czele, a w II kwartale straty te były odrabiane, niekiedy nawet z nawiązką.

Duży rozrzut wyników

Fundusze zdefiniowanej daty mają ustawowo narzucone różne profile inwestycji. Te o najbliższej dacie „zapadalności” przeznaczone są dla uczestników, którym najbliżej do osiągnięcia wieku emerytalnego (60 roku życia, plus minus). W ich przypadku udział akcji powinien być najniższy (do 15 proc. aktywów), a najwięcej powinno znaleźć się w portfelu instrumentów bezpiecznych, takich jak obligacje czy instrumenty rynku pieniężnego (lokaty, bony). Im dłuższy jest okres do osiągnięcia wieku emerytalnego, tym wyższy może być udział akcji w portfelach funduszy, nawet do 80 proc., w grupie funduszy, których zdefiniowana data wypada przynajmniej 20 lat później.

Wytyczne dotyczące tego, jakiego rodzaju aktywa powinny znaleźć się w portfelach są więc wspólne dla wszystkich i wydawać by się mogło, że w związku z tym, również wyniki poszczególnych PPK będą zbliżone, przynajmniej w danej „kategorii wiekowej”, podobnie jak zbliżone do siebie są wyniki osiągane przez OFE. Nic bardziej mylnego.

Już w grupie funduszy 2025 (a więc, tych, w których udział akcji powinien być najniższy, a zatem – domyślnie – także zmienność wyników powinna być niewielka) różnice w osiąganych wynikach są spore. Licząc od początku roku do 22 lipca najlepszy z funduszy zarobił 6,9 proc., a najsłabszy stracił 0,5 proc. W kolejnych latach różnice są jeszcze większe – i sięgają od minus 6 proc. do plus 13 proc. (w kategorii 2045).

Rozdźwięk między wynikami poszczególnych funduszy jest naprawdę spory, chociaż rynek, na którym dokonują one inwestycji jest wspólny, papiery dłużne są droższe niż były przed epidemią, również indeksy akcji w Warszawie odrabiają straty, a przecież PPK kupowały akcje głównie w czasie, gdy były one tańsze niż obecnie.

Warto też zaznaczyć, że dane do rankingu pochodzą z 22 lipca, ale kilka dni wcześniej stopy zwrotu poszczególnych funduszy potrafiły różnić się nawet o 3 pkt proc. (częściej o 0,5-1,0 pkt. proc.), mimo że w tym czasie nie dochodziło do spektakularnych wydarzeń rynkowych. Dowodzi to sporej wrażliwości wyników osiąganych przez poszczególne portfele na zmienność kursów pojedynczych instrumentów (np. akcji konkretnych spółek) co wynika z wciąż skromnych aktywów zarządzanych przez niektóre fundusze. Z tym zastrzeżeniem możemy przejść do omówienia wyników.

Jak liczyliśmy

Ocenie poddano w pierwszej kolejności osiągnięte stopy zwrotu. Fundusze zdefiniowanej daty zostały podzielone według „zapadalności” i instytucji zarządzających. Porównaliśmy stopy zwrotu osiągnięte od początku roku (dlatego brak funduszy zarządzanych przez BPS TFI, które dołączyły do stawki w marcu). Punkty rankingowe przyznawaliśmy tym funduszom, których wyniki były wyższe od mediany w danej grupie, a dodatkowy punkt zdobywały te fundusze, które plasowały się w pierwszej trójce.

Podwójne punkty regularnie zdobywały fundusze AXA, PFR i PZU, zaś tuż za podium plasowały się fundusze Aegona i Skarbca. Równie regularni byli także outsiderzy – osiem (z 19) instytucji zdobyło w kategorii stóp zwrotu 0 (pięć instytucji) lub 1 punkt.

Następnie porównaliśmy wysokość zarządzanych aktywów. To ważny czynnik, ponieważ fundusze o niewielkich aktywach mogły inwestować po prostu szczęśliwie, natomiast im większy jest fundusz, tym zarządzanie nim jest bardziej skomplikowane – czym innym jest inwestowanie kwot rzędu 100-200 tys. zł, a czym innym lokowanie 10 czy 30 mln zł. Punkt przyznawaliśmy funduszom o aktywach powyżej 5 mln zł, a dwa punkty za przekroczenie 10 mln zł (wg stanu na 30 czerwca). Zdarzyło się więc, że fundusze, które otrzymały bardzo wysokie noty za stopy zwrotu, bardzo słabo wypadły w porównaniu zarządzanych aktywów.

Po zsumowaniu punktów z obydwu kategorii, ranking wyłonił dwóch zdecydowanych liderów – tylko fundusze zarządzane przez AXA TFI i TFI PZU osiągnęły wyniki wyraźnie lepsze od konkurentów zarządzając jednocześnie odpowiednio dużymi aktywami. Trzecie miejsce przypadło funduszom Avivy, najgorzej wypadły te PPK, które osiągnęły słabe wyniki przy niewielkich aktywach.

Inwestycje na długie lata

Pół roku działania na rynku kapitałowym to historia zbyt krótka, by wyciągać z niej daleko idące wnioski. Trudno powiedzieć, czy obrane strategie inwestycyjne okażą się równie skuteczne lub nieskuteczne w przyszłości oraz jak elastyczni będą zarządzający funduszami, gdy warunki rynkowe się zmienią.

Osobnym kryterium może być doświadczenie. Zarządzający funduszami od dwóch dekad mogą mieć wyższe umiejętności do tych, którzy obecni są na rynku dopiero do kilku lat. Z czasem zmieniać będzie się też diametralnie skala działania, a inaczej zarządza się aktywami liczonymi w dziesiątkach miliardów, a inaczej w setkach milionów.

Fundusze emerytalne wymagają umiejętności konserwatywnego podejścia, fundusze nie mają zarabiać (i tracić) na chwilowej modzie, ale budować kapitał emerytalny na całe dekady. I dopiero po upływie pierwszej z nich przyjdzie czas na stworzenie pełnowartościowego rankingu.