Bez podwyżek w budżetówce, za to z trzynastą i czternastą emeryturą – taki ma być budżet w 2021 r.
DGP
Dziennik Gazeta Prawna dotarł do planów Ministerstwa Finansów, na podstawie których resort sporządzi projekt budżetu na przyszły rok. Do końca lipca MF ma je przedstawić partnerom społecznym z Rady Dialogu Społecznego. Ale już dziś w ciemno można założyć, że nie obędzie się bez kontrowersji. Najbardziej dyskusyjna może być propozycja ustalenia płacy minimalnej na poziomie 2716 zł brutto, co oznaczałoby, że wzrost będzie najniższym z możliwych przy założeniach wzrostu gospodarczego i inflacji na przyszły rok. Według naszych informacji MF zakłada, że gospodarka będzie się rozwijać w tempie 4 proc. PKB, a średnioroczna inflacja wyniesie 1,8 proc.
Niska podwyżka płacy minimalnej jest kontrowersyjna, bo apetyty po ostatnich latach szybkiego wzrostu są duże. Tym bardziej że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział we wrześniu 2019 r. dodatkowe przyspieszenie. Według nakreślonego przez niego wówczas planu minimalna płaca miała wzrosnąć w 2021 r. do 3000 zł brutto, a w roku 2024 wynosić już 4000 zł.
– To nie jest ostateczna kwota, raczej podwaliny do dyskusji z partnerami społecznymi. Ale ma ona swoje ekonomiczne uzasadnienie. Mamy bardzo trudne czasy, ryzyk jest bardzo dużo i zbyt szybkie podnoszenie płacy minimalnej grozi zwolnieniami pracowników i zwiększeniem liczby upadłości firm – mówi Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. I zwraca uwagę, że choć podwyżka będzie niewielka, to i tak wartość minimalnej pensji przekroczy połowę średniego wynagrodzenia. Według wyliczeń MF w przyszłym roku będzie to 51,6 proc.
Związkowcom z RDS może nie spodobać się jeszcze jeden pomysł MF: zamrożenie płac w budżetówce. Już pod koniec kwietnia premier Mateusz Morawiecki mówił, że czas pandemii to nie jest dobry moment na „nagrody, na premie, na bonusy i na podwyżki” w administracji. MF chce utrzymać płace w sferze budżetowej na poziomie nominalnym z 2020 r.
Z drugiej strony ministerstwo zamierza uwzględnić w budżecie wypłatę trzynastej i czternastej emerytury. To wypełnienie obietnicy wyborczej, którą w czasie kampanii składał prezydent Andrzej Duda. Można szacować, że to dodatkowy wydatek rzędu 20 mld zł. Choć nie będzie to raczej bezpośrednio finansowane z budżetu, bo wypłatami dodatkowych emerytur zajmuje się Fundusz Solidarnościowy. W założeniach jest też mowa o przyszłorocznej waloryzacji emerytur i rent. Wiadomo, że ma być ona nie mniejsza niż 70 zł.
MF jest dość konserwatywne w prognozowaniu przyszłorocznego odbicia w gospodarce, przynajmniej na tle instytucji międzynarodowych, które sporządziły takie prognozy dla Polski. Resort spodziewa się, że po tegorocznej recesji (spadek PKB o 4,6 proc.) w przyszłym roku nastąpi gospodarcze odbicie i PKB wzrośnie o 4 proc. To mniej, niż spodziewa się np. Komisja Europejska (4,3-procentowy wzrost) czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy (4,2 proc.). Inflacja według MF ma wynieść – średnio w roku – 1,8 proc. (w porównaniu do 3,3 proc. w roku 2020).
Głównym motorem przyszłorocznego odbicia ma być konsumpcja prywatna. – Zakładamy, że w całym roku wzrośnie ona o 4,4 proc. po spadku o 4,2 proc. w tym roku – mówi Łukasz Czernicki. Prognoza ministerstwa opiera się na założeniu, że popyt będzie się szybko odbudowywał, a fundamentem tej prognozy jest mocne odbicie po zniesieniu lockdownu. – Co prawda może to wynikać częściowo z popytu odroczonego, ale zakładamy poprawę koniunktury w całej gospodarce. Tak naprawdę nasza prognoza stopy bezrobocia na poziomie 8 proc. w tym roku i 7,5 proc. w roku przyszłym jest bardzo konserwatywna, jeśli nie pesymistyczna. Stymulująco zadziałają programy inwestycyjne, już widziałem szacunki ekonomistów, że nowe środki z Unii Europejskiej mogą podbijać PKB o 1,5–1,7 pkt – mówi Łukasz Czernicki
Resort finansów zakłada, że w tym roku inwestycje spadną o 10,6 proc., by w przyszłym wzrosnąć o 4 proc. Największy ból głowy to inwestycje prywatne. NBP swoją prognozę dość głębokiej tegorocznej recesji (spadek PKB o 5,4 proc.) oparł właśnie na założeniu, że duża część firm nie będzie inwestowała.
– Inwestycje prywatne mogą ciążyć na dynamice PKB, dlatego tak ważne są pakiety stymulacyjne i pobudzanie inwestycji publicznych. Dlatego m.in. chcemy, by w 2021 r. wydatki inwestycyjne z budżetu były wyłączone spod reguły wydatkowej i nie wchodziły do limitu – mówi Łukasz Czernicki. Podkreśla, że zmiana obowiązywałaby tylko przez jeden rok. Bo co prawda obecnie reguła jest zawieszona, ale od przyszłego roku ma być stopniowo przywracana.
Resort finansów zakłada też odmrożenie podatku handlowego. Na razie jego pobór jest zawieszony do 1 stycznia przyszłego roku, bo nadal trwa postępowanie przed TSUE. Ministerstwo jest jednak dobrej myśli, bo w podobnym sporze, jaki z Komisją Europejską toczyły Węgry, trybunał przyznał rację Węgrom. Resort uwzględnia także w swoich planach wprowadzenie nowego podatku od zawartości cukru w napojach. Prace nad nim trwają właśnie w parlamencie.
Wraca także dokończenie reformy OFE, czyli zamiana otwartych funduszy emerytalnych w prywatne indywidualne konta emerytalne. Za przeniesienie aktywów z OFE do IKE ma zostać pobrana 15-proc. opłata, która ma być przychodem Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Dzięki niej budżet będzie mógł wypłacić mniejszą dotację do FUS.