Liczba osób zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych w ZUS od lutego do kwietnia spadła o ok. 1 proc., czyli ok. 172,7 tys. Na koniec lutego ubezpieczonych w ZUS było ok. 15,5 mln, a na koniec kwietnia ponad 15,3 mln.
ShutterStock
Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich nie ma wątpliwości, że to konsekwencja epidemii.
– Dane te korespondują ze statystykami GUS dotyczącymi zatrudnienia i bezrobocia. To pokazuje niekorzystne tendencje na rynku pracy. W normalnych warunkach byłby to ogromny spadek, szczególnie że nastąpił w tak krótkim czasie – podkreśla.
Przypomina, że jeszcze niedawno notowaliśmy stały wzrost liczby osób zatrudnionych. Firmy często miały problemy ze znalezieniem pracowników. – Teraz trend się odwrócił – zaznacza.
Zwraca uwagę, że tylko w kwietniu ubyło 6 proc. ubezpieczonych cudzoziemców.
– Pracę utraciło również wielu pracowników tymczasowych. Zwolnienia dotknęły też pracujących na umowach cywilnoprawnych. Jeżeli chodzi o osoby zatrudnione na umowę o pracę, to na pełne dane trzeba będzie poczekać, bo chronią je z reguły kilkumiesięczne okresy wypowiedzenia – zaznacza Łukasz Kozłowski.
Jak jednak przyznaje, prognozy dotyczące wpływu koronawirusa na rynek pracy były jeszcze gorsze, więc takie dane można traktować z pewną ulgą. Wpływ na taki wynik ma m.in. pomoc z rządowych tarcz antykryzysowych, które ustrzegły wiele firm przed redukcjami personelu, np. zwolnienie ze składek do ZUS.
– Ważna jest też postawa samych pracodawców, którzy wiedząc, jak trudno było im pozyskać pracowników, nie decydowali się z nimi rozstawać mimo niełatwej sytuacji. Szukali innych rozwiązań, a zwolnienia były ostatecznością – dodaje.
Ekspert liczy na to, że te statystyki nie będą w kolejnych miesiącach się pogarszać w tak znacznym stopniu. – Oznaczałoby to, że działania antykryzysowe przyniosły oczekiwane rezultaty – podkreśla.