Prawie 805 tys. wniosków o przyznanie świadczenia wpłynęło do organów rentowych. Najwięcej z nich, bo 551 tys., przyjął ZUS.
Tak wynika z najnowszych danych Zakładu dotyczących świadczenia uzupełniającego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, czyli tzw. 500+ dla osób niepełnosprawnych. Zostało wprowadzone od 1 października 2019 r., a o jego przyznanie mogą ubiegać się osoby dorosłe, które dysponują orzeczeniem potwierdzającym niezdolność do samodzielnej egzystencji oraz spełniają kryterium dochodowe. Wynosi ono 1700 zł, a wlicza się do niego otrzymywane przez osobę niesamodzielną świadczenia pieniężne finansowane ze środków publicznych, w tym m.in. emeryturę, rentę lub zasiłek stały. Co ważne, w limicie dochodów uwzględniane jest też samo świadczenie 500+, co powoduje, że jedynie osoby, których emerytura lub renta nie przekracza 1200 zł, otrzymują pełną kwotę wsparcia. Pozostałym jest ona obniżana o tyle, o ile przekroczyły wspomniany próg (zgodnie z zasadą „złotówka za złotówkę”).
O przyznanie świadczenia można ubiegać się w ZUS, KRUS, Zakładzie Emerytalnym MSW, wojskowych biurach emerytalnych oraz Biurze Emerytalnym Służby Więziennej. Okazuje się, że do tej pory wnioski złożyło 804,9 tys. osób, a najwięcej z nich wpłynęło do ZUS – 551,6 tys. oraz do KRUS – 251 tys. Wpływ wniosków był duży zwłaszcza w pierwszych miesiącach po wejściu w życie świadczenia uzupełniającego, bo do końca stycznia br. było ich prawie 726 tys. Potem liczba składanych dokumentów zdecydowanie spadła. Statystyki pokazują, że 44 proc. wniosków pochodzi od osób, które skończyły 75 lat, a 26 proc. od osób w przedziale 60–74 lata.
Tylko do 33 proc. wniosków dołączone było orzeczenie potwierdzające niezdolność do samodzielnej egzystencji. Oznacza to, że osoby niemające tego dokumentu trzeba najpierw skierować do lekarzy orzeczników, aby stwierdzili, czy taka niesamodzielność u nich występuje.
Decyzji w sprawie świadczenia uzupełniającego zostało wydanych 643,4 tys. Wśród nich było 532,3 tys. przyznających 500+ oraz 111,1 tys. odmownych, które stanowią 17,2 proc. wszystkich rozstrzygnięć. Oznacza to, że ze świadczenia korzysta mniej osób, niż szacował rząd, który wskazywał, że objętych nim zostanie ok. 800 tys. beneficjentów. Wprawdzie na rozpatrzenie wciąż czeka 161,5 tys. wniosków, ale biorąc pod uwagę to, że część z nich będzie załatwiona negatywnie, zakładany pułap odbiorców może nie zostać osiągnięty.
– Zdarzało się wcześniej, że szacunki rządu rozmijały się z rzeczywistością. Tak było chociażby w przypadku określenia liczby odbiorców świadczenia pielęgnacyjnego po zniesieniu kryterium dochodowego – mówi prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje jednak, że przy świadczeniu uzupełniającym decydujące znaczenie może mieć praktyka orzekania ZUS o tym, czy dana osoba jest niezdolna do samodzielnej egzystencji i przyjęte w tym zakresie kryteria oceny stanu zdrowia (mogą być one bowiem bardzo rygorystyczne).
Pośrednie potwierdzenie przyczyny mniejszej niż zakładana liczby uprawnionych mogą stanowić statystyki zakładu, bo wynika z nich, że najczęstszym powodem odmowy przyznania zapomogi był właśnie brak niezdolności do samodzielnej egzystencji (87 proc.), a następnie przekroczenie kryterium dochodowego (13 proc.) Pojawiły się też decyzje negatywne spowodowane tym, że osoba mieszka za granicą, przebywa w zakładzie karnym lub nie ma skończonych 18 lat.