W czasie odmrażania gospodarki coraz więcej firm chce zapłacić z własnej kieszeni za przetestowanie swoich pracowników pod kątem koronawirusa. Dla bezpieczeństwa działalności, ich samych, pracowników, klientów. Cel w sumie bardzo słuszny, ale czy zgodnie z prawem pracodawca może w ogóle zlecać te testy? Poznawać ich wyniki? Co ma robić, gdy okaże się, że ktoś jest chory?
Zapytaliśmy o to Główny Inspektorat Sanitarny, Urząd Ochrony Danych Osobowych, resort pracy oraz śląski urząd wojewódzki i sanepid (bo w tym regionie masowo przebadano już pracowników kopalń). GIS zasugerował, że ocena dopuszczalności należy do UODO. Ten ostatni uznał, że firma może zlecać badanie, jeśli ma decyzję GIS zezwalającą na to. A jeśli nie, to wątpliwe jest przeprowadzanie testów nawet za zgodą samych pracowników. Resort pracy przypomniał, że chodzi tu o dane wrażliwe (stan zdrowia), które – co do zasady – można pozyskiwać za zgodą osoby, której informacje dotyczą. Oba śląskie urzędy w ogóle nie odpowiedziały.
W tym miejscu mógłbym oczywiście przyjąć konwencję, którą media uwielbiają. Czyli najpierw poprosić instytucje o stanowisko w jakiejś sprawie, a potem obsmarować je na całą kolumnę, jakie to z nich głuptasy. Wydają sprzeczne opinie i to jeszcze takie niepraktyczne. Naprawdę wierzę, że każdy ze wspomnianych urzędów odpowiedział najlepiej jak potrafił, stosownie do swoich kompetencji, o ile za stosowne uznał, że w ogóle należy nam odpowiadać. Obowiązek nałożony prawem spełniony. Problem polega na tym, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus. Pracodawcy nie działają w wycinku rzeczywistości. Oni muszą stosować ten cały prawny galimatias w praktyce. I to tak, aby nie zatopić firmy. A wspomniana wątpliwość to tylko wierzchołek góry lodowej, z którą w czasie pandemii codziennie muszą się mierzyć. Czy jeśli rodzaj pracy uniemożliwia odstępy 1,5 m pomiędzy pracownikami, to wystarczy zapewnić im przyłbice albo przegrody? A może maseczki – ale te zwykłe czy certyfikowane, z wyższym poziomem ochrony? Skoro jestem odpowiedzialny za bhp, to mogę badać temperaturę zatrudnionym? Czy jeśli nagle otrzymam zlecenie od klienta, to mogę odwoływać dofinansowane przestoje w pracy i na przykład zlecać nadgodziny? Jak mam sprawdzać, czy dwie osoby przy jednym stoliku w mojej kawiarni mieszkają razem? Czy ja mogę w ogóle o to pytać? To tylko przykładowe wątpliwości, jakie w ostatnich tygodniach nasuwają się przedsiębiorcom. A jednoznacznej odpowiedzi brak. Są za to tony banałów w formie niewiążących prawnie zaleceń, rekomendacji, wyjaśnień. Czyli określeń typu „co do zasady należy zaktualizować ocenę ryzyka zawodowego i zapewnić pracownikom środki ochrony osobistej odpowiednie do potrzeb stanowiska”. Królestwo za konia.
Tego urzędniczego lęku przed wydaniem jednoznacznej decyzji, przesądzeniem w prosty sposób („tak pracodawco, możesz”), użytecznym zinterpretowaniem przepisów, najprawdopodobniej nie zmieniłaby nawet dużo groźniejsza pandemia. Jedynym rozwiązaniem byłoby uchwalanie lepszej jakości prawa, mniej skomplikowanego, jednoznacznego. Ale na to też się nie zanosi. W czasie pandemii firmom pozostaje więc działać najlepiej, jak potrafią, pilnując się, zabezpieczając na wszystkie wypadki, stosując instynktownie najbardziej racjonalne rozwiązania. I liczyć, że jakoś to będzie. Nie zazdroszczę im.