Nie wiadomo, czy dojdzie do badań na obecność koronawirusa pracowników przedszkoli i żłobków w Białymstoku. Władze miasta zwróciły się do wojewody z apelem o sfinansowanie ich z budżetu państwa. Marszałek województwa skrytykował prezydenta Białegostoku, że nie korzysta na ten cel z pieniędzy unijnych.

Kilka dni temu władze Białegostoku apelowały za pośrednictwem wojewody podlaskiego do rządu o przeprowadzenie testów wszystkich pracowników miejskich żłóbków i przedszkoli, które to placówki mają być otwierane 25 maja.

Zrobiły to po informacjach z Łodzi, gdzie – po badaniach przeprowadzonych z inicjatywy samorządu – okazało się, że duża grupa pracowników takich placówek może być zakażona koronawirusem. W minioną środę, po informacji o potwierdzonym przypadku koronawirusa również u pracownika przedszkola w mieście, prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski ponowił apel do wojewody Bohdana Paszkowskiego. Zaznaczył, że chodzi o zbadanie 3 tys. osób. Apel został złożony na piśmie w urzędzie.

Wojewoda apel władz Białegostoku przekazał do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku. Według informacji uzyskanych tam w czwartek przez PAP, przygotowywana jest informacja dla władz miasta i wojewody. Nie wiadomo na razie, czy, w jaki sposób i w jakim czasie, takie badania mogłyby być przeprowadzone.

Tymczasem marszałek województwa Artur Kosicki skierował do prezydenta Truskolaskiego list przekazany też mediom, w którym zarzucił mu - jak prezesowi Białostockiego Obszaru Funkcjonalnego obejmującego miasto i gminy ościenne - brak szybkich i zdecydowanych działań zmierzających do wykorzystania (w ramach BOF) pieniędzy unijnych na projekty związane z walką z pandemią koronawirusa. W jego ocenie BOF ma blisko 6,5 mln zł, których nie wykorzystuje na projekty edukacyjne, a mógłby je przeznaczyć na "realizowany w trybie nadzwyczajnym projekt" przebadania pracowników żłobków i przedszkoli, czy np. zakup środków ochrony.

W czwartek w trakcie wideokonferencji prasowej prezydent Białegostoku pytany był o list marszałka województwa. Truskolaski mówił, że takich pieniędzy nie ma, bo albo zostały już wydatkowane albo - jak to ujął - "rozpisane w konkursach". W ostrych słowach skrytykował też Kosickiego mówiąc, że "jako oddzielny szczebel samorządu terytorialnego nie zna swoich prerogatyw, śmie po prostu pouczać inny, niezależny organ samorządu terytorialnego".

"Gdyby pan marszałek rzeczywiście chciał rozwiązać problem, to zadzwoniłby do mnie i powiedział +panie prezydencie, jest taki pomysł, co pan na to (...). Oczywiście jest to tylko i wyłącznie wrzutka medialna, chęć odwrócenia uwagi od problemu, chęć +pomocy+ swemu rządowi, który powinien zająć się działaniem i ma wszelkie ku temu instytucje, prerogatywy, siły i środki aby temu przeciwdziałać" - mówił Truskolaski.

Zwrócił też uwagę, że o podziale środków unijnych w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego województwa decyduje samorząd regionu, a pieniądze w ramach BOF stanowią 6 proc. zasobów RPO i "zostały już rozdysponowane".