Ich zadania mieli wypełniać koronerzy. Tych nadal brak. Jak wynika z sondy DGP, pomimo obowiązku nie wszystkie województwa powołały osoby, które mają stwierdzać śmierci związane z COVID-19
Teoretycznie od kwietnia to wojewoda wyznacza odpowiednią osobę. Powinien dać jej sprzęt i przeszkolić, aby zabezpieczona mogła stwierdzić zgon u człowieka z podejrzeniem COVID-19, który zmarł poza szpitalem. Sprawa dotyczy m.in. domów pomocy społecznej, w których skala zakażeń jest duża. W DPS w Liskowie w Wielkopolsce tylko w weekend zmarło siedem osób. W poniedziałek kolejna. Jedna z lekarek, która została wezwana do zgonów, była przerażona. Nie wiedziała, jak ma się ubrać i jak ma wyglądać procedura przy stwierdzaniu zgonu u osoby, która mogła być zakażona wirusem.
Według Bożeny Janickiej, szefowej Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, sprawa jest poważna. – Nie może być tak, że lekarz podstawowej opieki zdrowotnej wzywany jest do osoby, która właśnie wyszła ze szpitala, była pod opieką poradni specjalistycznej lub przebywała na kwarantannie i jej śmierć mogła mieć związek z zakażeniem koronawirusem. Stwierdzenie przyczyny zgonu w takiej sytuacji jest niemożliwe. Tu potrzebny jest koroner – mówi.
Walka o koronera trwa od wielu lat. Obecnie trwają prace nad projektem ustawy w tej sprawie. Na razie – na czas pandemii przepisy zobowiązujące wojewodów do wyznaczania takich osób wpisano do tarczy antykryzysowej. Zgodnie z nimi „wojewoda powołuje lekarzy i lekarzy dentystów do stwierdzania zgonów osób podejrzanych o zakażenie wirusem SARS-CoV-2 albo zakażonych tym wirusem poza szpitalem. Wykonywanie zadania następuje na podstawie umowy zawartej z osobą powołaną przez właściwego wojewodę i jest finansowane ze środków budżetu państwa z części, której dysponentem jest wojewoda. Środki te uwzględniają wyposażenie powołanej osoby w środki ochrony indywidualnej stosowane w przypadku wykonywania czynności stwierdzania zgonu osoby zmarłej na chorobę wywołaną wirusem SARS-CoV-2 (COVID-19)”.
Nie wszędzie jednak wojewodowie to zrobili. Na Podkarpaciu procedury trwają. W Wielkopolsce też nadal koronera nie ma. – Złożyliśmy zapytanie w tej sprawie. Do 11 maja czekamy na oferty. Staramy się pozyskać wsparcie poprzez Wielkopolską Izbę Lekarską – usłyszeliśmy w tamtejszym urzędzie. Podobnie jest na Dolnym Śląsku, gdzie również poproszono o pomoc samorząd lekarski. Rozmowy z kandydatami trwają na Mazowszu. „Usługę zabezpieczono” w woj. warmińsko-mazurskim. Dwóch koronerów powołano już na Podlasiu, podobnie w Lubuskiem. Większość jednak nadal czeka na chętnych.
Lekarze zwracają też uwagę, że jeden czy dwóch koronerów na województwo to za mało. Choć nie ma aż tylu zgonów, które następują poza szpitalem, to jednak dojazd może wynosić nawet kilkaset kilometrów. Zdaniem Janickiej każdy powiat powinien być zabezpieczony przez koronera. Chodzi o lekarza, który jest pod telefonem i otrzymuje dodatkowe wynagrodzenie za każdy przypadek, do którego jest wezwany.
Niektóre powiaty już to zorganizowały biorąc na siebie koszty. Na tym bazuje część województw. Przykładowo wojewoda łódzki w pierwszej kolejności zwrócił się do lekarzy wyznaczonych przez poszczególnych starostów (w niektórych powiatach koronerzy działają – obecne przepisy na to pozwalają, ale nie gwarantują finasowania). – W tej chwili zadanie jest realizowane w dotychczasowej formule przez lekarzy, którzy mają zawarte stosowne umowy ze starostami na stwierdzanie zgonu w przypadkach, kiedy nie można ustalić lekarza leczącego w ostatniej chorobie. Jednocześnie wojewoda przekazał starostom nieodpłatnie środki ochrony osobistej do zabezpieczenia osób wykonujących to zadanie – informuje tamtejszy urząd.
Pisaliśmy w DGP o powiecie bolesławieckim, w którym starosta zdecydował się powołać koronera, po to, żeby nie narażać lekarzy POZ i ratowników na potencjalne zakażenie koronawirusem. Jak przyznawał starosta, stało się to po tym, jak zgłosili się szefowie POZ, informując, że jest potrzeba wprowadzenia na szybko jakiegoś rozwiązania. – Wskazywali, że narażenie lekarza rodzinnego na styczność z koronawirusem powoduje, że musi przejść na kwarantannę i blokuje system. Załogi karetek mają inne zadania ze względu na to, że mamy w Bolesławcu szpital jednoimienny – tłumaczył DGP starosta bolesławiecki Tomasz Gabrysiak. Koroner otrzyma ryczałtowe wynagrodzenie płacone z budżetu samorządowego.
Pojawia się jeszcze jedna wątpliwość: w związku z tym, że w życie weszły nowe przepisy, nakazujące do takich przypadków jeździć lekarzom wyznaczonym przez wojewodów, czy zadanie to może wypełnić inna osoba? Rafal Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym, uważa, że jeśli koronera nie ma, zgon może stwierdzić inny lekarz. Ale podkreśla, że wojewodowie muszą ich wyznaczyć. To ich obowiązek, więc jeśli nie będzie chętnych, powinni wydać takie polecenie. Przepisy dotyczące stanu epidemii dają im taką możliwość.
Każdy powiat powinien być zabezpieczony przez koronera