Szukamy zarówno pielęgniarek, jak i opiekunek. Zapewniamy zakwaterowanie w jednej z naszych burs, całodzienne wyżywienie, środki ochrony osobistej, ubezpieczenie i pracę na umowę zlecenia na co najmniej dwa tygodnie. Na krócej nie ma sensu, bo przecież potem ta osoba będzie musiała poddać się dwutygodniowej kwarantannie - mówi Mariusz Sołtys wicestarosta stalowowolski.
Mariusz Sołtys wicestarosta stalowowolski / DGP
W wielu miejscach są problemy z zapewnieniem opieki pensjonariuszom DPS-ów, brakuje pielęgniarek. Państwo zdecydowali się na poszukiwania pracowników przez ogłoszenia w mediach społecznościowych. Co powiat im oferuje?
Szukamy zarówno pielęgniarek, jak i opiekunek. Zapewniamy zakwaterowanie w jednej z naszych burs, całodzienne wyżywienie, środki ochrony osobistej, ubezpieczenie i pracę na umowę zlecenia na co najmniej dwa tygodnie. Na krócej nie ma sensu, bo przecież potem ta osoba będzie musiała poddać się dwutygodniowej kwarantannie. Stawka godzinowa to 70 zł brutto. Osoba taka będzie wykonywała zadania związane z opieką nad pensjonariuszami DPS-u, czyli osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Chodzi o ich karmienie, toaletę, sprzątanie. Dziennie to 10–12 godzin. Po tym czasie zostanie przewieziona do bursy, by odpocząć, i następnego dnia znów stawia się w pracy.
Przydadzą się każde ręce?
W naszym ośrodku jest obecnie 85 mieszkańców, dwie pielęgniarki i dwie opiekunki pracujące bez przerwy od 6 kwietnia. Jest też jedna stażystka, sześć osób na umowie zlecenia oraz trzech zakonników z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Cały czas poszukujemy nowych pracowników – osób z kwalifikacjami i doświadczeniem. Doświadczenie jest ważniejsze, bo zgłaszają się do nas osoby młode, bez przygotowania i pojęcia, na czym taka opieka polega. Liczą na szybki i w ich ocenie łatwy zarobek. A to nie jest praca dla każdego. O ile opiekunki jeszcze się zgłaszają, i to z całej Polski (wczoraj odebrałem telefon od pani z woj. zachodniopomorskiego, która chciałaby przyjechać i pomóc), o tyle wciąż mamy nierozwiązany problem z pielęgniarkami. Dwie panie są już u kresu sił i musimy je odciążyć. Pielęgniarki, które wstępnie wyraziły zgodę na ich zastąpienie, zaproponowały zaporową dla nas stawkę 120 zł za godzinę. Cały czas liczymy, że zgłoszą się inne, bo przecież wiele pielęgniarek jest teraz w domu, skoro przychodnie nie pracują w normalnym trybie. Apelujemy zarówno do nich, jak i do władz, by pomogły nam w tej trudnej sytuacji.
Skąd pieniądze na to dodatkowe zatrudnienie?
Oczywiście z budżetu powiatu, bo choć dostaliśmy nieco większe pieniądze od wojewody, to jest to kropla w morzu potrzeb. Trudno mi oszacować, ile na ten cel wydamy. Ale to nieistotne, liczy się pomoc ludziom.
Epidemia mocno uderzyła w DPS-y
Trudna sytuacja jest w wielu domach pomocy społecznej w całym kraju. Jedno potwierdzone zakażenie to zarówno zagrożenie dla życia i zdrowia pensjonariuszy i personelu, jak i konieczność zmiany organizacji pracy w placówce, a często jej całkowite odcięcie od świata. Tak jest np. w wielkopolskich Psarach, małopolskiej Bochni, łódzkiej Drzewnicy, w Kaliszu. W Warszawie, po medialnych informacjach, że w jednej z niepublicznych placówek personel po kilku dniach nieprzerwanej pracy opuścił pensjonariuszy, wojewoda zdecydował o oddelegowaniu tam dwóch pielęgniarek i lekarza. Ale nakazy pracy to rzadkość, w wielu miejscach powiaty muszą sobie radzić same, np. prosząc o pomoc wolontariuszy, zgromadzenia zakonne czy samorząd pielęgniarek. W sprawie DPS-ów do premiera interweniowali m.in. rzecznik praw obywatelskich i Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej. Rząd uruchomił dodatkowe 20 mln zł i zaapelował do obywateli o pomoc.