Choć w przypadku medyków wolne na opiekę nad dziećmi może w obecnej sytuacji stanowić problem dla całego systemu, nadzwyczajne okoliczności nie znoszą ich praw jako rodziców.
W obliczu epidemii od lekarzy, pielęgniarek, ratowników i innych pracowników medycznych wymaga się więcej niż od reszty obywateli. Korzystanie przez nich z uprawnień rodzicielskich niekiedy traktowane jest jako ucieczka przed zagrożeniem związanym z koronawirusem.
Prawnicy jednak przypominają, że w sytuacji zamknięcia szkół, przedszkoli i żłobków pracownicy ochrony zdrowia, na takich samych zasadach jak wszyscy inni mają prawo brać wolne na opiekę nad dziećmi.
– Przepisy dotyczące zwalczania chorób zakaźnych tego uprawnienia nie znoszą, wręcz przeciwnie, można nawet uznać, że je wzmacniają poprzez wyłączenie – w sytuacji skierowania do zwalczania epidemii – rodziców dzieci do lat 18 – mówi Karolina Podsiadły-Gęsikowska, adwokat z kancelarii adwokacko-radcowskiej Podsiadły-Gęsikowska, Powierża Sp.p.
Ustawa z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1239, ze zm.) w art. 47 stanowi, że pracownicy podmiotów leczniczych, osoby wykonujące zawody medyczne oraz osoby, z którymi podpisano umowy na wykonywanie świadczeń zdrowotnych, mogą być skierowani do pracy przy zwalczaniu epidemii. Co do zasady może być do tego skierowany każdy obywatel, choć prawdopodobnie w pierwszej kolejności będą to pracownicy ochrony zdrowia. Jednak w art. 47 są wprost wskazane wyjątki. To: osoby poniżej 18 lat bądź powyżej 60 lat (ochrona ta obejmuje więc również emerytów), kobiety w ciąży lub osoby wychowujące dzieci w wieku do 18 lat, osoby, u których orzeczono częściową lub całkowitą niezdolność do pracy, inwalidzi i osoby z orzeczonymi chorobami przewlekłymi, a także m.in. osoby zajmujące kierownicze stanowiska oraz posłowie i senatorowie.
Prawniczka podkreśla, że skoro ustawa chroni w ten sposób rodziców, tym bardziej w mniej nadzwyczajnej sytuacji (bo póki co przypadków wydania decyzji na mocy art. 47 nie było), nie można im tego prawa odmawiać. Tymczasem lekarze i pielęgniarki już takie problemy sygnalizują.
Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym, choć osobiście jest zdania, że praca lekarza czy pielęgniarki to służba i szczególnie w obecnych okolicznościach tak należy ją traktować, przyznaje, że brakuje rozwiązań, które w takich sytuacjach pomogłyby medykom w zorganizowaniu opieki nad dziećmi. Przypomina przy tym, że państwo ma możliwość, by lekarzy zmobilizować. Jednak już teraz, jego zdaniem, trzeba się zastanowić, jak wówczas zapewnić opiekę ich potomstwu.
Prawnicy zwracają uwagę, że w przypadku skierowania do zwalczania epidemii nie ma znaczenia forma zatrudnienia – dotyczy to zarówno pracowników, jak i osób pracujących na tzw. kontrakcie. Mogą to być również osoby bez bezpośredniego związku z danym podmiotem, np. studenci. Ale niezależnie od wcześniejszej formy zatrudnienia, z osobami, które zostaną skierowane do takiej pracy (również np. studentami), nawiązywany jest stosunek pracy.
– Co jednak istotne, w przypadku pracowników ochrony zdrowia, nie mają zastosowania przepisy art. 210 Kodeksu pracy, który mówi, że pracownik może powstrzymać się od wykonywania pracy, jeśli warunki nie odpowiadają przepisom bezpieczeństwa i higieny pracy i stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla jego zdrowia lub życia. Nie dotyczy on jednak pracowników, których obowiązkiem jest ratowanie życia ludzkiego – przypomina Karolina Podsiadły-Gęsikowska. Jak dodaje, lekarze bardzo często pytają teraz o ten artykuł, szczególnie w kontekście braku wyposażenia w środki ochrony osobistej. Jednak pracownicy medyczni z racji wykonywanego zawodu nie są tym przepisem objęci, co do zasady mają bezwzględny obowiązek udzielania pomocy. – Poza tym w tym artykule jest mowa o bezpośrednim zagrożeniu. Pojawia się więc pytanie, czy jeżeli mamy kontakt z pacjentem zakażonym albo z podejrzeniem zakażenia, jest to już bezpośrednie zagrożenie dla lekarza czy tylko hipotetyczne? Nie potrafię odpowiedzieć. To są nowe, trudne sytuacje. Nie wiem, jak podeszłyby do tego sądy – podkreśla.