Na wokandzie Sądu Najwyższego stanęła – zapewne po raz pierwszy od lat – sprawa lekarza weterynarii. Doktor Agnieszka W. uczestniczyła wielokrotnie w akcjach odbierania zaniedbywanych lub krzywdzonych zwierząt właścicielom. Swoimi refleksjami na ich temat dzieliła się na portalach społecznościowych. I za te wpisy oraz relacje została uznana winną przekroczenia przepisów kodeksu etyki lekarza weterynarii. Artykuł 8 kodeksu stanowi bowiem, iż lekarz weterynarii, wypowiadający się publicznie i w mediach, musi zadbać o to, aby każda wypowiedź była zgodna z prawdą i jasno zaznaczać, czy prezentuje własne poglądy, stanowisko zajmowanego urzędu czy stanowisko samorządu zawodowego.
Sprawa przebiegła dość szybko – sąd Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej ukarał kobietę upomnieniem, a orzeczenie to podtrzymał Krajowy Sąd Lekarsko-Weterynaryjny. Kasację złożyła adwokat – obrończyni lekarki.
Sąd Najwyższy wyrok KSLW uchylił w całości, ale nie poprzestał na tym – orzeczenie sądu I instancji także zostało skasowane, a lekarka – uniewinniona.
– W orzeczeniu uznającym lekarza weterynarii winnym przekroczeń dyscyplinarnych sąd lekarski powinien określić nie tylko sprawy porządkowe: dane sądu, datę orzeczenia, ale przytoczyć opis czynu, którego dotyczy rozstrzygnięcie. Tu zaś nie ma nawet tych podstawowych elementów. Nie ma formuły dotyczącej ukarania i uznania za winną obwinionej lekarki. Sąd poprzestał tylko na uwzględnieniu wniosku o dobrowolne poddanie się karze. To za mało – podkreślił sędzia Przemysław Kalinowski.
Zbyt skąpe opisy czynu nie były jedynym uchybieniem sądów lekarsko-weterynaryjnych. W treści orzeczenia znajdowały się bowiem nieścisłości w datach. Poza tym, na co też zwrócił uwagę SN, z treści rozstrzygnięcia nie wynika, które z zachowań naruszyły określone przepisy kodeksu etyki lekarza weterynarii. Był powołany art. 8, ale przytoczono także inne artykuły, tyle że nie powiązując ich ściśle z czynami.
– Tak nie wolno określać odpowiedzialności o charakterze represyjnym. Wprawdzie rygory co do orzeczeń sądów zawodowych są łagodniejsze, ale nie jest tak, że ich w ogóle nie ma. To dotyczy tak samo orzekania, jak i kontroli odwoławczej, która też i w tym wypadku nie spełniała minimalnych standardów. Orzeczenie w takiej formie nie miało prawa się ostać – stwierdził w konkluzji sędzia Kalinowski.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 29 stycznia 2020 r., sygn. akt I KK 40/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia