Potrzebna jest jeszcze eliminacja nierówności między kobietami a mężczyznami na rynku pracy i w obowiązkach domowych.
Think tank Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA opublikował właśnie analizę „Polityka prorodzinna w Polsce: jak podnieść jeden z najniższych wskaźników dzietności w Europie?”. Eksperci CenEA zwracają uwagę, że od co najmniej 10 lat rządy w Polsce próbują tak ustawiać politykę społeczną, by w centrum zainteresowania znalazła się rodzina. Powód: zbyt mała liczba urodzeń, która nie gwarantuje zastępowalności pokoleń. Polskie społeczeństwo dość szybko się starzeje, co będzie miało negatywny wpływ m.in. na gospodarkę i na jakość życia.
Pomimo rosnącej aktywności władz, skutki na razie są mizerne. Nie pomogło ani wprowadzenie ulgi na dzieci w podatku PIT (wraz z późniejszą modyfikacją uzależniającą jej wielkość od liczby dzieci), ani wydłużenie urlopów macierzyńskich czy wprowadzenie urlopu rodzicielskiego, co miało sprzyjać łączeniu pracy z rodzicielstwem. Na niewiele zdał się też dwutygodniowy urlop ojcowski. Nowy kierunek polityki prorodzinnej, który polega na bezpośrednim finansowym wspieraniu rodzin, też niewiele pomógł.
„Chociaż po wprowadzeniu programu (Rodzina 500 plus – red.) liczba urodzeń początkowo wzrosła, w 2018 roku nastąpił ponowny spadek” – zwracają uwagę autorzy analizy. Transfery zmniejszyły ubóstwo w rodzinach z dziećmi, niemniej trudno mówić o zwiększeniu dzietności. Nie jest jeszcze jasne, jakie skutki przyniesie rozszerzenie zakresu wypłacania świadczeń na pierwsze dziecko. Faktem jednak jest, że łączna wartość wydatków na rodzinę sięgnęła już 4 proc. PKB, co stawia Polskę w pierwszym rzędzie najbardziej szczodrych państw obok Danii (3,5 proc. PKB), Luksemburga (3,4 proc. PKB), czy Niemiec (3,2 proc. PKB).
W 2018 r. współczynnik dzietności wzrósł do 1,39. Poziom zapewniający prostą zastępowalność pokoleń to 2,1.
Zdaniem ekonomistów CenEA istotne są nie tylko pieniądze.
„Jedną z możliwych przyczyn opóźnionej reakcji przyrostu naturalnego na prowadzoną w Polsce politykę prorodzinną może być nierównowaga płci, widoczna szczególnie w porównaniu z krajami rozwiniętymi, którym udało się skutecznie odwrócić spadkową tendencję współczynnika dzietności”, piszą w raporcie. Przywołują przykłady Islandii, Norwegii, Szwecji i Finlandii, gdzie aktywność zawodowa kobiet należy do najwyższych, różnice w płacach między kobietami i mężczyznami są najmniejsze, a dostęp do opieki przedszkolnej szeroki.
– Jest wiele badań, które pokazują związek między nierównością na rynku pracy i dzietnością. Doświadczenia np. krajów skandynawskich, które przykładają dużą wagę do równości płci na rynku pracy, pokazują, że z jednej strony następuje wzrost zatrudnienia kobiet, a z drugiej zwiększa się dzietność. Brzmi paradoksalnie, ale takie są efekty wielu działań, których celem jest niwelowanie nierówności, bardziej wyrównany podział obowiązków wychowawczych między rodzicami przy zapewnieniu instytucjonalnej pomocy w opiece nad dzieckiem – mówi Michał Myck, dyrektor CenEA i jeden z autorów raportu.
W Polsce nadal są nierówności na rynku pracy, utrzymuje się niemała luka płacowa.
– Ale to jeszcze nie jest główny powód, ważniejszy jest problem z dostępnością opieki instytucjonalnej w pierwszym okresie po urodzeniu dziecka. Wskazują na to też inne badania, np. Instytutu Badań Strukturalnych – mówi Myck. Poza tym Polska przewodzi w statystykach braku elastyczności na rynku pracy, czyli niewielkich możliwości dostosowania pracy do potrzeb rodzinnych. Co też się może przekładać na decyzje o posiadaniu dzieci.
Dyrektor CenEA podkreśla, że przydałoby się też w większym stopniu wymusić bardziej sprawiedliwy podział obowiązków wychowawczych między matki i ojców.
– To prawda, że w Polsce panuje model kulturowy, w którym to na kobiecie ciąży główna odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Może jednak należy wprowadzać rozwiązania, które będą te postawy zmieniać – uważa Michał Myck. Jak mówi, są badania pokazujące, że wprowadzenie obowiązkowego dzielenia urlopu po urodzeniu dziecka między matkę i ojca wpłynęło na zmiany norm społecznych.
– Regulacje mogą mieć wpływ na przełamywanie stereotypów, więc jeśli bardziej partnerski podział rodzinnych obowiązków może przyczynić się do podniesienia poziomu dzietności, to może warto pójść w tym kierunku – dodaje.