- Problemem może być to, że wysokość składek jest ustalana na cały rok z góry. Z jednej strony jest to proste, bo nie trzeba tej operacji powtarzać częściej. Z drugiej nie będzie odpowiadać na bieżącą sytuację przedsiębiorcy - mówi w wywiadzie dla DGP Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Przyjęty przez Sejm projekt dotyczący małego ZUS plus był określany przez niektórych polityków opozycji fikcją. A jak zmiany oceniają przedsiębiorcy?
Projekt pomoże części przedsiębiorców zapłacić niższe niż do tej pory składki. Wciąż jednak będzie to dosyć ograniczona grupa. Szacujemy, że na rozwiązaniu skorzysta ok. 20 proc. osób prowadzących działalność gospodarczą. Będą to jednak tylko ci, którzy po prostu nie ponoszą wysokich kosztów funkcjonowania, np. przedstawiciele wolnych zawodów i mali usługodawcy. Wynika to przede wszystkim z hybrydowej konstrukcji preferencji.
Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich / DGP
Aby skorzystać z nowego rozwiązania, trzeba wykazać roczny przychód za poprzedni rok nieprzekraczający 120 tys. zł. Drugi warunek to dochód. W projekcie zapisano, że podstawa wymiaru składek nie może być niższa od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w danym roku kalendarzowym ani wyższa od 60 proc. prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia ogłoszonego na dany rok kalendarzowy. To oznacza, że z ulgi skorzystają przedsiębiorcy, których miesięczny dochód kształtuje się na poziomie maksymalnie 6 tys. zł. Jeżeli ktoś ma większe obroty, chociaż ma przeciętny miesięczny zysk niższy niż 6 tys., z tego rozwiązania już nie skorzysta. W przypadku działalności handlowej roczny limit 120 tys. bardzo łatwo jest przekroczyć.
Druga kwestia to utrzymanie bariery czasowej na skorzystanie z preferencji. Obniżoną składkę będzie można opłacać maksymalnie przez 36 miesięcy (trzy lata) w ciągu kolejnych 60 miesięcy kalendarzowych (pięciu lat) prowadzenia działalności.
Rząd tłumaczył, że jest to konieczne, aby płacący niższe składki przedsiębiorcy mogli uzbierać staż wymagany do emerytury.
Takie tłumaczenie nie jest oczywiście pozbawione uzasadnienia. Pamiętajmy jednak, że mówimy o przedsiębiorcach, których rzeczywiste możliwości finansowe nie pozwalają na opłacanie wyższych składek. To ograniczenie czasowe będzie raczej wypychać firmy z rynku niż mobilizować przedsiębiorców do płacenia składek z myślą o emeryturze. Podstawowy mankament rozwiązania uchwalonego przez Sejm jest taki, że składki proporcjonalne do dochodu, które są najlepszą miarą możliwości finansowych przedsiębiorcy, są traktowane jako rozwiązanie szczególne dla wybranej grupy. Tymczasem powinna to być zasada generalna dla wszystkich osób prowadzących firmy, bez ograniczeń nakładanych przez ustalenie progu przychodu.
Wątpliwości budziło też określenie przychodu w sposób kwotowy. Określone na sztywno wskaźniki z reguły pozostają bowiem na tym samym poziomie przez długie lata.
Biorąc pod uwagę konstrukcję limitu dochodów, o której mówiłem na wstępie, czyli powiązanie jej z prognozowanym przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem, kwota ta faktycznie będzie się zwiększać. Nie można tego powiedzieć o limicie przychodu, który został ustalony na sztywno. Chyba że ustawodawca będzie dokonywał w każdym roku modyfikacji tej kwoty. Nie będzie to jednak takie proste, bo każdorazowo będzie to wymagać zmiany ustawy. Pewnym problemem może być też to, że wysokość składek jest ustalana na cały rok z góry. Z jednej strony jest to proste, bo nie trzeba tej operacji powtarzać częściej. Z drugiej nie będzie odpowiadać na bieżącą sytuację przedsiębiorcy. Pogorszenie się jego wyników finansów na początku roku będzie miało odzwierciedlenie w płaconych przez niego składkach dopiero prawie rok później.
W toku konsultacji uwagi te jednak nie spotkały się z akceptacją rządu. Od ukazania się projektu największą wprowadzoną modyfikacją było przesunięcie o miesiąc daty wejścia w życie nowych regulacji, tj. na luty 2020 r.
Etap legislacyjny
Prace w komisjach senackich