Wskutek zniesienia tzw. 30-krotności wydatki przedsiębiorstw w pierwszym roku obowiązywania zmiany wzrosną o ok. 3,3 mld zł - wynika z poprawionego uzasadnienia do poselskiego projektu nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.

Na wtorek zaplanowano w Sejmie jego pierwsze czytanie. Projekt ten został złożony do Sejmu przez posłów PiS w ubiegłym tygodniu. Zakłada on likwidację od 2020 r. górnego limitu przychodu, po przekroczeniu którego nie płaci się składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Wynosi on 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Według autorów projektu, zniesienie limitu ma przynieść dodatkowe 7,1 mld zł do budżetu.

"Bez względu na skalę działalności, wzrost wydatków przedsiębiorstw związany ze zniesieniem limitu 30-krotności szacowany jest w pierwszym roku funkcjonowania nowych przepisów na ok. 3,3 mld zł (54,6 mld zł w ciągu 10 lat). Ze względu na brak informacji statystycznych wpływ na przedsiębiorstwa dotyczy zarówno dużych przedsiębiorstw jak i MŚP" - napisano w zamieszczonym na stronie internetowej Sejmu poprawionym uzasadnieniu do projektu.

Z uzasadnienia wynika, że zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe do trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia spowoduje wzrost wpływów składkowych do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych o 7,1 mld zł. Z drugiej strony - zauważono - większe składki na ubezpieczenie emerytalne spowodują wzrost składek zewidencjonowanych w ZUS, a w konsekwencji stopniowy wzrost wydatków na emerytury wyliczane według nowych zasad. Zwiększą się również wpływy składkowe do Funduszu Rezerwy Demograficznej.

"Szacuje się, że ok. 370 tys. osób osiąga zarobki wyższe niż trzydziestokrotność prognozowanego wynagrodzenia. Może się zatem okazać, że chęć uniknięcia opłacania składki od całości wysokich zarobków skłoni pracodawców i pracowników do szukania sposobów obejścia proponowanych regulacji poprzez inne formy zatrudnienia (np. zakładanie działalności gospodarczej). Z drugiej strony osoby z bardzo wysokimi zarobkami otrzymają wyższe świadczenia, ze względu na zwiększenie podstawy wymiaru przyszłej emerytury" - czytamy w uzasadnieniu.

Wskazano, że wysokość emerytury jest ściśle powiązana z wysokością odprowadzanych składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Im wyższa kwota odprowadzanych składek i im dłuższy okres zatrudnienia tym wysokość świadczenia jest wyższa. Stąd też zmiana będzie wpływać na wysokość otrzymywanej w przyszłości emerytury. Szczególnie jest to ważne w przypadku osób, które otrzymują w czasie swojej kariery zawodowej zróżnicowane pod względem wysokości zarobki.

"Wzrost podstawy wymiaru składek spowoduje również zwiększenie – także z powodu zniesienia ograniczenia do 250 proc. - wskaźnika wysokości podstawy wymiaru nowo przyznawanych emerytur (wyliczanych według dotychczasowych zasad) oraz rent" - dodano.

Według autorów projektu zmiana zmniejszyłaby też obciążenia biurokratyczne dla pracodawców i ubezpieczonych. Nie byłoby bowiem potrzeby ciągłego monitorowania wysokości otrzymywanych przychodów zarówno przez płatnika składek jak i przez ubezpieczonego, szczególnie w przypadku gdy ubezpieczony wykonuje kilka rodzajów pracy.

Przeciwne projektowanemu rozwiązaniu jest Porozumienie - koalicjant PiS w Zjednoczonej Prawicy. "Jeżeli chodzi o Porozumienie, sprawa jest przesądzona. Jest formalna uchwała zarządu partii zakazująca posłom głosowania za likwidacją 30-krotności ZUS. W tej sprawie nie może być żadnej wątpliwości, jak zagłosujemy" - mówił w ubiegłym tygodniu wicepremier, lider tej partii Jarosław Gowin.

O projekcie sceptycznie wypowiada się także otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy, a w Sejmie krytykuje projekt nie tylko Koalicja Obywatelska, ale też Konfederacja. Lewica ma opracować wspólne stanowisko w sprawie projektu w poniedziałek.