Pracodawca jest odpowiedzialny za to, co dzieje się w jego zakładzie. Dlatego z odpowiedzialności za szkody, które pracownik poniósł w wyniku wypadku przy pracy, nie zwalnia go fakt, że sam poszkodowany przyczynił się do tego zdarzenia.
Jarosław B. był zatrudniony w firmie wykonującej prace na budowach. Na jednej z nich pracownicy otrzymali polecenie przeniesienia palety bloczków silikatowych na górne piętro budowanego domu. Jeden z pracowników zorientował się, że na placu budowy pozostawiono koparkę, której operator zapomniał zamknąć i zabezpieczyć. Ponieważ potrafił obsługiwać taki sprzęt, on, Jarosław B. i jeszcze jeden pracownik wpadli na pomysł „ułatwienia” sobie pracy. Postanowili, że całą paletę bloczków włożą na łyżkę koparki i podniosą je na wysokość piętra. Żeby było szybciej, Jarosław B. i drugi pracownik położyli pod paletę deskę, na której stanęli. Realizacja tego dość oryginalnego pomysłu zakończyła się tragicznie. Paleta w trakcie podnoszenia zsunęła się z wysokości blisko trzech metrów na ziemię, obaj pracownicy spadli, a Jarosława B. przygniotły osuwające się z koparki bloczki. Ciężko rannego pracownika z trudem odratowano, przeszedł wiele operacji, jest osobą niepełnosprawną.
Jarosław B. pozwał swojego pracodawcę, żądając odszkodowania, zadośćuczynienia i renty. Samo zadośćuczynienie za utratę zdrowia miało wynosić ponad 600 tys. zł. Jako współpozwany wystąpił także Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG), do którego pierwotnie skierowane były te roszczenia, gdyż – jak wskazywał poszkodowany pracownik – wypadek przy pracy (za który zdarzenie zostało prawomocnie uznane) miał miejsce przy użyciu pojazdu – koparki. Właściciel firmy nie dysponował zaś obowiązkowym ubezpieczeniem OC na ten sprzęt.
Sądy znacząco zredukowały kwotę należności – ze wszystkich żądań ostało się niespełna 123 tys. zł zadośćuczynienia oraz łącznie niewiele ponad 1 tys. zł renty. Podkreślono przy tym poważne przyczynienie się pracownika do powstania szkody – w I instancji sąd ocenił je aż na 95 proc., dopiero w apelacji zredukowano je do 70 proc., głównie z tego powodu, że w zdarzeniu uczestniczyli jeszcze dwaj koledzy Jarosława B.
Od tego orzeczenia skargi kasacyjne – co nie jest częste w sprawach pracowniczych – złożyły obie strony, ale tylko pracodawca uzyskał minimalnie korzystniejsze rozstrzygnięcie dotyczące odsetek. W pozostałym zakresie obie skargi oddalono.
W odniesieniu do kwestii ewentualnego ubezpieczenia OC koparki, SN wskazał, że w tym wypadku nie można uznać jej za pojazd w rozumieniu przepisów o ruchu drogowym. Wprawdzie teoretycznie mógł on się poruszać po drogach publicznych, ale nigdy nie był w ten sposób używany. Na budowy transportowano go na lawecie i tylko tam był wykorzystywany. Należy więc – zgodnie z opinią biegłego – uznać go tylko za sprzęt budowlany, na który nie jest obowiązkowe komunikacyjne ubezpieczenie OC. Natomiast mógł być objęty ubezpieczeniem od prowadzonej działalności gospodarczej – budowlanej. Ale taka polisa jest dobrowolna i właściciel firmy jej nie wykupił.
Zakres należności dla pracownika pozostał bez zmian.
– Sąd prawidłowo ocenił zakres przyczynienia się powoda do wypadku. Wszak w sposób bezmyślny, niezgodny ze wszelkimi przepisami i zasadami bezpieczeństwa sam naraził siebie na tak rozległe obrażenia. Skutkiem tego była odmowa, potwierdzona w odrębnym postępowaniu, przyznania mu renty z ubezpieczenia wypadkowego, mimo poważnego uszczerbku na zdrowiu – powiedział sędzia Zbigniew Myszka.
Jednak, mimo tego, odpowiedzialność za wypadek spadła w dużej mierze także na pracodawcę, który musi zapłacić poszkodowanemu pracownikowi zadośćuczynienie i renty.
– Pracodawca odpowiedzialny jest za zapewnienie bezpiecznych warunków pracy na terenie, na którym prowadzi swoją działalność. Jest też odpowiedzialny za wykonywanie pracy przez swoich pracowników. Te obowiązki mają charakter bezwzględny i bezwarunkowy. Na budowie powinien być ktoś, kto kieruje pracownikami. Taka osoba zapobiegłaby wypadkowi. Poza tym użyty nieprawidłowo przez poszkodowanego sprzęt był niezabezpieczony. Ten szereg uchybień powoduje, że pracodawca musi ponieść konsekwencje finansowe wypadku i nie zwalnia go od tej odpowiedzialności nawet tak znaczące przyczynienie się poszkodowanego pracownika – stwierdził sędzia Myszka, zamykając rozprawę.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 10 października 2019 r., sygn. I PK 137/18.