Lustracja członków RDS, strajk nauczycieli, tworzenie związków zawodowych w służbach mundurowych. To tylko przykładowe powody sporów między organizacjami pracodawców i pracowników reprezentowanymi w radzie.
DGP
Te narastające konflikty są wodą na młyn rządu, który porozumiewa się tylko z wybranymi organizacjami i ignoruje samą radę. Najbardziej spektakularnym przykładem było ogłoszenie skokowej podwyżki wzrostu minimalnego wynagrodzenia. Skoro rząd już przedstawił, jaki poziom ma ona osiągnąć w najbliższych latach (jeśli rządząca partia wygra wybory), to bezcelowe są konsultacje w tej sprawie na forum RDS. A przecież to jedna z jej najważniejszych ustawowych prerogatyw.

Osie podziału

Najświeższy konflikt dotyczy pracodawców. W tym roku powinni oni przejąć rotacyjne przewodnictwo rady. Cztery z pięciu reprezentowanych w RDS organizacji pracodawców porozumiało się co do tego, że przewodniczącym powinien zostać Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. Ale na to nie zgadza się Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). Przepisy nie rozstrzygają jednoznacznie, czy w takim przypadku wystarczy zdanie większości organizacji, czy też wymagana jest jednomyślność. Wskazują jedynie, że przewodniczącego wskazuje dana strona (obecnie pracodawcy).
– W tym przypadku nie ma jednak odwołania do procedury głosowania, więc strona musi wybrać przewodniczącego jednomyślnie w formie konsensusu. Każda z organizacji wchodzących w jej skład musi go zaakceptować – uważa Jakub Bińkowski, sekretarz departamentu prawa i legislacji ZPP.
Związek wysłał już oficjalne pismo do prezydenta Andrzeja Dudy jako nieformalnego patrona dialogu społecznego w Polsce. Prosi o przedstawienie interpretacji przepisów ustawy z 24 lipca 2015 r. o Radzie Dialogu Społecznego i innych instytucjach dialogu społecznego (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2232 ze zm.) w zakresie wyboru przewodniczącego rady przez jedną z jej stron społecznych.
Wcześniej do prezydenta trafiło już inne pismo. NSZZ „Solidarność” i ZPP zwróciły się w nim o potwierdzenie, że członkowie rady mają obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych (bo są powołani na tę funkcję przez prezydenta, a z takim powołaniem wiąże się lustracja). Jednocześnie do obecnej przewodniczącej RDS Doroty Gardias (Forum Związków Zawodowych) wpłynął wniosek o przeprowadzenia głosowania nad projektem uchwały zobowiązującej członków rady do złożenia oświadczeń lustracyjnych. Prezydium rady wypracowało inne rozwiązanie – uchwały nie przegłosowano, ale RDS ma wystąpić do prezydenta o zinterpretowanie przepisów i podjęcie inicjatywy legislacyjnej, jeśli okazałoby się, że obecne przepisy jednak nie zobowiązują członków rady do składania oświadczeń.
Wnioskodawcy (Solidarność i ZPP) nie ukrywają, że obie sprawy są powiązane. Na początku tego roku media informowały o tym, że Andrzej Malinowski współpracował ze służbami PRL. Prezydent Pracodawców RP zaprzeczył tym doniesieniom.
– Mamy nadzieję, że szybko pojawi się interpretacja przepisów. Naszym zdaniem już teraz zobowiązują one członków rady do składania oświadczeń lustracyjnych. Opóźnianie tego procesu nie działa dobrze na zaufanie do RDS – uważa Marek Lewandowski, rzecznik prasowy komisji krajowej NSZZ „Solidarność”.

Też się kłócą

Podobne spory dotyczą też drugiej strony dialogu, czyli związkowców. Tu oś podziału przebiega najczęściej między współpracującą z rządem Solidarnością a pozostałymi dwiema centralami (OPZZ i FZZ). Napięcie było w szczególności widoczne w czasie tegorocznego strajku nauczycieli. FZZ i Związek Nauczycielstwa Polskiego (zrzeszony w OPZZ) prowadziło spór z rządem, a oświatowa Solidarność porozumiała się z władzą tuż przed rozpoczęciem protestu. Innym punktem zapalnym było znowelizowanie ustaw o policji, straży granicznej i służbie więziennej, które umożliwia tworzenie wielu związkowych (pluralizm związkowy) w tych formacjach. Dzięki temu Solidarność przełamie w praktyce monopol FZZ na uzwiązkowienie służb.
– Nikt nie lubi tracić wyłączności, ale wolność zrzeszania się ma tu nadrzędne znaczenie. Najistotniejsze jest chyba jednak to, że nowe przepisy uniemożliwią łączenie stanowisk dowódczych z funkcjami związkowymi. To niedopuszczalny, ale niestety obecnie dość często występujący, konflikt interesów – uważa Marek Lewandowski.
FZZ oczywiście ripostuje.
– Nie broniliśmy monopolu, tylko apolityczności służb mundurowych, która jest niezbędna dla zapewnienia bezpieczeństwu obywateli. Jeśli w tych formacjach powstaną związki, które nie ukrywają np. prawicowych poglądów i współpracy z konkretną opcją polityczną, to jak ci funkcjonariusze mają np. zabezpieczać parady równości? – zauważa Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji FZZ.
Ostatnio coraz częściej pracodawcy i związkowcy kłócą się nie ze sobą, ale w swoim gronie. Do tego stopnia, że nie są w stanie wybrać nowego przewodniczącego RDS i proszą o interwencję prezydenta.Te wszystkie spory doskonale potrafi wykorzystać rząd, który coraz częściej ignoruje RDS. Nie musi nawet stosować taktyki „dziel i rządź”, bo partnerzy społeczni sami coraz częściej nie potrafią dojść do porozumienia w najistotniejszych sprawach. Woli dogadywać się z wybranymi organizacjami (przede wszystkim Solidarnością), co pozwala uniknąć zarzutów, że nie prowadzi żadnych konsultacji. Żadna z przepytanych przez nas organizacji nie uważa jednak, że sytuacja dojrzała już do radykalnych zmian (dla przypomnienia w 2013 r. związki zawodowe zrezygnowały z udziału w Komisji Trójstronnej w akcie sprzeciwu przeciwko ignorowaniu ich postulatów przez ówczesny rząd).
– RDS wciąż jest jednym z fundamentów demokratycznego państwa. Wszystkie strony biorące udział w jej pracach powinny sobie przypomnieć, że racja stanu jest ważniejsza od politycznych i partykularnych interesów – podsumowuje Grzegorz Sikora.