W ubiegłym roku kierownictwo PIP przyznało sobie sowite nagrody. Główny inspektor otrzymał 59,1 tys. zł, a jego zastępcy – od 40,8 tys. do 48,3 tys. zł.
DGP
W 2018 r. na nagrody dla pracowników Państwowej Inspekcji Pracy wydano 24,1 mln zł, czyli średnio 9,6 tys. zł na każdą nagrodzoną osobę. Prawie 800 tys. zł otrzymało kierownictwo – Wiesław Łyszczek, główny inspektor (GIP), jego zastępcy, doradca oraz dyrektorzy i wicedyrektorzy departamentów w Głównym Inspektoracie Pracy (łącznie 23 stanowiska). Najwięcej dostał sam GIP (wspomniane 59,1 tys. zł) oraz jego trzej zastępcy (odpowiednio 40,8 tys. zł, 41,7 tys. zł oraz 48,3 tys. zł). W przeliczeniu na miesiąc Wiesław Łyszczek otrzymywał więc z tytułu nagród 4928 zł, czyli więcej, niż wynosiło przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej (4585,03 zł w 2018 r.) i prawie tyle, ile wynosi średnie wynagrodzenie inspektora pracy (5111,09 zł według stanu na 31 marca 2019 r.). Także w tym roku kierownictwo GIP przyznało sobie już dodatkową gratyfikację. GIP otrzymał do tej pory 19,7 tys. zł, a jego zastępcy odpowiednio 15 tys. zł, 16,1 tys. zł oraz 17,2 tys. zł (stan na lipiec).
DGP poprosił o podanie wysokości nagród, jakie otrzymali poszczególni dyrektorzy i wicedyrektorzy departamentów oraz Grzegorz Nieradka, 28-letni doradca GIP, były asystent ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który etat w inspekcji łączy z funkcją radnego w powiecie krośnieńskim (z ramienia PiS). Dane te mamy otrzymać w ciągu najbliższych tygodni.

Należało się?

Kwota nagród GIP jest porównywalna z tymi otrzymywanymi przez znacznie wyższych funkcjonariuszy państwowych. Dla przykładu ówczesna premier Beata Szydło w 2017 r. wypłaciła sobie 65 tys. zł. Tyle samo otrzymali m.in. wicepremier Jarosław Gowin i Konstanty Radziwiłł, ówczesny minister zdrowia. Te dane wzburzyły opinię publiczną. Po ich ujawnieniu i interwencji Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, członkowie rządu mieli przekazać wspomniane kwoty na Caritas (z informacji medialnych wynika, że nie wszyscy to zrobili). Jednocześnie wprowadzono przepisy obniżające m.in. uposażenia poselskie.
O komentarz w sprawie nagród w PIP poprosiliśmy Janusza Śniadka, posła PiS, przewodniczącego Rady Ochrony Pracy, która nadzoruje działalność inspekcji (podlega ona Sejmowi).
– Chore jest to, że trzeba posługiwać się formułą nagród, aby nie doszło do paraliżu płacowego w instytucji. W przypadku zwykłych firm kwestie płacowe negocjuje się w ramach układów zbiorowych lub innych porozumień płacowych. W instytucjach publicznych funkcjonują zaś nieprzejrzyste zasady, pensje są zamrażane, a podwyżki blokowane – wskazał szef ROP.
Podkreślił, że inspekcja była przez lata niedofinansowana.
– Na początku lat 90. XX w. wysokość pensji w PIP i Najwyższej Izbie Kontroli była zbliżona. Dziś różnica na korzyść pracowników NIK jest duża – dodaje.
Rzeczywiście wynagrodzenia w inspekcji były zamrożone przez siedem lat (w okresie rządów koalicji PO-PSL). Pracownicy PIP otrzymali podwyżki w latach 2016 i 2017, czyli już w okresie rządów PiS. W tym roku przewidziano podwyżkę w przedziale od 150 zł do 1 tys. zł (średnio o 500 zł).
– Zabetonowana struktura płac zniechęca do zatrudnienia w PIP. A to wymagająca i odpowiedzialna praca – dodaje poseł Śniadek.
Czy to jednak uzasadnia tak wysokie nagrody dla kierownictwa inspekcji?
– To skandaliczne decyzje, w szczególności przy takich dysproporcjach płacowych w całej instytucji – uważa Izabela Katarzyna Mrzygłocka, posłanka PO-KO, członkini ROP.
Formalnie nagrody dla kierownictwa PIP przyznaje kolegium głównego inspektora pracy, ale w jego skład wchodzi m.in. sam GIP i jego zastępcy.
– Pokazuje to butę i arogancję. Czy odpowiedzią obecnej władzy na informacje o tych nagrodach znów będzie obcięcie uposażeń poselskich? – pyta posłanka Mrzygłocka.

W PIP wrze

Wysokość nagród dla kierownictwa GIP na pewno nie poprawi atmosfery wśród pracowników inspekcji. Już wcześniej DGP donosił, że od kiedy głównym inspektorem pracy został Wiesław Łyszczek, intratne stanowiska w inspekcji uzyskali aktywni politycy PiS (m.in. wspomniany Grzegorz Nieradka) oraz osoby bez doświadczenia pracy w PIP, ale wywodzące się z Podkarpacia, z którego pochodzi też sam GIP („PIP – Praca i Przyjaciele”, DGP nr 120 z 2019 r.). Dla wybranych pracowników zorganizowano nawet przyspieszoną, zaoczną aplikację inspektorską.
Nie można nie wspomnieć, że od prawie roku w PIP trwa spór zbiorowy (pierwszy w historii). Jednym z powodów jego wszczęcia był niewłaściwy podział środków na płace, w tym zbyt duża kwota do rozdysponowania bezpośrednio przez GIP.
Pracownicy inspekcji liczą na to, że sytuacją w PIP zajmie się ROP, ale ta na razie ogranicza się do indywidualnych wystąpień posłów (członków rady) w kwestii polityki kadrowej. O wyjaśnienia, m.in. w sprawach opisywanych przez DGP, poprosiła sejmowa komisja ds. kontroli państwowej. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podkreśla, że to Sejm, a nie rząd, sprawuje nadzór nad działalnością PIP.

Trwa ładowanie wpisu