W 2018 r. pracownicy socjalni oraz policjanci zdecydowali o zabraniu 1130 dzieci od rodziców, którzy stosowali wobec nich przemoc.
Takie uprawnienie daje im specjalna procedura określona w art. 12a ustawy z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 1390 ze zm.). Zgodnie z nią pracownik socjalny, który w ramach wykonywania obowiązków służbowych zauważy, że zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka bitego przez rodziców, ma prawo odebrać im potomka i umieścić go u najbliższej rodziny, a jeśli nie jest to możliwe – w rodzinie zastępczej lub placówce opiekuńczo-wychowawczej. Decyzja w tej sprawie jest podejmowana przy współudziale policji oraz przedstawiciela służby zdrowia: lekarza, pielęgniarki lub ratownika medycznego, którzy są wzywani na miejsce zdarzenia. Jednocześnie pracownik socjalny ma obowiązek niezwłocznego zawiadomienia sądu o zabraniu dziecka – powinien to zrobić nie później niż w ciągu 24 godzin. Z kolei sąd po otrzymaniu takiej informacji również powinien bez zbędnej zwłoki (w ciągu doby) wydać orzeczenie co do dalszych losów dziecka – umieszczeniu go w pieczy zastępczej albo o jego powrocie do domu rodzinnego (jeśli uzna, że działanie pracownika socjalnego było bezzasadne).
Jak wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w ubiegłym roku liczba dzieci odebranych w trybie art. 12a ustawy wynosiła 1130, z czego 353 trafiło pod opiekę członka rodziny, 563 do rodziny zastępczej, a 453 do placówki. W porównaniu do poprzednich lat te statystyki utrzymują się na podobnym poziomie, bo w 2017 r. pracownicy socjalni zabrali 1123 dzieci, w 2016 r. – 1214, natomiast w 2015 r. – 1158.
– Na podstawie tych danych można wskazać, że przepisy ustawy są na pewno potrzebne i pełnią rolę profilaktyczną, bo dzięki nim udało się zapobiec potencjalnym tragicznym wydarzeniom, jakie mogłyby stać się udziałem tych dzieci, gdyby nie decyzja o ich zabraniu – mówi Renata Durda, kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”. Również zdaniem Mirosławy Kątnej, przewodniczącej Komitetu Ochrony Praw Dziecka, nie można mówić o jakimś masowym odbieraniu dzieci rodzicom z błahego powodu, co cały czas jest głównym argumentem środowisk, które od lat protestują przeciwko zapisom ustawy antyprzemocowej, w tym art. 12a.
– Można pokusić się nawet o tezę, że takich decyzji powinno być więcej, jeśli weźmie się pod uwagę napływające w ostatnich miesiącach liczne doniesienia medialne o dzieciach, m.in. z Olecka czy Włocławka, które zmarły na skutek stosowania przemocy przez ich opiekuna – podkreśla.
Dodaje, że z tych względów należy wręcz bronić przepisów ustawy przed próbami ich zmiany, tak jak to miało miejsce pod koniec ubiegłego roku, kiedy przedstawiony przez Ministerstwo Rodziny projekt nowelizacji zawierał zmiany, które doprowadziłyby do znacznego ograniczenia stosowania procedury odbierania dzieci (po krytyce, jaka spadła wtedy na resort, został szybko wycofany).
O tym, że decyzje o zabraniu dziecka nie są podejmowane pochopnie, świadczy też fakt, że rodzice bardzo rzadko korzystają z możliwości złożenia do sądu zażalenia, w którym mogą domagać się zbadania jej legalności i zasadności. W 2018 r. wpłynęło ich 15, przy czym sądy rozpatrzyły ich łącznie 16 (jedno zostało jeszcze z 2017 r.). Spośród nich uwzględniły pięć, cztery oddalono, a pozostałe odrzucono bądź umorzono.