Renciści socjalni oraz inne osoby, które od października zyskają prawo do świadczenia uzupełniającego w pełnej kwocie, już po pół roku będą otrzymywać niższe wsparcie. Stanie się tak, bo przepisy nie przewidują mechanizmu waloryzacji progu dochodowego.
Co do zasady świadczenie uzupełniające ma wynosić nie więcej niż 500 zł miesięcznie. Zgodnie z ostatecznie przyjętym przez posłów kształtem ustawy z 31 lipca 2019 r. o świadczeniu uzupełniającym dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, łączna kwota nowej formy wsparcia oraz uzyskiwanego dochodu finansowanego ze środków publicznych nie może bowiem przekroczyć 1600 zł.

Trwa ładowanie wpisu

W praktyce oznacza to, że maksymalna wysokość świadczenia będzie przysługiwać przede wszystkim osobom na rencie socjalnej, która wynosi 1100 zł miesięcznie, a także innym rencistom i emerytom, którym ZUS (lub inny organ) wypłaca pieniądze w takiej właśnie wysokości (liczy się podstawowa kwota ich emerytury lub renty bez uwzględniania należnych dodatków). Z kolei dla pozostałych osób, które mają trochę wyższy dochód, świadczenie będzie wypłacane w niepełnej wysokości, jako uzupełnienie do limitu 1600 zł (zgodnie z zasadą „złotówka za złotówkę”), np. w wysokości 300 zł lub 400 zł.
Problem w tym, że wiele osób, które będą miały przyznane od października świadczenie w pełnej wysokości, po pół roku będzie czekać jego obniżka. Jest to związane z przeprowadzaną co roku od 1 marca waloryzacją rent i emerytur, która spowoduje ich wzrost. Natomiast w ustawie z 31 lipca br., nie został przewidziany żaden mechanizm weryfikacji sztywnego limitu 1600 zł. W konsekwencji dojdzie pełne 500+ zachowają osoby bez prawa do jakiejkolwiek renty lub emerytury (ta najniższa wynosi teraz 1110 zł) oraz osoby niepełnosprawne otrzymujące po śmierci rodzica rentę rodzinną, która jest na tyle wysoka, że nie należy im się renta socjalna (będzie to możliwe, bo renty rodzinne są w ogóle wyłączone z limitu 1600 zł).
Co ciekawe w projekcie ustawy skierowanej do Sejmu przez rząd pewna forma waloryzacji progu była przewidziana. Zakładała, że 500+ będzie przyznane, jeśli dochód ze środków publicznych nie przekracza kwoty najniższej renty z tytułu niezdolności do pracy. Wynosi ona 1100 zł, a taki zapis gwarantowałby, że waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych nie miałaby wpływu na kwotę świadczenia uzupełniającego.
– Choć sama ustawa jest bardzo potrzebna i oczekiwana, to akurat brak przepisów o waloryzacji uważam, za jeden z jej podstawowych minusów – mówi dr Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Gdy w Senacie odbywało się głosowanie nad poprawkami do ustawy, środowiska osób niepełnosprawnych apelowały do senatorów i rządu, aby określić limit nie kwotowo, tylko jako sumę najniższej renty z tytułu niezdolności do pracy oraz 500 zł. Jednak nie zdecydowano się na przyjęcie takiego rozwiązania.
– Kończy się kadencja obecnego parlamentu, więc praktycznie nie ma szans, aby poprawiać ustawę. Uważam jednak, że jedną z pierwszych spraw, którą powinni zająć się nowi posłowie, powinna być właśnie nowelizacja ustawy o świadczeniu uzupełniającym pod kątem wprowadzenia mechanizmu waloryzacji limitu – podkreśla dr Agnieszka Dudzińska.
Etap legislacyjny
Ustawa czeka na podpis prezydenta