W 2018 r. przyszło na świat 103 tys. noworodków ze związków pozamałżeńskich.
DGP
W ciągu ostatnich trzech dekad systematycznie przybywało nieślubnych dzieci. Jeszcze w 1990 r. urodziło się ich 34 tys., w ubiegłym roku trzy razy więcej. W tym czasie zwiększał się także udział niemowlaków mających niezamężną mamę w ogólnej liczbie dzieci, które przyszły na świat w danym roku – z 6,2 proc. aż do 26,4 proc.
Eksperci są zgodni – ten wzrost to efekt zmiany obyczajów. – Coraz więcej par mieszka razem przed ślubem, ponieważ zwiększyła się akceptacja dla związków partnerskich. Część z nich decyduje się na posiadanie potomstwa – mówi prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego. Dodaje, że związków partnerskich przybywa, ponieważ przestały być postrzegane jako coś gorszego niż małżeństwo.
Nieformalne związki, w których rodzą się dzieci, tworzą m.in. młodzi migrujący do dużych miast, żeby się uczyć albo za pracą. Także część rozwodników żyje z nowymi partnerami bez ślubu. W takich rodzinach pojawiają się kolejne dzieci – np. w ubiegłym roku matkami zostało 11,8 tys. rozwiedzionych kobiet, a ojcami 3,4 tys. rozwiedzionych mężczyzn.
Nieślubnych dzieci przybywa również dlatego, że część dobrze sytuowanych kobiet decyduje się na samotne macierzyństwo. Dla innych nie bez znaczenia może być to, że samotna matka może się rozliczać z fiskusem razem z dziećmi, ma też ułatwiony dostęp do pomocy społecznej czy publicznego żłobka lub przedszkola.
Najwięcej nieślubnych dzieci rodzi się w zachodniej Polsce zasiedlonej po wojnie przez repatriantów ze wschodnich terenów dawnej RP. Zdaniem prof. Szukalskiego spowodowało to rozerwanie tradycyjnych więzi społecznych i w efekcie zwiększyło akceptację dla nieformalnych związków.