Jak wynika z badań przeprowadzonych na Politechnice Opolskiej, wśród opiekunów z Ukrainy aż 80 proc. stanowiły osoby z wykształceniem wyższym, z czego 30 proc. to wykwalifikowani pielęgniarze lub fizjoterapeuci.

Badania nad cudzoziemcami zajmującymi się opieką senioralną w Polsce prowadziła dr Sabina Kubiciel-Lodzińska z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Opolskiej w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki w konkursie Miniatura1. Badania przeprowadzono na terenie województwa opolskiego, gdzie od wielu lat tradycyjnym zajęciem zarobkowym tysięcy kobiet są wyjazdy do Niemiec w roli opiekunów dla osób starszych i niepełnosprawnych.

"Coraz częściej w Polsce osobami starszymi opiekują się Ukraińcy. To zwykle kobiety z wyższym wykształceniem, ale przyjeżdżają także mężczyźni. Z badań przeprowadzonych w województwie opolskim wynika, że imigranci do opieki nad osobami starszymi trafiali najczęściej z polecenia np. kogoś znajomego. Decydują się na zatrudnienie w charakterze opiekunów, bo dzięki temu mają możliwość zamieszkania. Część Ukraińców wyjaśniała, że nie znalazła innej, atrakcyjniejszej oferty pracy" - powiedziała dr Kubiciel-Lodzińska.

Jak wynika z badań do obowiązków opiekunów seniorów należy najczęściej przygotowanie posiłków, sprzątanie, pranie oraz robienie zakupów. Pracownicy z zagranicy są odpowiedzialni za toaletę swojego podopiecznego, podawanie leków, robienie zastrzyków, rehabilitację a bywa, że pomagają także w załatwianiu spraw urzędowych. Ich zadaniem jest też zwyczajne spędzanie czasu z osobą, którą się opiekują - pójście na spacer, do kościoła, rozmowa, zjedzenie posiłku razem czy nawet wspólne oglądanie telewizji.

Ponad 60 proc. Ukraińców objętych badaniem pracowało nielegalnie. Ich zarobki uzależnione były od liczby godzin poświęcanych na opiekę nad osobami starszymi i wahały się od 1 tys. do 3,5 tys. złotych na rękę.

"Niektórzy z badanych cudzoziemców mieszkali z seniorami. Dotyczyło to podopiecznych, którzy wymagali całodobowej opieki. Część obcokrajowców pomaga +babciom+ i +dziadkom+, bo tak najczęściej nazywają swoich pracodawców, kilka razy w tygodniu. Ta grupa Ukraińców ma z reguły inne prace, a opiekę nad seniorami często traktuje jako możliwość uzyskania dodatkowego zarobku" - wyjaśnia naukowiec.

Większość respondentów to były osoby zamężne lub żonate i miały dzieci. Dominowały osoby, których rodziny zostały na Ukrainie, ale wśród badanych byli także tacy, którzy przyznawali, że na Opolszczyznę przyjechali ze swoimi bliskimi. Ci ostatni najczęściej deklarowali, że chcieliby zostać w Polsce na stałe. Badani twierdzili, że są dobrze traktowani przez seniorów i ich rodziny, jednak na pytanie, w jakim zawodzie widzą się za pięć lat, tylko co czwarty chciałby dalej pracować w opiece senioralnej. Elementem zniechęcającym do kontynuacji pracy przy opiece nad seniorami są zarobki i zakres obowiązków.

Zdaniem dr Kubiciel-Lodzińskiej, otwarcie rynku niemieckiego dla pracowników z Ukrainy nie musi oznaczać automatycznego odpływu opiekunów za zachodnią granicę, gdzie zarobki opiekuna osób starszych kilkukrotnie przekraczają polskie stawki.

"W przypadku Niemiec kuszące mogą być wyższe niż w Polsce wynagrodzenia. Jednak, jak wynika za zapowiedzi strony niemieckiej, ich rynek pracy byłby otwarty raczej dla osób wykwalifikowanych, znających język niemiecki i mających środki na utrzymanie. To, czy Ukraińcy pracujący dzisiaj w opiece senioralnej w Polsce pojadą do Niemiec będzie zależało głównie od aktywności agencji pracy. Jeśli one zaczną ich pozyskiwać, to można się spodziewać, że ci niezakotwiczeni w Polsce, zdecydują się na wyjazd. Pewną barierą może być nieznajomość języka niemieckiego - ważna w kontaktach ze starszymi osobami w ich domach, ale która może nie być tak istotna np. w przypadku zatrudnienia w domu opieki chociażby na stanowisku nie wymagającym kwalifikacji, jako pomoc przy karmieniu, myciu seniorów, sprzątaniu ich pokoi - bo tam zawsze jest ktoś, kto ten język zna. Jak faktycznie będzie, zależy od przepisów wykonawczych w Niemczech, które regulować będą otwarcie się ich rynku pracy na obywateli spoza UE" - uważa dr Kubiciel-Lodzińska.