Sądy pracy są zapchane sprawami emerytalno -rentowymi. Dzieje się tak, bo ZUS w 90 proc. z nich nie może uwzględniać wszystkich wniosków dowodowych
DGP
Pan Mirosław (imię i nazwisko znane redakcji) ubiega się o emeryturę pomostową. Przy składaniu wniosku okazało się, że ZUS nie może uwzględnić wszystkich dowodów. – Pracownik już na wstępie powiedział mi, że będę musiał odwołać się do sądu – tłumaczy nam pan Mirosław. – Chodziło o to, że moje świadectwo pracy miało błędy i tylko sąd może przesłuchać świadków oraz uwzględnić wszystkie posiadane przeze mnie dokumenty – dodaje.
Potwierdza to sam ZUS.
– Nasi pracownicy niejednokrotnie namawiają klientów, żeby odwołali się do sądu pracy, gdzie mają większe szanse na uzyskanie świadczenia w ogóle czy też wyższej jego kwoty. Sądy, w przeciwieństwie do ZUS, mają większą swobodę w ocenie dowodów – wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy zakładu. – Tylko niespełna 2 proc. wszystkich orzeczeń sądów zmieniających decyzję ZUS dotyczy odmiennej oceny stanu prawnego albo odmiennej wykładni przepisów – dodaje.
ZUS wyjaśnia, że obowiązujące go przepisy prawne w sposób jednoznaczny rozstrzygają, jakie środki dowodowe mogą stanowić podstawę do ustalenia konkretnych okoliczności. Dotyczy to głównie postępowań w sprawie emerytury z tytułu pracy w szczególnych warunkach na podstawie art. 184 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1270, ze zm.).
Jak wyglądają statystyki? W 2017 r. złożono 101,5 tys. odwołań do ZUS, w 2018 r. – było ich 104,65 tys. Rośnie więc liczba spraw przekazanych do sądów pracy. O ile w 2017 r. trafiło tam 90,67 tys. odwołań, to w 2018 r. – 95,26 tys. Natomiast spada liczba wyroków sądowych korzystnych dla ubezpieczonych. W 2017 r. było ich prawie 30 tys., ale w 2018 r. 26,3 tys.
– Właśnie z tego powodu potrzebne są zmiany – podkreśla Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu i ekspert Konfederacji Lewiatan. – Pracownicy ZUS powinni mieć możliwość oceny wszystkich dokumentów składanych przez ubezpieczonych. To umożliwi uwzględnienie tych, które teraz zatwierdzają sądy. Dopiero w sprawach spornych odwołania byłyby do nich kierowane. W ten sposób skróci się też czas oczekiwania na rozpatrzenie odwołań – podkreśla Jeremi Mordasewicz.

Po drodze do sądu

Zanim sprawa trafi do sądu, to wcześniej ZUS ma możliwość naprawienia swojej pomyłki. Czyli w praktyce ponownie sprawdzić zaskarżoną decyzję (patrz grafika). I w przypadku znalezienia błędu powinien go skorygować. Podstawą jest art. 83 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2019 r., poz. 300 ze zm.).
Zgodnie z nim, jeżeli zakład uzna odwołanie za słuszne, zmienia lub uchyla decyzję niezwłocznie, nie później niż w terminie 30 dni od dnia jego wniesienia. W tym wypadku odwołaniu nie nadaje się dalszego biegu. Ale takich przypadków nie jest dużo. W 2018 r. zaledwie 5270 odwołań zostało załatwionych przez sam oddział. W 2017 r. – 5309. – Takie sprawy najczęściej są ponownie rozpatrywane w sytuacji, kiedy okazuje się, że ZUS przy wydawaniu decyzji nie wziął pod uwagę wszystkich jej aspektów – wyjaśnia Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Prawnej LexConsulting.pl.

Trudny termin

Problemem dla ubezpieczonych jest też samo złożenie odwołania. Można je składać w ciągu 30 dni od otrzymania decyzji i, jak mówią eksperci, część osób robi to „na wszelki wypadek”. – Chęć zaoszczędzenia na listach poleconych przez ZUS spowodowała, że obecnie decyzje są wysyłane jako listy zwykłe. To powoduje określone skutki dla otrzymujących decyzje – podkreśla Andrzej Strębski, niezależny ekspert ubezpieczeniowy.
Ubezpieczeni bowiem nie zawsze mają możliwość odebrania listu z decyzją ZUS (np. z powodu pobytu w szpitalu). W trudnej sytuacji są też starsi mieszkańcy wsi, gdzie skrzynki na listy są ustawione wzdłuż dróg. – Nie sprawdzają każdego dnia, czy dostały wiadomość z organu rentowego – tłumaczy Andrzej Strębski. – I kiedy już znajdują taki list, to widzą na kopercie datę sprzed kilkunastu dni. Obawiając się utraty możliwości zaskarżenia decyzji, tak na wszelki wypadek składają szybko odwołanie – dodaje. Dlatego zdaniem eksperta ZUS, mając na uwadze interes ubezpieczonych, powinien przywrócić wysyłkę decyzji listami poleconymi.
– To spowoduje, że zainteresowani będą mieli czas nie tylko na zastanowienie się nad zapisami decyzji, lecz także na znalezienie pomocy prawnej – zauważa Andrzej Strębski. – Dzięki temu zostanie ograniczona liczba odwołań – dodaje.

Brak zaufania

Eksperci nie mają wątpliwości, że liczba odwołań od decyzji ZUS to także efekt braku zaufania do systemu emerytalnego.
– Rośnie poczucie krzywdy u ubiegających się o świadczenia. Skoro nowa emerytura (liczona na podstawie zgromadzonego kapitału w ZUS – red.) jest niższa o ok. 1,5 tys. zł, to nie ma się co dziwić, że ludzie profilaktycznie występują do ZUS o sprawdzenie wysokości świadczenia – podkreśla Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej OPZZ i członek rady nadzorczej ZUS.
Nie bez znaczenia jest także coraz większa świadomość ubezpieczonych. Wiedzą, że mogą się sądzić o wyższe świadczenie i korzystają z tego.
– Upadł mit ZUS, który nigdy się nie myli – wyjaśnia Jolanta Kajzer z Augustowa, emerytka, która prowadzi stronę Emeryturazawieszenie.blogspot.com.pl. – Każdego dnia spotykam poszkodowanych przez zakład. A każda wygrana sprawa z ZUS zachęca kolejne osoby do pójścia do sądu – dodaje.