Większa dostępność kredytów studenckich, wprowadzenie konkursów na stypendia naukowe i zniesienie kolokwium habilitacyjnego, to propozycje zmian przedstawione przez rząd.
Nie może być tak, że amerykański noblista czy znakomity historyk Norman Davies, aby prowadzić przewód doktorski w Polsce, muszą uzyskać habilitację - powiedział wczoraj premier Donald Tusk podczas prezentacji założeń reformy szkolnictwa wyższego.
Dlatego rząd chce jej likwidacji. Równocześnie mają być wprowadzone tzw. uprawnienia promotorskie. Będzie je przyznawać specjalna komisja na podstawie dorobku naukowego.
- Norman Davies będzie zatem musiał otrzymać takie uprawnienie, by prowadzić u nas doktorat - tłumaczy profesor Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich.
Profesor Włodzimierz Kurnik, rektor Politechniki Warszawskiej, obawia się, że po zniesieniu habilitacji, zmniejszy się znaczenie tytułu naukowego profesor. To ułatwi szkołom prywatnym otrzymanie uprawnień do prowadzenia studiów licencjackich i magisterskich.
Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, podkreśla, że zostanie podwyższony poziom studiów doktoranckich, a postępy dydaktyczne i naukowe nauczycieli akademickich będą oceniane co dwa lata. Ocena będzie podstawą przedłużenia zatrudnienia. Z kolei stanowiska kierownicze na uczelniach (kierownicy katedr, zakładów) będą obsadzane w jawnych, otwartych, międzynarodowych konkursach. Wykładowcy mają być zatrudniani na kontrakty.
Ponadto premier Donald Tusk zapowiedział, że o przyznaniu kredytu studenckiego będzie decydować posiadanie indeksu. Obecnie zależy to od dochodów. Ma to zwiększyć dostępność studiów. Trudniej będzie jednak otrzymać stypendium naukowe. Będzie ono przyznawane w drodze konkursu najlepszym studentom.