Ministerstwo Finansów przedstawiło projekt rozporządzenia zawierającego deklarację rezygnacji z dokonywania wpłat do PPK. Zdziwienie może wywołać nie tylko fakt, że w jednym dokumencie wymagane jest złożenie aż siedmiu podpisów (pisaliśmy o tym w tygodniku Kadry i Płace 14 lutego 2019 r.: „Deklaracja rezygnacji z PPK przeczy dobrowolności”, DGP nr 32 – red.). Wątpliwości budzi bowiem także to, że sama deklaracja może wprowadzać w błąd uczestników PPK co do skutków finansowych rezygnacji, a jej treść jest niezgodna z przepisami ustawy o PPK.
Wzór deklaracji wskazuje bowiem, że uczestnik wraz z rezygnacją z dokonywania wpłat godzi się i świadomie rezygnuje z regularnych korzyści takich jak „otrzymanie wpłaty powitalnej w wysokości 250 zł, należnej uczestnikom PPK” (notabene projekt przy tym oświadczeniu zawiera dość sugestywny znaczek „*”), a także z „otrzymywania dopłat rocznych w wysokości 240 zł, należnych uczestnikom PPK”. Treść oświadczenia sugeruje zatem, że podpisując deklarację uczestnik rezygnuje z prawa otrzymania wpłaty powitalnej (rzeczona gwiazdka wyjaśnia, że nie dotyczy to osób, które prawo do tej wpłaty uzyskały już wcześniej) oraz otrzymania dopłat rocznych.
Taki wniosek jest jednakże nieprawidłowy. Otrzymanie wpłat powitalnych i dopłat rocznych tylko pośrednio jest związane z faktem rezygnowania. W istocie zależy bowiem od wartości środków zgromadzonych w danym roku kalendarzowym. Mianowicie uprawnienie do wpłaty powitalnej „przysługuje uczestnikowi PPK, w imieniu i na rzecz którego zawarto w tym kwartale lub w kwartale poprzednim umowę o prowadzenie PPK i który przez co najmniej 3 pełne miesiące jest uczestnikiem PPK, jeżeli za miesiące te dokonano na jego rachunek finansowanych przez niego wpłat podstawowych” (art. 31 ust. 1 ustawy o PPK). Sam fakt zrezygnowania z dokonywania wpłat nie przesądza więc jeszcze o tym, że uczestnik nie nabędzie uprawnienia do wpłaty powitalnej. Może tak się stać w sytuacji, gdy posiada PPK w innym podmiocie, z którego wpłat nie zrezygnuje. Ale jeśli już wpłatę tę nabędzie, nie utraci jej wskutek rezygnacji z dokonywania wpłat do PPK. Z kolei dopłata roczna przysługuje w sytuacji, w której kwota wpłat podstawowych i dodatkowych finansowanych przez podmiot zatrudniający oraz uczestnika PPK w danym roku kalendarzowym jest równa co najmniej kwocie wpłat podstawowych należnych od sześciokrotności minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w tym roku (art. 32 ust. 2 ustawy). Dopłata roczna będzie zatem przysługiwać także uczestnikowi, który po spełnieniu tego wymogu w danym roku kalendarzowym złożył następnie deklarację o rezygnacji.
Na marginesie można jedynie dodać, że nierozstrzygnięta jest kwestia obowiązku stosowania wzoru deklaracji. W przepisach brak jest jakichkolwiek sankcji w przypadku posługiwania się innymi formularzami. A wydaje się, że to konieczny warunek uznania za wadliwe oświadczenia woli złożonego przez uczestnika w inny sposób, niż z zastosowaniem wzoru.
Można wnioskować, że celem prawodawcy w ustaleniu w rozporządzeniu wzoru oświadczenia o rezygnacji jest z jednej strony zniechęcenie do rezygnowania z PPK (choć nikt z decydentów głośno o tym nie mówi), a z drugiej zapobieżenie nadużywaniu przez pracodaw ców swojej pozycji i tworzeniu mechanizmów sprzyjających rezygnowaniu z dokonywania wpłat. Tutaj bowiem i pole do nadużyć może być spore, i skłonność do namawiania pracowników może być znaczna. Jeżeli bowiem rezygnacja z dokonywania wpłat jest w czyimś interesie, to jest to interes pracodawcy. Na samej rezygnacji straci oczywiście także instytucja finansowa, która tymi środkami nie będzie mogła zarządzać (i pobierać z nich wynagrodzenia). Ale najbardziej stratny przy rezygnacji z wpłat będzie pracownik. Rezygnując z wpłacania swojej części, nie będzie bowiem miał prawa także do części wpłaty finansowanej przez pracodawcę. W PPK te dodatkowe środki to 1,5 proc. wynagrodzenia pracownika finansowane przez pracodawcę wraz z 2 proc. wynagrodzenia wpłacanymi przez pracownika. Można utyskiwać, że chodzi raptem o niewielki procent wynagrodzenia, ale trudno znaleźć obecnie na rynku inny produkt, w którym – w uproszczeniu – wpłacając 100 zł, oszczędzający natychmiast dostaje dodatkowe 75 zł od pracodawcy.
Wpłata finansowana przez pracownika do PPK pozostaje własnością pracownika i nadal znajduje się na jego koncie. Z tym że jest to konto nietypowe, bo utworzone w PPK i mające charakter inwestycyjny (lub ubezpieczeniowo-inwestycyjny). Takie konto, z którego nie można zrobić zakupów w sklepie, ponieważ środki z niego inwestuje fundusz. Nie zmienia to faktu, że to konto jest nasze i chociaż nie możemy z konta PPK korzystać na co dzień, to zachowujemy możliwość wykorzystania zgromadzonych na nim środków w dowolnym momencie. W PPK – inaczej niż w siostrzanej formule PPE – w każdym czasie każdy uczestnik może bowiem dokonać zwrotu. W praktyce oznacza to zakończenie inwestycji w funduszu, zapłacenie podatku oraz składek ZUS i wypłacenie reszty do naszej kieszeni.
Przy takim zwrocie istnieje jednak zasadnicza różnica. Uczestnik otrzymuje zwrot nie tylko sfinansowanych przez siebie środków, ale także środków sfinansowanych przez pracodawcę. W takim kontekście deklaracja o rezygnacji oznacza ni mniej ni więcej, że nie zdecydujemy się włożyć naszych środków do innej kieszeni, do której przy tej okazji mogłyby też trafić dodatkowe wpłaty pracodawcy. W dużym przybliżeniu zatem – jeżeli zamiast zrezygnować, będziemy dokonywać wpłat do PPK, to przy zwrocie uzyskamy nie 100 zł, które trafiło tam z naszego portfela, ale w przybliżeniu ponad 150 zł (175 zł, na które złożyliśmy się z pracodawcą, po potrąceniu składek ZUS). Sens takiej decyzji to efekt czystej psychologii i olbrzymiego kryzysu zaufania obywateli do państwa po zmianach w OFE.