Uruchamiane w sytuacji zagrożenia, a nie nagrywające w trybie ciągłym – tak zdaniem ratowników medycznych powinny działać kamery nasobne, w które mogliby zostać wyposażeni dla poprawy bezpieczeństwa. Resort zdrowia rozważa takie rozwiązanie. Dziś spotka się z przedstawicielami środowiska, by poznać ich opinię
Spotkanie, na które zaproszono m.in. Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych, dotyczyć ma „zmian legislacyjnych związanych z wdrożeniem systemu ochrony bezpieczeństwa w ratownictwie medycznym”.
W zeszłym tygodniu związek przeprowadził ankietę, by poznać opinię środowiska i ustalić wspólne stanowisko w sprawie wprowadzenia kamer w pogotowiu i na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Wyniki mają być przedstawione dziś ok. godz. 9, ale już wiadomo, że większość jest na tak. – Około 60 proc. ratowników biorących udział w ankiecie opowiedziało się za takim rozwiązaniem – mówi Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych i Polskiej Rady Ratowników Medycznych.
Dodaje, że związek i rada również je popierają, ale pod warunkiem, że nie będą to kamery pracujące w trybie ciągłym, ale uruchamiane przez ratowników w sytuacji zagrożenia. – Mam wrażenie, że wiele osób przeciwnych tej idei nie zgadza się po prostu na ciągłe nagrywanie. Takie rozwiązanie jednak nie wchodzi w grę, byłoby to niezgodne z prawem, godziłoby w prywatność ratownika i intymność pacjenta. Chodzi o kamery uruchomiane w konkretnych sytuacjach. Byłby to moim zdaniem swoisty bat na potencjalnych agresorów – podkreśla Piotr Dymon.
Wskazuje, że w innych krajach kamery w ratownictwie są stosowane, nie tylko nasobne, ale również umieszczane np. wewnątrz przedziału medycznego w karetce, monitorujące, co się dzieje z pacjentem. Jest to pomocne, zwłaszcza w sytuacji, gdy zespół ratownictwa składa się z dwóch osób.
Część środowiska jest jednak bardziej sceptyczna. Polskie Towarzystwo Ratowników Medycznych jest zdania, że podniesienie bezpieczeństwa nie może odbywać się kosztem prywatności czy intymności pacjentów. W opinii tej organizacji lepiej byłoby – po pierwsze – wprowadzić bezwzględny obowiązek, aby zespoły ratownictwa medycznego funkcjonowały w składzie trzyosobowym (projekt wprowadzający takie rozwiązanie złożył pod koniec zeszłego tygodnia w Sejmie klub PSL-UED), a po drugie – z urzędu ścigać sprawców ataków na ratowników. Ważnym narzędziem w zakresie bezpieczeństwa byłby też system szybkiego przywoływania policji na miejsce zdarzenia lub w trakcie transportu chorego – na podstawie parametrów GPS.
Zdaniem Piotra Dymona resort zdrowia poważnie rozważa wprowadzenie kamer, dlatego chce poznać stanowisko środowiska. Przewodniczący związku liczy, że podczas dzisiejszego spotkania padną propozycje legislacyjne zwiększające bezpieczeństwo.
W ostatnim czasie liczba ataków na ratowników zwiększyła się. Potencjalnych agresorów – będących często pod wpływem środków odurzających – nie zniechęca to, że osoby udzielające medycznych świadczeń ratunkowych korzystają z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych. W listopadzie zeszłego roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że sprawcy takich czynów będą surowiej karani – wydał wytyczne dla prokuratorów, zobowiązując ich m.in. do wszczynania postępowania zawsze, kiedy pojawia się sygnał o możliwości popełnienia tego typu przestępstwa i domagania się kar bezwzględnego więzienia dla agresorów.