Do listopada ubiegłego roku na urlopy ojcowskie poszło 184 tys. mężczyzn. To o 5 proc. więcej niż w całym 2017 r.
Dwa lata temu skorzystało z nich 174 tys. rodziców. Jeśli więc w grudniu 2018 r. z tej formy opieki nad dzieckiem skorzysta przynajmniej tylu ojców, co w tym samym miesiącu rok wcześniej, to łącznie będzie to ponad 200 tys. – mniej więcej połowa osób, które korzystają z urlopu macierzyńskiego.
Urlop ojcowski, jak sama nazwa wskazuje, przysługuje wyłącznie ojcom, wynosi dwa tygodnie i jest pełnopłatny. Może być wzięty na 14 dni lub podzielony na dwie części po tygodniu. Można go wykorzystać do ukończenia przez dziecko dwóch lat.
Jeszcze w 2013 r. z tej formy opieki nad potomkiem skorzystało niepełna 30 tys. osób, obecnie to sześć razy więcej. Co bardzo cieszy demografów.
– Badania wykazują, że zaangażowanie ojców w życie rodzinne ma pozytywny wpływ na decyzje o kolejnym dziecku oraz na sytuację na rynku pracy kobiet. Badania (głównie skandynawskie) pokazują także, że obecność ojca dobrze wpływa na sytuację rodzinną, poprawiają się relacje rodziców z dziećmi a także między partnerami – tłumaczy prof. Irena Kotowska z SGH.
Co naturalne, zadowolona jest także minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. – Ojcowie doceniają ten wczesny kontakt, więź emocjonalną, która się buduje z dzieckiem. Rosną także oczekiwania kobiet, one chcą, by ojcowie bardziej się angażowali w opiekę na wczesnym etapie. Dlatego rośnie rola ojców nie tylko w wychowaniu, lecz także w opiece, i to bardzo dobrze – podkreśla Elżbieta Rafalska.
O rosnącej popularności urlopów ojcowskich decyduje kilka czynników. Jednym z nich jest upowszechnianie się wiedzy na temat takiej możliwości. Słabe korzystanie z nich jeszcze kilka lat temu wynikało z tego, że było to rozwiązanie nowe, o którym wiedziało niewiele osób. Poza tym urlopy ojcowskie są coraz lepiej postrzegane społecznie. Znamy przypadek, kiedy jeden z ojców brał urlop w pierwszym roku po wprowadzeniu zmian, ale ukrywał ten fakt przed kolegami, obawiał się, że zostanie wyśmiany lub uznany za mało męskiego. Zwłaszcza, że jego pracodawca dość krytycznie podchodził do tego pomysłu. Może dlatego, że był pierwszym tatą w tym zakładzie pracy, który złożył wniosek o świadczenia.
Na popularyzowanie się urlopów ojcowskich wpływa także dobra sytuacja na rynku pracy, która sprawia, że pracodawcy nie sprzeciwiają się, by ojcowie z nich korzystali. W momencie gdy to rozwiązanie było wprowadzane w 2010 r., na świecie szalał finansowy kryzys, a w Polsce było wysokie bezrobocie i część panów bała się nawet prosić o skorzystanie z tej możliwości. Dziś jest rynek pracownika i sytuacja się odwróciła. – Zatrudnieni nie boją się prosić. A pracodawcy wiedzą, że świat im się nie zwali na głowę, jeśli puszczą ojca na te dwa tygodnie – podkreśla Zofia Lewandowska-Szweda z SGH.
To wszystko powoduje także przemiany społeczne. – Nawet w reklamach widzimy ojców zajmujących się dzieckiem. Tata zajmujący się niemowlakiem nie jest już niczym zaskakującym – dodaje Lewandowska-Szweda.
Także prof. Kotowska podkreśla, że istniejąca jeszcze niedawno bariera mentalnościowa powoli jest przełamywana. – Być może pojawi się przestrzeń na wprowadzenie dłuższych urlopów dla ojców – zauważa demograf.
Zmiany prawne, jakie nastąpiły od momentu wprowadzenia tych świadczeń dla ojców także bardzo pomogły. Jeszcze niedawno mogli korzystać z urlopów wyłącznie w ciągu pierwszego roku życia dziecka. To powodowało, że musiał to zrobić w okresie, w którym rodzice mają prawo do urlopu rodzicielskiego i macierzyńskiego. Z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego wydłużono ten okres do dwóch lat życia dziecka (ale zmiany weszły w życie od 2016 r.). To pozwoliło wpleść rodzicom urlop ojcowski w cały cykl innych form urlopów i wydłużyć możliwy czas pozostania z dzieckiem o dwa tygodnie.
Wyształcił się roczny cykl korzystania z tej formy opieki nad dzieckiem. Najwięcej ojców korzysta z takich urlopów we wrześniu, sierpniu i październiku. Sierpień to miesiąc wakacyjny i częste korzystanie wydaje się oczywiste, natomiast szczyt we wrześniu i październiku to efekt początku roku szkolnego i wysyłania pociech do żłobków.
– Maluchy idą do placówek opiekuńczych. Przez pierwszy okres jest potrzebna adaptacja, trzeba posiedzieć z dzieckiem lub zaczyna ono chorować, a już nie ma opiekunki czy babci – tłumaczy Zofia Lewandowska-Szweda. Ojciec przyda się w domu także po to, by wspomóc na początku roku starsze dzieci zaczynające edukację przedszkolną.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego ojcowie częściej korzystają z tej formy opieki nad dzieckiem – a mianowicie rosnąca od kilku lat liczba urodzeń. W zeszłym roku przyszł0 na świat ponad 400 tys. dzieci. W tym roku będzie nieco mniej, ale nadal urodzenia będą zbliżone tej liczby. To powoduje, że rośnie krąg potencjalnych zainteresowanych.
Bruksela dyskutuje o wprowadzeniu dłuższych urlopów ojcowskich i zastąpienia nimi części urlopów rodzicielskich. Chodzi o to, aby przez tego typu regulacje wymusić jeszcze większy udział ojców w opiece nad dziećmi w początkowym okresie życia. Ale także o to, aby wyrównać w ten sposób szanse kobiet na rynku pracy.
– Warto to wprowadzić, ponieważ zwiększenie obecności ojca w domu ma korzystny wpływ społeczny oraz ekonomiczny – zauważa prof. Kotowska. Jak tłumaczy, w naszym kraju – choć otwieramy się na zwiększenie opieku ojcowskiej – wciąż to głównie kobiety zajmują się domem i dziećmi. Aby dokonać przełomu, należałoby wprowadzić kolejne regulacje prawne, które wymusiłyby zmiany.
– W Polsce odbywa się mentalnościowa zmiana, ale to proces, który musi trwać. Urlopy ojcowskie pojawiły się nad Wisłą niedawno, dużo później niż na Zachodzie. Nasze urlopy rodzicielskie już są długie. Dlatego na razie resort nie planuje żadnych zmian – informuje Elżbieta Rafalska.