Wygrany konkurs na stanowisko urzędnicze nie oznacza, że z wyłonionym w nim kandydatem zostanie nawiązany stosunek pracy. Musi być taka wola i ze strony potencjalnego pracownika, i pracodawcy . Tak orzekł Sąd Najwyższy.
W czerwcu 2013 r. w Biuletynie Informacji Publicznej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ukazało się ogłoszenie o konkursie na stanowisko dyrektora biura ministra. Zgłosiło się ośmioro kandydatów. Wymogi formalne spełniało dwoje, w tym urzędniczka mianowana, która pracowała w innym resorcie na stanowisku naczelnika. Konkurs składał się z trzech etapów: badania wymogów formalnych, testu oraz rozmowy kwalifikacyjnej. Do rozmowy przystąpiła tylko urzędniczka.
W protokole z przeprowadzonego naboru wskazano jednak, że w zakresie wymagań pożądanych (czyli nieobowiązkowych) nie posiada wskazanych w ogłoszeniu trzech lat stażu pracy na stanowisku samodzielnym lub dwóch lat na stanowisku kierowniczym w komórkach obsługowych administracji rządowej centralnej lub terenowej. Podnoszono także, że nie posiada doświadczenia zawodowego w obszarach bezpośrednio stanowiących zadania na stanowisku, o które się ubiega. Dodano też, że jej wiedza w wymaganym zakresie ma charakter wyłącznie teoretyczny i nie wynika z dotychczasowego doświadczenia zawodowego.
Dyrektor generalna ministerstwa z tych powodów nie zatwierdziła ostatecznie wyboru kandydatki na stanowisko dyrektora biura ministra. Pozostało ono nieobsadzone i został ogłoszony nowy konkurs.
Urzędniczka postanowiła odwołać się od tej decyzji i wniosła sprawę do sądu. Domagała się, aby to właśnie sąd nakazał ministerstwu powierzenie jej posady. Sąd I instancji uznał jednak, że pracodawca nie ma obowiązku zawarcia umowy z najlepszym kandydatem wyłonionym w konkursie. Nie obliguje go do tego żaden przepis. W efekcie oddalił żądanie urzędniczki.
Sprawa trafiła do sądu II instancji, który orzekł z kolei, że dyrektor generalny związany był wskazaniem zespołu konkursowego w momencie, kiedy został wyłoniony tylko jeden kandydat. Prawo pełnej swobody wyboru miałby wyłącznie w sytuacji zgłoszenia przez zespół dwóch osób.
W ocenie sądu apelacyjnego celem przeprowadzenia konkursu było znalezienie najlepszego kandydata pod względem jego kwalifikacji osobistych i merytorycznych, spełniającego kryteria wskazane w ogłoszeniu. Oznacza to, że osobie wyłonionej w naborze przysługiwało roszczenie o nawiązanie stosunku pracy. Podkreślił, że konkurs, który wygrała urzędniczka, nie został unieważniony i stanowi źródło zobowiązania. Skoro została przedstawiona jako jedyny kandydat, automatycznie powinna być przeniesiona na stanowisko, na które aplikowała. Sąd zmienił zaskarżony wyrok i nakazał pracodawcy nawiązać umowę o pracę.
Ministerstwo wniosło skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, który orzekł, że nawiązanie stosunku pracy oraz ustalenie warunków pracy i płacy, bez względu na jego podstawę prawną, wymaga zgodnego oświadczenia woli pracodawcy i pracownika (art. 11 kodeksu pracy). Wskutek tej reguły nikt nie ma roszczenia o zatrudnienie na konkretnym stanowisku, a pracownik nie może skutecznie żądać nowego, korzystniejszego ukształtowania treści umowy, w tym innego stanowiska, jeśli pracodawca nie godzi się na taką zmianę.
Sąd Najwyższy przypomniał, że od 2016 r. nie ma już konkursów na wyższe stanowiska w służbie cywilnej – obowiązuje zwykłe powołanie. Na pozostałe posady wciąż jednak są przeprowadzane konkursy. Ale także w ich przypadku urząd nie ma obowiązku nawiązania stosunku pracy z żadnym z kandydatów wyłonionych w konkursie. Nie mają też oni prawa żądać powierzenia im stanowiska. Takie roszczenie mogłoby się pojawić, jeśli wprost z przepisów wynikałby obowiązek zatrudnienia najlepszego kandydata.
Sąd Najwyższy uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Z orzeczenia Sądu Najwyższego wynika, że kandydaci, którzy zostali wyłonieni w konkursie nie mają prawa żądać powierzenia im stanowiska

orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 13 września 2018 r., sygn. akt II PK 128/17.