Ostatnia wersja zmian w kodeksie pracy spowodowana RODO ogranicza możliwość monitoringu w firmie. I wymaga pisemnych upoważnień do przetwarzania danych wrażliwych.
Zakłady będą mogły prowadzić monitoring pomieszczeń sanitarnych, jeśli porozumieją się z reprezentacją załogi – wynika z ostatniej wersji projektu o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem stosowania rozporządzenia 2016/679 (RODO), który przyjął już rząd. Nowe przepisy przewidują też m.in. obowiązek wystawiania pisemnych upoważnień dla osób, które mogą zapoznawać się z danymi wrażliwymi współpracowników (np. informacją o przebywaniu na zwolnieniu lekarskim). Dane biometryczne będzie można wykorzystywać np. do ewidencji czasu pracy, ale tylko za zgodą i z inicjatywy podwładnych.
– To rozwiązanie wydaje się racjonalne. Problemem mogą być pisemne upoważnienia, bo dostęp do wiedzy np. o stanie zdrowia pracowników ma w praktyce wiele osób – uważa dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski Paruch.

Co z intymnością?

Na podstawie przepisów obowiązujących od 25 maja 2018 r. dopuszczalny jest monitoring firmowych toalet i pomieszczeń zajmowanych przez zakładowe organizacje (jeśli ma to służyć zapewnieniu bezpieczeństwa pracowników lub ochronie mienia i nie narusza dóbr osobistych zatrudnionych ani niezależności związków zawodowych). Wzbudziło to kontrowersje i krytykę, głównie ze strony związków.
– Monitoring pomieszczeń udostępnianych organizacjom zakładowym ewidentnie prowadziłby do naruszenia wolności związkowej – uważa Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Nowe regulacje przewidują, że nagrywanie pomieszczeń zajmowanych przez związki będzie niedopuszczalne (bez wyjątków). Więcej wątpliwości wzbudza nowa regulacja dotycząca np. toalet lub łazienek z prysznicami. Projekt przewiduje, że będzie można je monitorować (przy zachowaniu powyżej wskazanych wymogów), jeżeli zgodę na to wyrażą związki zawodowe lub przedstawiciele pracowników (jeśli w firmie nie działają związki).
– Trudno ocenić, czy to trafne rozwiązanie. Pomieszczenia sanitarne mają szczególny charakter, który powinien wykluczać możliwość monitoringu. Uzależnienie jego prowadzenia od zgody związku może sugerować, że ten ostatni ma być współodpowiedzialny za jego wdrożenie – zauważa Paweł Śmigielski.
Inni eksperci podzielają te wątpliwości. – Nie da się nie naruszyć dóbr osobistych w razie zastosowania monitoringu w toaletach – podkreśla mec. Dörre-Kolasa.
Wskazują też na dotychczasową praktykę. – Z orzecznictwa sądowego wynika, że wraz z wejściem na teren firmy prywatność pracownika jest ograniczona, ale nie wyłączona. Chroniona jest jego intymność. Nawet podejrzenie bezprawnych działań, do których może dochodzić np. w pomieszczeniach sanitarnych, nie uzasadniało wprowadzenia monitoringu przez pracodawcę. Od tego są policja i prokuratura – tłumaczy dr Maciej Chakowski, partner w kancelarii C&C Chakowski & Ciszek.
Jego zdaniem uzależnianie nagrywania od zgody związku jest prawnie wadliwe.
– Związki reprezentują jedynie interesy zbiorowe załogi, a te indywidualne – czyli poszczególnych zatrudnionych – tylko w razie, gdy pracownik jest członkiem organizacji albo wystąpił o objęcie go obroną. Na podstawie omawianych przepisów związek będzie jednak decydował także za tych pracowników, którzy do niego nie należą i nie wnioskowali o reprezentowanie. To on zdecyduje, czy można ich nagrywać w toalecie – dodaje dr Chakowski.
Omawiane rozwiązanie – wbrew pozorom – nie musi też wcale oznaczać wzmocnienia roli zakładowych organizacji.
– Skoro ustawodawca wskazuje wprost, że zgody związku wymaga jedynie umieszczenie kamer w pomieszczeniach sanitarnych, to nie może on blokować wprowadzenia monitoringu w innych pomieszczeniach firmy – zauważa mec. Dörre-Kolasa.
Pracodawca ma obowiązek skonsultowania warunków nadzoru z organizacjami zakładowymi, bo zasady monitoringu należy określić w regulaminie pracy. Ale przepisy wprost wskażą, że konieczność uzyskania ich zgody będzie dotyczyć tylko nadzoru nad np. toaletami.

Różne potrzeby

Projekt przewiduje też nowy sposób pozyskiwania danych od kandydata do pracy i już zatrudnionej osoby. Firma ma żądać od zainteresowanego zatrudnieniem podania konkretnych informacji (m.in. imienia i nazwiska). Dodatkowe dane będzie mogła pozyskiwać za zgodą kandydata (lub już zatrudnionego), ale nie te dotyczące karalności lub popełnienia czynu zabronionego (takie informacje można zdobywać tylko wtedy, gdy konkretny przepis upoważnia do tego pracodawcę).
Informacje wrażliwe, czyli dotyczące m.in. zdrowia, poglądów politycznych, przynależności do związków zawodowych, orientacji seksualnej, można będzie przetwarzać, ale wyłącznie w przypadku, gdy ich przekazanie nastąpi z inicjatywy pracownika lub osoby ubiegającej się o zatrudnienie.
Dane o kandydacie do pracy / Dziennik Gazeta Prawna
Wyjątek dotyczy danych biometrycznych. Firma będzie mogła ich żądać, jeśli jest to niezbędne ze względu na kontrolę dostępu do szczególnie ważnych informacji, których ujawnienie może narazić pracodawcę na szkodę, lub dostępu do pomieszczeń wymagających szczególnej ochrony. Czyli pracodawca będzie mógł żądać np. odcisku palca, jeśli zamontuje czytniki przy wejściu do skarbca lub tajnej kancelarii, ale nie jeśli takie czytniki zainstaluje przy wejściu do firmy, bo chce w ten sposób ewidencjonować czas pracy (będzie mógł to zrobić, jeśli to sami pracownicy zaproponują przekazanie odcisków).
– W praktyce może być to fikcyjna regulacja, bo pracodawca może „zachęcać” zatrudnionych do przekazywania im danych – zauważa dr Chakowski.
Ale takie rozwiązanie ma też plusy.
– Firma będzie mogła zainwestować w system czytników dla ochrony dostępu do informacji poufnych bez obawy o to, że za chwilę część pracowników nie będzie się godzić na przekazanie danych biometrycznych. Kluczowe znaczenie ma też określenie, że chodzi o dostęp nie tylko do pomieszczeń chronionych, ale też informacji. Oznacza to, że np. czytnik może być zainstalowany także na sprzęcie służbowym, np. laptopie – wskazuje mec. Dörre-Kolasa.
Podkreśla, że problematyczny może być wymóg wydawania przez pracodawcę pisemnych upoważnień osobom, które mają przetwarzać wrażliwe dane pracowników.
– Brakuje możliwości ich wystawiania w wersji elektronicznej. Co istotne, upoważnienia trzeba będzie wydawać dużej liczbie pracowników, w tym wszystkim, którzy mają dostęp do systemu kadrowego lub płacowego w firmie. Oni wiedzą bowiem, np. komu potrącana jest składka na związek zawodowy – dodaje.
Wskazuje, że upoważnienia trzeba będzie wystawiać też menedżerom, bo powinni oni wiedzieć, że dany pracownik np. przebywa na zwolnieniu lekarskim (choćby ze względu na konieczność zoorganizowania zastępstwa). Nieupoważnionym pracownikom można jedynie przekazywać informację, że konkretna osoba jest nieobecna w pracy, ale nie precyzować, że korzysta z chorobowego.
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez rząd