W ciągu pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania jednego konta zaległości przedsiębiorców wobec ZUS zmniejszyły się o ponad 2,5 mld zł.
31 grudnia 2017 r. (wtedy przedsiębiorcy opłacali jeszcze składki na cztery oddzielne konta w ZUS) zaległości z tytułu nieterminowych wpłat wynosiły dokładnie 29,63 mld zł. Natomiast pod koniec czerwca (wówczas każdy miał już własne konto) kwota zadłużenia wynosiła 27 mld zł. W przypadku aktywnych płatników różnica jest jeszcze większa – łączna kwota ich długu zmniejszyła się z 14 mld do 10,7 mld zł.

Spłacają, żeby nie stracić

– Fakt, że wiele zaległości zostało uregulowanych, to efekt wprowadzenia e-składki – komentuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS. – Często był to wynik szybkiej decyzji samych zainteresowanych. W części przypadków długi zostały pokryte automatycznie przy okazji bieżących wpłat – dodaje.
Także sami przedsiębiorcy przyznają, że nowe rozwiązanie zmobilizowało ich do uregulowania zaległości wobec ZUS. W jaki sposób? Od stycznia, gdy wpłacają pieniądze na jedno konto, ZUS sam je dzieli na poszczególne ubezpieczenia i fundusze. – W pierwszej kolejności z pieniędzy pokrywane są najstarsze zaległości. Istnieje więc ryzyko utraty przez samozatrudnionego ciągłości dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego. To w wielu przypadkach spowodowało szybką spłatę długów – tłumaczy Łukasz Kozłowski, główny ekonomista z Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Nie bez znaczenia jest też to, że ZUS rozsyłał informacje do przedsiębiorców, którzy zgłosili się do dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego, a jednocześnie byli zadłużeni w ZUS. – Co więcej, do naszych oddziałów zgłasza się coraz więcej firm, które chcą sprawdzić poziom swojego zadłużenia i ewentualnie je spłacić – twierdzi Wojciech Andrusiewicz.

Mali mają mniej, duzi – więcej

Z danych ubezpieczyciela wynika, że skłonność do spłaty jest związana z wysokością zadłużenia firmy. Te, których zaległości nie przekraczały 116 zł, zmniejszyły łączne zadłużenie o ok. 10 proc. – z 9,8 do 8,75 mln. Podobnie jest w przypadku przedsiębiorców, których dług wynosił od 116,01 zł do 1000 zł – ich zaległości spadły z 156 do 139,6 mln zł.
Ale już w grupie tych, którzy ZUS-owi są winni ponad 0,5 mln zł, jest gorzej, niż było. Na koniec czerwca ponad 6 tys. takich firm zalegało ze składkami na łączną kwotę 8,6 mld zł – o 600 mln zł więcej niż na koniec grudnia 2017 r. Co powinni zrobić?
Dziennik Gazeta Prawna
– W takim przypadku konieczne jest zawarcie porozumienia z ZUS. Wprowadziliśmy specjalnych doradców ds. ulg i umorzeń, którzy przeprowadzą każdego zainteresowanego przez cały proces spłaty zadłużenia – podkreśla Wojciech Andrusiewicz. I dodaje, że taki doradca jest jedyną osobą, z którą kontaktuje się klient. Nie ma potrzeby negocjowania z innymi komórkami ZUS.
Mimo że długi przedsiębiorców względem ZUS się zmniejszyły, to nadal są ogromne. Sami zainteresowani winią za to… Zakład. – Wiele firm wpadło w spiralę zadłużenia z powodu zmieniających się interpretacji przepisów – uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. I przypomina, że jeszcze niedawno przedsiębiorcy nie musieli płacić składek od prac kwalifikowanych jako umowy o dzieło. Później ZUS zmieniał ocenę takich przypadków i nakazywał opłacanie zaległego ubezpieczenia. – W ten sposób np. część firm ochroniarskich czy sprzątających znalazła się na krawędzi bankructwa – wyjaśnia ekspert.

Samozatrudnieni i zadłużeni

ZUS sprawdził też, jak się zmieniało zadłużenie prowadzących działalność gospodarczą od czasu wdrożenia reformy ubezpieczeniowej. W 1999 r. zaledwie 1498 samozatrudnionych miało zaległości składkowe, dziewięć lat później było ich już 14,9 tys., a pod koniec 2017 r. – aż 128,5 tys.
– Winni są pracodawcy, którzy przymuszają pracowników do zakładania działalności gospodarczej – uważa Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej OPZZ i członek Rady Nadzorczej ZUS. – Na takie fałszywe samozatrudnienie są wysyłane osoby nieznające przepisów, które nie potrafią się rozliczać z ZUS – tłumaczy.