Sześciolatki powinny iść do szkoły, ale na razie nie ma do tego odpowiednich warunków - argumentuje prezydent w uzasadnieniu swojego weta do nowelizacji ustawy oświatowej. Lech Kaczyński zarzuca też ustawie, że wprowadza ona nadmierną decentralizację oświaty.

W poniedziałek przed północą prezydent zawetował nowelizację ustawy o systemie oświaty, przewidującą m.in. obniżenie wieku szkolnego z siedmiu do sześciu lat. We wtorek na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta ukazało się uzasadnienie do weta.

"Zgadzam się, iż docelowo obowiązkiem szkolnym powinny zostać objęte dzieci młodsze niż obecnie, jednak tak zasadnicza zmiana powinna być odpowiednio przygotowana. (...) Niedopuszczalnym jest godzenie się ustawodawcy na niebezpieczeństwo zetknięcia się dzieci rozpoczynających naukę w szkole podstawowej z systemem oświaty nieprzystosowanym do ich wymagań" - napisał prezydent w uzasadnieniu.

Według niego, przebudowa szkół, zmiana wyposażenia klas i świetlic oraz dokształcenie nauczycieli będą wymagały znaczących nakładów finansowych.

Tymczasem, zdaniem Lecha Kaczyńskiego, w czasie obecnego kryzysu gospodarczego nie uda się zapewnić odpowiednich środków na przygotowanie szkół. "Tak daleko idące zmiany dokonywane bez właściwego zabezpieczenia będą nieudanym eksperymentem, którego negatywne skutki dotkną najmłodszych" - podkreślił.

Według prezydenta, rządowa ustawa oddaje zbyt dużo swobody samorządom, jako organom prowadzącym szkoły

Według prezydenta, rządowa ustawa oddaje zbyt dużo swobody samorządom, jako organom prowadzącym szkoły. Jego zdaniem, nie wolno zmniejszać wpływu kuratorów na procedury tworzenia, funkcjonowania i likwidowania szkół, a to właśnie zapisano w nowelizacji.

"Obecnie likwidacja takiej szkoły lub placówki wymaga uzyskania pozytywnej opinii kuratora oświaty. Wejście w życie ustawy z dnia 12 lutego 2009 r. umożliwi likwidację szkoły jedynie po zasięgnięciu niewiążącej opinii organu sprawującego nadzór pedagogiczny" - podkreślił Lech Kaczyński.

Podobnie, jak napisał, kurator nie będzie mógł sprzeciwić się powołaniu na stanowisko dyrektora szkoły osoby wybranej w konkursie zorganizowanym przez samorząd. Opinia kuratora również w tej sprawie, jak tłumaczył prezydent, nie będzie wiążąca.

Zastrzeżenia prezydenta budzą też zmiany w procedurze zatwierdzania programów nauczania w szkołach

"Należy podkreślić, że w przypadku nierozstrzygnięcia konkursu na stanowisko dyrektora szkoły lub placówki organ prowadzący będzie miał prawo powierzenia tego stanowiska w zasadzie dowolnej osobie bez możliwości nie tylko wniesienia umotywowanego zastrzeżenia przez kuratora oświaty, lecz nawet bez zasięgnięcia jego opinii" - napisał Lech Kaczyński.

Zastrzeżenia prezydenta budzą też zmiany w procedurze zatwierdzania programów nauczania w szkołach. "Wątpliwości wzbudza odstąpienie przez ustawodawcę od dotychczasowej zasady decydowania przez właściwego ministra o dopuszczeniu programów nauczania, a pozostawienie ministrowi jedynie kompetencji w zakresie dopuszczania podręczników do użytku szkolnego" - argumentował.

"Według założeń projektodawcy miało to zwiększyć odpowiedzialność nauczyciela i dyrektora danej szkoły za jakość procesu nauczania oraz efekty kształcenia. W moim przekonaniu powyższe zmiany spowodować mogą jednak wręcz odmienny skutek. (...) Zastąpienie dotychczasowego mechanizmu regulacją uprawniającą dyrektora szkoły, który nie musi posiadać wykształcenia pedagogicznego, do dopuszczenia do użytku programu zaproponowanego przez nauczyciela, nie tylko nie stwarza dostatecznych gwarancji poprawy jakości kształcenia, lecz tej jakości zagraża" - ocenił Lech Kaczyński.