Potrącenia z pensji zleceniobiorcy są możliwe, ale tylko do wysokości najniższej płacy. Zleceniodawcy, który w ogóle nie płaci podwładnym, grozi grzywna.
Dziennik Gazeta Prawna
Sposoby na omijanie minimalnej stawki godzinowej (13,70 zł w 2018 r.) okazują się nieskuteczne. Potwierdzają to orzeczenia sądów w sprawach dotyczących płacowego minimum dla zleceniobiorców i samozatrudnionych. Wynika z nich, że przedsiębiorcy mogą potrącać z pensji takich osób np. opłaty za użyczenie sprzętu i odzieży roboczej, ale pod warunkiem, że nie doprowadzi to do wypłaty w kwocie niższej, niż wynika z ustawy (13,70 zł). Za to grozi grzywna do 30 tys. zł. Podobnie jak za niewypłacanie całej pensji należnej np. zleceniobiorcy (a nie tylko za wypłacenie kwoty niższej niż ustawowe minimum).
– Z tych orzeczeń jednoznacznie wynika, że należy zapewniać minimalną stawkę godzinową, a każde próby omijania tego wymogu poprzez powoływanie się na przepisy kodeksu cywilnego skończą się fiaskiem – podkreśla Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.

Wadliwe opłaty

Kwestią potrąceń z pensji zleceniobiorców zajął się m.in. Sąd Okręgowy w Katowicach (VII Wydział Karny Odwoławczy; sygn. VII Ka 3/18). Sprawa dotyczyła zleceniobiorców, którzy świadczyli usługę ochrony obiektów. Ich umowy przewidywały wynagrodzenie w wysokości minimalnej stawki godzinowej (13 zł w 2017 r.; kontrakty zawarto w grudniu 2016 r.). Ale jednocześnie zobowiązywały zatrudnionych do wynajmu sprzętu roboczego od zleceniodawcy, w szczególności umundurowania i środków łączności bezprzewodowej. Opłata – zgodnie z umową – zależała od liczby godzin wykonywania zlecenia i miała być potrącana każdorazowo z wynagrodzenia ochroniarza (za każdy miesiąc; pensja była wypłacana po dokonaniu potrącenia). W rezultacie zleceniobiorcom naliczano wynagrodzenie w wysokości wynikającej z minimalnej stawki, ale faktycznie otrzymywali pensje poniżej tej kwoty ze względu na potrącenie opłat. Na przykład jeden z ochroniarzy w styczniu 2017 r. przepracował 208 godzin, za które należało mu się wynagrodzenie w wysokości 2023,57 zł netto (wynikające ze stawki godzinowej). Do ręki otrzymał jednak kwotę 1300 zł, bo zleceniodawca potrącił 723,57 zł z tytułu wynajmu sprzętu (w pozostałych przypadkach kwoty potrąceń wyniosły od 200,70 zł do 657,02 zł). Firmę skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy, która zakwestionowała faktyczne wypłacanie pensji w wysokości niższej od ustawowego minimum. Sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej, który przyznał rację pracodawcy. W uzasadnieniu podkreślił, że ustawa z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 847 ze zm.) nie ograniczyła stosowania art. 498–505 k.c. (potrącenia) w stosunku do umów-zleceń i o świadczenie usług. Tym samym pracodawca mógł potrącić opłaty za wynajem sprzętu. Nie popełnił on wykroczenia przewidzianego w art. 8e wspomnianej ustawy – zaniżanie pensji– bo prawidłowo ustalił wysokość wynagrodzenia (zgodnie z przepisami o stawce), a następnie dokonał potrąceń, które są dopuszczalne.
PIP odwołała się od tego wyroku (z 6 listopada 2017 r.) do wspomnianego Sądu Okręgowego w Katowicach. Ten go uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Podkreślił, że zgodnie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu wysokość pensji zleceniobiorcy należy ustalić tak, aby nie było ono niższe od minimalnej stawki. W przeciwnym razie zatrudnionemu przysługuje pensja uwzględniająca ustawowe minimum. Są to przepisy szczególne w stosunku do k.c. i mają pierwszeństwo w stosowaniu. Dlatego dokonywanie potrąceń między zleceniobiorcą i zleceniodawcą jest dozwolone, ale tylko do wysokości wynagrodzenia wynikającego z ustawowej stawki.
– Przepisy o stawce godzinowej wywołują wątpliwości interpretacyjne, o czym w tym przypadku świadczy wyrok sądu rejonowego – wskazuje dr Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper Wiater.
Podkreśla, że orzeczenie sądu okręgowego jest jednak racjonalne. – Orzekł on, uwzględniając cel ustawy i zgodnie z jej duchem. Potwierdziły się też opinie, jakie w takich sprawach przedstawiali prawnicy. W razie pytań o stawkę godzinową i ewentualną możliwość potrąceń informowaliśmy, że takie działania będą traktowane jako próba obchodzenia prawa – dodaje mec. Zwolińska.

Brak pensji

Sposobem na ograniczenie odpowiedzialności zleceniodawców nie będzie też brak wypłat wynagrodzenia. W tym przypadku wątpliwość także dotyczyła art. 8e ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. Zgodnie z nim przedsiębiorca, który wypłaca zlecenio- lub usługobiorcom pensję w wysokości niższej od minimalnej stawki, podlega grzywnie od 1 do 30 tys. zł. Konstrukcja tej normy jest niefortunna – nie jest do końca jasne, czy omawiana sankcja dotyczy jedynie przypadku zaniżania pensji (czyli gdy zleceniodawca wypłacił wynagrodzenie zleceniobiorcy, ale w wysokości niższej niż ustawowe minimum), czy także braku jakiejkolwiek wypłaty (gdy firma w ogóle nie wypłaciła pieniędzy zatrudnionemu).
Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Krzyków uznał, że przepis karny dotyczy jedynie pierwszej z wymienionych sytuacji (w postanowieniu z 5 grudnia 2017 r.). Jego decyzję w sprawie odmowy wszczęcia postępowania wobec zatrudniającego, który w ogóle nie wypłacił pensji zaskarżyła PIP. Wrocławski Sąd Okręgowy przyznał rację inspekcji i uchylił postanowienie sądu rejonowego (sygn. IV Kz 134/18). Podkreślił, że art. 8e nie dotyczy jedynie nieprawidłowego naliczania wynagrodzenia, lecz także braku wypłaty. Kompletnie nieuzasadnione byłoby różnicowanie sytuacji osób, które otrzymały zaniżoną pensję i tych, które w ogóle nie otrzymały należnych pieniędzy. W obu przypadkach pokrzywdzeni nie otrzymali bowiem wynagrodzenia w wysokości zagwarantowanej przepisami.
– Szkoda, że taka sprawa w ogóle musiała trafić do II instancji. Już sąd rejonowy powinien dokonać racjonalnej wykładni przepisów. Ostatecznie jednak zinterpretowano je w sposób, który wskazywaliśmy od momentu wejścia w życie regulacji dotyczących minimalnej stawki – wskazuje Paweł Śmigielski.
PIP, która musiała walczyć o prawidłową wykładnię przed sądami, postuluje jednak doprecyzowanie art. 8e, tak aby nie było już żadnych wątpliwości co do zakresu sankcji. Taki wniosek przedstawiła na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowej komisji ds. kontroli państwowej.